Jeśli iść w Destiny, to na całość. Lojalnie uprzedzam, że zwrotów nie przyjmują

Jeśli iść w Destiny, to na całość. Lojalnie uprzedzam, że zwrotów nie przyjmują

Jeśli iść w Destiny, to na całość. Lojalnie uprzedzam, że zwrotów nie przyjmują
Maciej Kowalik
20.09.2016 13:08

Krótko o tym, dlaczego nie kupię Rise of Iron.

Kupiłem Destiny już dwa razy i chyba wystarczy. Pierwszy raz kupiłem Destiny w momencie premiery. Alfa była taka sobie, beta pokazała potencjał. Szukałem odskoczni od corocznego pojedynku BF z COD, więc dałem szansę nowemu pomysłowi Bungie. Mimo, że wielu innych zrobiło to samo (pierwszoligowy marketing) w grze szybko zrobiło się jakoś pusto. Nudno. Smutno. Sprzedałem Destiny.

Drugi raz kupiłem Destiny przy okazji premiery The Taken King. Żaden to sequel, raczej DLC w Blizzardowym stylu, które skupiało się przede wszystkim na naprawieniu błędów oryginału. Na wypełnieniu pustki. Nathan Fillion był przezabawny. Kampania się rozrosła, a ilość pobocznych aktywności zachwycała. Tak pisali recenzenci.

Obraz

Nie wspomnieli tylko o tym, że kupno Destiny: The Taken King na płycie to bilet w jedną stronę. Bo sama płyta była tym samym krążkiem z Destiny, który kręcił się w mojej konsoli przy okazji premiery gry, rok wcześniej. The Taken King było dodatkiem, który aktywowało się kodem. Coroczne Call of Duty można sobie zamortyzować sprzedając grę, gdy się znudzi. W momencie premiery The Taken King, płytka z Destiny czasem chodziła na Allegro za 65 złotych. Dzisiaj można płytkę kupić za 4 dychy.

Więc dlatego nie kupię Rise of Iron. Bo to nie jest Rise of Iron tylko płytka z Destiny plus wszystkie rozszerzenia w formie kodów. To nie jest gra, którą "przejdziesz" i sprzedasz. To nie jest rozsądna inwestycja.

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)