Medal of Honor

Medal of Honor

marcindmjqtx
18.11.2003 08:00, aktualizacja: 08.01.2016 12:56

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Medal of Honor

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Medal of Honor: Allied Assault

Order za odwagę

Bombardowanie, zasieki, pole minowe na plaży i nieustanny ogień dziesiątków karabinów maszynowych z betonowych gniazd. 20 proc. szans na przeżycie. Nie, to nie jest słynna scena z filmu „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga. To gra komputerowa

Pierwszy szereg żołnierzy ogień z karabinów maszynowych skosił natychmiast po otwarciu drzwi amfibii. Pozostali brną po pas w płytkiej wodzie, potykając się o betonowe umocnienia, masakrowani nieustannym ostrzałem. Lądowanie na plaży Omaha o świcie 6 czerwca 1944 r. przeżył co piąty. Wielu nigdy nie dotarło do brzegu. Inni nie wytrzymali psychicznie - czasami można zobaczyć marines siedzących z pustym wzrokiem pod umocnieniami i kiwających się w katatonicznym rytmie.

Z kilkudziesięciu żołnierzy mojego plutonu do umocnień wroga dotarło kilku. Połowa zginęła na polu minowym, dwóch zastrzelił niemiecki karabin maszynowy. Tylko ja przeżyłem - przebiegłem pod ostrzałem, wdarłem się od tyłu do niemieckiego bunkra i wrzuciłem do środka wiązkę granatów. Ostatnich Niemców wystrzelałem z wiernego Thompsona. Karabiny maszynowe zamilkły. Droga do Normandii była otwarta. A potem dostałem medal...

No, trochę tutaj przesadzam. To nie było do końca tak - po drodze Niemcy zastrzelili mnie ze 20 razy. Kilka razy sam wszedłem na minę. A raz, wstyd się przyznać, wysadziłem się własnym granatem, a więc ten medal nie był w stu procentach zasłużony. Miałem jednak pewną przewagę nad marines lądującym na francuskiej plaży - w odróżnieniu od prawdziwych żołnierzy ja mogłem po śmierci załadować grę i zacząć zdobywanie niemieckich umocnień od początku. A nawet nie od początku, tylko od ostatniego zapisanego miejsca. Z takim bohaterem komputerowi Niemcy nie mieli żadnych szans.

Jak to na wojence ładnie...

Autorzy gry „Medal of Honor”, opartej o silnik Quake'a III strzelaniny osadzonej w realiach II wojny światowej, wcale nie ukrywają, że inspirowały ich liczne filmy wojenne - od „Szeregowca Ryana” (z niego została wyjęta - dosłownie - scena lądowania w Normandii) po różne „Parszywe Dwunastki”. Nasz bohater, niejaki porucznik Mike Powell, przechodzi kolejne kampanie na froncie zachodnim. Zaczynamy w Algierii w 1942 r., następnie przenosimy się do bazy u-bootów w Norwegii (1943), lądujemy w Normandii, a potem tropimy tam Królewskiego Tygrysa (1944), wreszcie razem z elitarnym oddziałem komandosów szturmujemy niemieckie umocnienia na linii Zygfryda (styczeń 1945). Po drodze zdobywamy kolejne medale i pochwały od przełożonych.

„Medal of Honor” to jedna z pierwszych gier komputerowych, w których wojna wygląda tak jak wojna. Albo raczej tak jak filmy wojenne, bo „Medal of Honor” to świetna dynamiczna zabawa, a nie ponura jatka. Ze starzejącego się graficznego silnika Quake'a III „wyciśnięto” tyle, ile tylko się da. Poziomy są bardzo rozległe. Przejście jednego z nich może zająć nawet kilkadziesiąt minut - chyba że ktoś jest już bardzo doświadczonym graczem. Sławne żywopłoty w Normandii (które znacznie spowolniły tempo alianckiej ofensywy) wyglądają tak jak żywopłoty - a nie jak dekoracja z dykty zrobiona przez przedszkolaki. Także ruiny budynków w zbombardowanych francuskich miastach są przynajmniej równie widowiskowe, co filmowe dekoracje - widać szyldy sklepów i hoteli, a wiatr porusza okiennicami w rozbitych oknach. Nie postarali się jedynie projektanci wnętrz - wszystkie wyglądają niemal dokładnie tak samo. Na usprawiedliwienie autorów trzeba jednak dodać, że większość czasu spędzimy na dworzu.

Oczywiście najbardziej zadbano o wyposażenie naszego komandosa. Możemy nosić tylko po jednym egzemplarzu każdego rodzaju broni - to mniej niż w typowej strzelaninie, ale znacznie więcej niż na wojnie, gdzie trudno sobie wyobrazić żołnierza trzymającego na plecach bazookę, lekki karabin maszynowy, skrzynkę z granatami, pistolet maszynowy, karabin snajperski i pistolet z tłumikiem (oraz nóż w zębach). Zwykle rozpoczynamy misję z jednym lub dwoma rodzajami broni. Ponieważ resztę można zabrać poległym żołnierzom wroga, jest okazja wypróbować również niemieckie uzbrojenie - w tym pistolet maszynowy MP40, ukochany przez realizatorów filmów wojennych (zawsze marzyłem, żeby sobie z niego postrzelać). Broń wygląda tak jak powinna - widać poruszające się zamki, wyrzucane łuski i odblaski światła na lufie.

...kiedy ułan z konia spadnie

Trzeba jednak z góry uprzedzić zarówno nastoletnich fanów wojskowopodobnych jatek, jak i przerażonych rodziców: „Medal of Honor” to nie jest realistyczny symulator wojenny, tylko zabawa, i autorzy cały czas nam o tym dyskretnie przypominają. Nie zobaczymy tam wypruwanych bebechów, którymi bezlitośnie epatował Spielberg w swoim „Szeregowcu Ryanie”. Na ekranie nie ma zresztą w ogóle krwi - niemieccy wojacy przewracają się jak plastikowe żołnierzyki (uwaga, w internecie krąży już łatka pozwalająca na „dodanie” krwawych efektów do gry).

Co więcej, każdy z żołnierzy, także niemieckich, ma odporność batalionu. Niektórzy padają dopiero po kilku celnych trafieniach. Jeszcze bardziej wytrzymały jest porucznik Powell - w zależności od poziomu trudności, jaki wybierzemy, może dziarsko walczyć nawet po dwóch bezpośrednich trafieniach pociskiem z „Tygrysa” lub serią z karabinu maszynowego. A potem wystarczy mu tylko łyk z polowej manierki i zdrowie wraca do poziomu 100 proc. (ciekawe, co on w niej ma). Tego wszystkiego wymaga mechanika gry - gdyby bohater ginął po pierwszym strzale, byłaby zwyczajnie za trudna. W rezultacie „Medal of Honor” nie ma już nic wspólnego z ponurym wojennym realizmem.

I bardzo dobrze.

Adam Leszczyński

Medal...

Producent: Electronic Arts

Dystrybutor: IM Group

Minimalne wymagania: PC Pentium II 450MHz, 128MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej z 16MB RAM

Cena: 129 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)