Kto się nie wstydzi płakać przy grach? Zapowiedziano kontynuację To The Moon, That Dragon, Cancer robi furorę

Kto się nie wstydzi płakać przy grach? Zapowiedziano kontynuację To The Moon, That Dragon, Cancer robi furorę

Kto się nie wstydzi płakać przy grach? Zapowiedziano kontynuację To The Moon, That Dragon, Cancer robi furorę
Patryk Fijałkowski
13.01.2016 19:25, aktualizacja: 25.01.2016 11:50

To The Moon, ta gra, po której przez jakiś czas każdy musiał przyznać się, że płakał przed monitorem, doczeka się pełnoprawnej kontynuacji. I to wcale niedługo. A wspominamy o tym również dlatego, by nie pisać jedynie o That Dragon, Cancer.

Twórcy gier już dawno przestali się bać wywoływania emocji innych niż nienawiść do ścierwa z kosmosu, które próbuje przejąć naszą planetę i zabrać nasze kobiety. Wraz z dorastaniem twórców i odbiorców elektronicznej rozrywki zaczęły do niej trafiać tematy coraz poważniejsze i bardziej uniwersalne. Medium zaczęło dojrzewać.

Po czym projektantom zaczęły rodzić się dzieci i uznali oni, że jakiż może być łatwiejszy sposób na wywołanie u odbiorcy uczuć niż odwołanie się do instynktu rodzicielskiego. I w tym nurcie powstało Heavy Rain, z tego mechanizmu korzystał w pewnym stopniu Bioshock Infinite, na podobnej zasadzie działa That Dragon, Cancer - niezależna produkcja, zaprojektowana przez dwójkę rodziców, którzy postanowili opowiedzieć historię śmierci swojego dziecka. O Kickstarterowej zbiórce na jej sfinansowanie pisaliśmy w listopadzie.

Gra ukazała się wczoraj i nie bez powodu jest o niej głośno. Liczne komentarze, uznanie krytyków, sukces. Jeżeli brzmi to jak coś dla was i nie boicie się emocjonalnej manipulacji, to zachęcamy.

That Dragon, Cancer Launch Trailer

Tymczasem jak pokazało w 2011 roku To The Moon, gry mogą wzruszać również bez odwoływania się do instynktów rodzicielskich. Tak, to jedna z tych gier, po której wręcz modne było chwalenie się wylanymi łzami, ale to również tak wiele więcej! Poza centralną tajemnicą (znaczenie królika z origami) o niewątpliwie wzruszającym rozwiązaniu, dzieło Kana Gao kryło w sobie mnóstwo innych, ciekawych elementów.

To w pewnym sensie Zakochany bez pamięci świata gier, produkcja fascynująca narracyjnie, opowiadająca swoją historię w sposób tak zajmujący, że nie przeszkadza niemal całkowity brak interaktywności. Ta pojawia się jedynie w formie prostych logicznych układanek, których równie dobrze mogłoby nie być. Resztą jest niezwykle angażująca podróż przez umysł umierającego człowieka, jego wspomnienia, marzenia i sekrety.

To również gra dużo bardziej zabawna i przewrotna, niż możecie wnioskować z tego zdawkowego opisu. Stylistycznie odwołuje się zaś do japońskich RPG z czasów SNES-a, więc warto ją sprawdzić i z tego powodu.

Po sukcesie tego tytułu było pewne, że w końcu powstanie kontynuacja. Najpierw było chłodno przyjęte The Bird's Story, nazywane najwyżej duchowym spadkobiercą To The Moon, a teraz doczekaliśmy się w końcu informacji na temat pełnoprawnego sequela.

Finding Paradise - Music & Screenshots Teaser

Finding Paradise kontynuować ma historię chłopca z The Bird's Story, ale w pełniejszej formie, już całkowicie wprost nawiązującej to To The Moon - również pod względem oprawy. Powróci więc para lekarzy, którzy wkraczają do umysłu głównego bohatera, by na łożu śmierci spełnić jego największe marzenie. Mimo odwołań do wcześniejszych produkcji Gao, gra ma być całkowicie niezależna i nie wymagać ich znajomości do zrozumienia historii.

Finding Paradise ma się ukazać pod koniec bieżącego roku.

W kontekście manipulowania emocjami odbiorcy warto jeszcze na koniec wspomnieć o Life is Strange, choćby dlatego, że każda okazja jest dobra, żeby wspomnieć o Life is Strange. Trzeba zagrać, pisał pod koniec listopada Tomasz Kutera i nic się pod tym względem nie zmieniło.

A dla równowagi po tych wszystkich emocjach, inna świetna gra, wydana w tym samym roku co To The Moon.

Bulletstorm - Whip, Kick, Boom! Trailer

Dominik Gąska

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)