Pierwsze wrażenia: Red Faction: Guerrilla

Pierwsze wrażenia: Red Faction: Guerrilla

Pierwsze wrażenia: Red Faction: Guerrilla
marcindmjqtx
12.06.2009 22:23, aktualizacja: 07.01.2016 14:27

Red Faction to seria z historią. Jej pierwsza część była jednocześnie pierwszym FPPem w historii, w którym gracz mógł wybić dziurę w ścianie w niemal dowolnym miejscu. System GeoMod w swoich czasach był prawdziwą rewolucją - zamiast atakować od frontu, gracz mógł użyć ładunków wybuchowych by wykopać sobie alternatywną drogę do celu.  Oczywiście miał też masę ograniczeń, a o realistycznej fizyce nikt wtedy nawet nie marzył (Havoka zaprezentowano chwilę wcześniej jako ciekawostkę na GDC 2000), ale pomysł wypalił.

Teraz, w osiem lat po premierze Red Faction, wracamy na Marsa. Tym razem w skórze Aleca Masona, górnika, który dopiero co przybywa na Czerwoną Planetę, by pomóc w pracy swojemu bratu. Korporacja EDF (Earth Defence Force), która swojego czasu przybyła wyzwolić marsjańskich kolonizatorów spod jarzma korporacji Ultor, teraz sama zamieniła się w opresorów. Bojówki EDF drakońskimi metodami wprowadzają porządek wśród górników, bez litości zabijając każdego podejrzanego o współpracę z tytułową Czerwona Frakcją  (Red Faction) - grupą bojowników o wolność, którzy od wielu lat starają się oddać Marsa w ręce Marsjan. Gdy brat Masona zostaje zastrzelony na jego oczach, bohaterowi nie pozostaje nic innego jak dołączyć do rewolucjonistów.

Guerrilla to gra inna niż dwie poprzednie części. Po pierwsze, zrezygnowano z perspektywy pierwszej osoby, na rzecz kamery umieszczonej za plecami bohatera. Po drugie, tytuł nie jest już klasyczną liniową strzelaniną - teraz akcja toczy się w marsjańskiej piaskownicy, po której podróżujemy rozmaitymi pojazdami, odwiedzając bazy EDF i Red Faction. Po trzecie - sam GeoMod również przeszedł rozmaite modyfikacje i już nie deformuje podłoża. Zamiast wywalania dziur w ziemi, w Guerrilla autorzy postawili na demolowanie budynków. I to jakie demolowanie!

Od samego początku gracz ma okazję przetestować działanie GeoModa w praktyce. Już pierwsza misja, łączy się z rozwalaniem na kawałki opuszczonego laboratorium. W zamian otrzymuje się złom, który potem pełni rolę waluty, za którą rozwija się arsenał. Na starcie Mason dysponuje tylko materiałami wybuchowymi (może cisnąć dwa na raz) i słynnym młotem udarowym, który choć wygląda na zupełnie normalne narzędzie, to jednak zdolny jest do rozwalania nawet najtwardszych materiałów.

Gdy pierwszy raz odpalamy ładunek, a potem widzimy jak kilkunastometrowa wieża zaczyna powoli przechylać się i walić w gruzy, trudno jest nie westchnąć z wrażenia. GeoMod sprawdza się świetnie - w miejscu eksplozji najpierw powstaje realistyczna dziura, ale budynek wali się dopiero gdy jego struktura zostanie odpowiednio osłabiona. Daje to zresztą okazję do całej masy zabawnych sytuacji. Przynajmniej dwa razy udało mi się prawie zasypać Masona odłamkami walącej się konstrukcji. Z drugiej strony, niszczyć można tu niezwykle kreatywnie.  Na przykład przewracając jeden budynek na drugi, albo zasypując szturmujących żołnierzy EDF gruzami. Z odłamków można tworzyć barykady, albo wręcz przeciwnie, pozbawiać osłony przeciwników, wysadzając w powietrze wszystko za czym chcą się chronić.

System działa niesamowicie, ale przecież na tym, że fajnie walą się budynki nie można zasadzić całej rozgrywki. Na szczęście Guerilla to także bardzo solidna strzelanina i równie dobry sandbox. Alec prócz młota i ładunków wybuchowych używa też broni palnej, z której bardzo przyjemnie się strzela. Dobry ragdoll połączony z mięsistą bronią zawsze daje ciekawe efekty i Guerrilla jest tego potwierdzeniem.  Do tego dochodzi prosty w użyciu i przydatny system chowania się za osłonami, dzięki któremu walki nabierają nieco bardziej taktycznego charakteru. Mason nie jest komandosem i wystawiony na ogień dość szybko ginie.

Sam sandbox odgrywa  w grze bardzo dużą rolę.  Teren podzielono na sześć sektorów, nad którymi trzeba przejąć kontrolę. A w tym celu trzeba sabotować wskazane cele należące do EDF, pomagać bojownikom z Red Faction i ratować uciśnionych kolonistów. W ten sposób zwiększa się zaufanie ludności cywilnej i osłabia obecność EDF w sektorze, prowadząc do małej rewolucji. Widać to zresztą w praktyce - gdy wdałem się w strzelaninę z żołnierzami stojący opodal mieszkaniec osady, wyciągnął pistolet i włączył się do walki. Od początku dało się wyczuć partyzanckiej walki. EDF jest znacznie silniejsze niż rewolucjoniści, a gdy atakuje się ich placówki szybko wzywają posiłki. Dlatego najlepiej sprawdzają się taktyka uderz i uciekaj - dobrze jest mieć przygotowany wcześniej pojazd, którym będzie można prysnąć z miejsca walki. Autek jest zresztą sporo, są także mechy i pojazdy latające, ale pojawiają się w późniejszej części gry, do której nie dane mi było na razie dotrzeć.

Po zaledwie dwóch godzinach spędzonych z Red Faction: Guerrilla jestem zadowolony tym co zobaczyłem. W odróżnieniu od dużej grupy sceptyków, byłem dobrej myśli jeśli chodzi o ten tytuł i moje przewidywania zdają się potwierdzać. Dobra strzelanina, dobry sandbox, a GeoMod to niezwykła zabawka, którą sensownie wykorzystano w rozgrywce. Warto się tym tytułem zainteresować.

Tadeusz Zieliński

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)