Resident Evil Zero HD - recenzja. Brakujące ogniwo odnalezione

Resident Evil Zero HD - recenzja. Brakujące ogniwo odnalezione

Resident Evil Zero HD - recenzja. Brakujące ogniwo odnalezione
Maciej Kowalik
25.01.2016 09:55, aktualizacja: 25.01.2016 10:58

To tak, jakby urodzić się 29 lutego - czekasz cztery razy dłużej niż inni, ale impreza wszystko wynagradza.

Nawet pasuje, bo „innymi” nazywamy tutaj użytkowników sprzętu Nintendo, którzy pierwowzorami gier, które składają się na pudełkowe wydanie Resident Evil: Origins Collection - Resident Evil HD i Resident Evil Zero HD - rozpieszczani byli już dwukrotnie. Raz na Gacku, raz na Wii. Fani Resident Evil słusznie domagali się ich ekstradycji z Kioto i proszę - rok po sentymentalnej premierze cyfrowego HD Remastera przyszedł czas na „brakujące ogniwo” Biohazard, czyli utęsknione Zero.

Oryginalna wersja na Gacku była ostatnim klasycznie skonstruowanym tytułem całej serii. Potem przyszła fantastyczna, świeża „czwórka” i resztę znamy.Zero służy za fabularny prequel wydarzeń „jedynki”. Wyciąga z szafy Rebeccę Chambers (dziewczyna zadziwiająco szybko zapomniała o tutejszych wydarzeniach), której towarzyszy plastikowy bishonen Billy Coen, operujący słownikiem rodem z generatora one-linerów dla bohaterów filmów akcji z lat osiemdziesiątych. Fanów ucieszą również gościnne występy Birkina oraz Weskera. Dalej robi się już nieco goręcej: mamy tysiące krwiożerczych pijawek przenoszących wirusa, wewnętrzne porachunki w Umbrelli, antagonistę śpiewającego operę na samotnym wzgórzu czy kolejowe katastrofy w stylu Michaela Baya. Słowem - Zero jest tak głupawe, jak powinien być każdy Resident. Dzięki temu widok wielkiego skorpiona przebijającego się przez dach pędzącego w ulewie pociągu (pierwszy boss) nie budzi większych zastrzeżeń.„Zerówka” korzysta ze sprawdzonych chwytów starszych odsłon, ale nie boi się kilku eksperymentów. Postaci są dwie, a sterujemy, tak na przekór, obiema. Czasem jednocześnie (prawa gałka odpowiada za ruchu partnera), czasem naprzemiennie, przeskakując między Rebeccą a Billym - wtedy kontrolę może przejąć komputer podążający za graczem. Gdy dziewczyna utknie w zamkniętym pomieszczeniu, należy znaleźć przedmiot, którym otworzy drzwi, i jakoś go jej podrzucić. Jeżeli natkniemy się na windę napędzaną korbą, silniejszy Billy wyśle nią towarzyszkę na piętro. Takich sytuacji jest sporo, zagadki wymagają współpracy naszych podopiecznych. Obie części sieciowego Outbreak (kto pamięta?) musiały czerpać stąd wiele inspiracji.

Ale oznacza to zarazem o jedną buźkę do wykarmienia więcej. Znalezioną amunicję trzeba sprawiedliwie dzielić, podobnie jak wszystkie zioła lecznicze. Z Resident Evil Zero wyleciały magiczne skrzynie, w których przechowywaliśmy zazwyczaj przedmioty, zatem jeśli akurat brakuje Ci miejsca na zapasowy spray, coś musisz zostawić pod sobą, zapamiętać i kiedyś - być może - po to wrócić. Dodajmy do tego chyba najbardziej ograniczoną przestrzeń „kieszeniową” bohaterów w historii serii (shotgun wraz z amunicją, burżujski zestaw, zajmie aż trzy sloty), by otrzymać klasyczny survival do trzeciej potęgi.Szybko zapamiętasz, że pozostawienie pełnego magazynku osobie sterowanej przez chętny do strzelania komputer nie jest najlepszym pomysłem.Nowa wersja Zero ma też bonusowego asa w rękawie. To Wesker Mode, zamieniający Billy'ego w mruczącego ulubieńca fanów. Po pierwsze - jest ubaw, bo Wesker w scenkach odgrywał będzie wszystkie kwestie swego poprzednika („musisz mi zaufać”), po drugie - jest ubaw, bo Wesker, zgodnie ze swym późniejszym zwyczajem, lubi łamać prawa fizyki, strzelać laserem z oczu czy rzucać okularami w zwolnionym tempie. To odpowiednik New Game +, wszystkie miniguny lub wyrzutnie rakiet skupione w jednej postaci. Wesker Mode idealnie się sprawdzi jako „kanapowa” wersja Resident Evil Zero, ogranie go w towarzystwie powinno dostarczyć masę zabawy.

I są suchary Barry'ego, czyli wszystko na miejscu.Origins Collection, wydanie pudełkowe, do dwóch remasterów nie dodaje już żadnych bajerów. Jest dla tradycjonalistów, których kolekcja musi zajmować półkę. Sprzedawane w fajnej, niższej od reszty premier cenie, szczególnie gdy sprawdzimy, ile na aukcjach osiągają obie gry na Gamecube'a. Oczywiście w dystrybucji cyfrowej bez problemu kupicie Resident Evil Zero HD osobno. Do kupna dwupaka nikt nie zmusza.Zgodnie z polyzwyczajem, nie wystawiamy oceny odgrzewanym kotletom, niemniej to oczywiste, że jeśli jesteś fanem tematu, ten dwupak jest zakupem obowiązkowym. Zbyt długo jęczeliśmy w tęsknocie za niesprawdzonym Zero, aby teraz je zignorować. I choć oba Residenty są już dzisiaj - nawet w obliczu konkretnego podbicia oprawy i dodania nowych opcji sterowania - odrobinę anachroniczne, zachęcam do nich wszystkich graczy, którym nazwa serii kojarzy się wyłącznie z dziełami „poczwórkowymi”. Sprawdzenie korzeni może być szokujące.

  • Platformy: PC, PS4, X1
  • Producent: Capcom
  • Wydawca: Capcom
  • Dystrybutor: Cenega
  • Data premiery: 22.01.2015
  • PEGI: 18
  • Wymagania: Core2 Duo 2.4 GHz, 2GB RAM, NVIDIA GeForce GTX260 lub lepsza

Czyha tutaj niemały, istotny fragment historii naszej pasji. Symbol ciekawych czasów, gdy Residentowi podskakiwał wyłącznie Silent Hill.Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)