Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa

Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa

marcindmjqtx
15.09.2003 23:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:10

Kto pamięta polską grę fabularną „Another War”? „Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa” to właśnie „Another War” po wizytach u protetyka i wizażysty

Kto pamięta polską grę fabularną „Another War”? „Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa” to właśnie „Another War” po wizytach u protetyka i wizażysty

Kolejna wojna 2.0?

Kto pamięta polską grę fabularną „Another War”? „Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa” to właśnie „Another War” po wizytach u protetyka i wizażysty

„Jak rozpętałem II wojnę światową” to oczywiście pamiętny polski serial komediowy (1969) Tadeusza Chmielewskiego z rewelacyjnym Marianem Kociniakiem w roli szeregowego Franciszka Dolasa. Dolas był sympatycznym pechowcem, którym rzucało po świecie ogarniętym wojenną pożogą, zawsze jednak miał na tyle farta, by jakoś spaść na cztery łapy. W filmie dominował wysokiej klasy humor sytuacyjny, a dialogi śmieszyły do łez (czapki z głów przed scenarzystą Kazimierzem Sławińskim). Gdy rok temu zagrałem w „Another War”, oryginalną, komediową grę fabularną polskiego autorstwa, inspiracja wydała mi się oczywista. Żałowałem przy tym, że autorzy nie zdecydowali się na bezpośrednie nawiązanie do filmu - gra zyskałaby dzięki temu kolejny wymiar i przez swą swojskość stałaby się bardziej atrakcyjna dla polskiego odbiorcy.

Nie, nie twierdzę właśnie, że mam dar jasnowidzenia. Taka refleksja aż się narzucała, wcale więc mnie nie dziwi, że autorzy w końcu podążyli śladami Franciszka Dolasa.

Franek Bohaterem Związku Radzieckiego

Porównując obie gry, odruchowo myśli się o „Jak rozpętałem...” jako o kontynuacji „Another War” - fakt, specyficznej, bo bez nawiązań fabularnych, ale jednak, bo cała reszta wydaje się znajoma. Szybko jednak pojawia się konstatacja, że to nie tyle sequel, co raczej ta sama idea, ale po liftingu. „Jak rozpętałem...” to po prostu „Another War” taka, jaka - z grubsza, bo i teraz usterek nie brak - powinna być w dniu swojej premiery.

Mechanika rozgrywki nie uległa znaczącym zmianom. System prowadzenia postaci to nadal mocna strona gry. Pozwala rozwijać cechy podstawowe, jak: siła, charyzma, zręczność, inteligencja, wytrzymałość, szczęście lub szybkość, doskonalić umiejętności posługiwania się różnymi rodzajami broni, a także zdobywać zdolności dodatkowe oraz specjalne, zależnie od wybranej klasy postaci. Na przykład „Bohater Związku Radzieckiego” ma większą szansę na zniszczenie wroga, którego chroni ciężki pancerz, a „Pomocnik palacza” jest bardziej odporny na ogień.

Jak na rasową grę fabularną przystało, kondycja i zdolności postaci mogą być zmodyfikowane przez różne świństwa do picia lub ekwipunek. Bawełniane rękawiczki pomagają lepiej uchwycić broń, przez co zwiększają celność, a dobre buty - szybciej się przemieszczać. Hełm Wehrmachtu, wiadomo, zwiększa klasę pancerza, ale uwaga - metalowy obniży zarazem odporność na porażenie prądem. Oczywiście oprócz zwykłych przedmiotów mogą się trafić także specjalne, o niepowtarzalnych cechach. Warto o nie dbać szczególnie. Ubranie bowiem szybko się zużywa. Należy regularnie je naprawiać, inaczej przepadnie. Podobnie trzeba troszczyć się o broń.

Franek celne oko

Szczególnym wyróżnikiem gry „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” jest humor - w komputerowych grach fabularnych prawdziwa rzadkość. Gatunek ten bowiem siłą rzeczy ciąży w stronę lansowania postawy heroicznej. Wynika to z podstawowej cechy gier cRPG, jaką jest stały rozwój bohatera. W miarę zdobywanego doświadczenia, nasz awatar staje się coraz potężniejszy, zdolny stawić czoło groźniejszym przeciwnikom i większym wyzwaniom. Trudno w takich okolicznościach o dystans, a poczucie humoru autorów objawia się głównie jako ironia lub puszczanie oka, w postaci aluzji do sytuacji lub postaci spoza świata gry (patrz motywy ze „Star Treka” w „Falloutach”).

Polscy autorzy odważyli się uczynić z humoru danie główne, a nie przyprawę, i za taką decyzję cześć im i chwała. Gorzej, że nie byli konsekwentni. Humor to bowiem brat konceptu, a nie rzezi - gdy polegamy na dowcipie, sens grze powinna nadawać błyskotliwa fabuła, skrząca się od pisanych z polotem dialogów i zabawnych scenek rodzajowych, które zapamiętamy na długo. Autorzy, co widać, bardzo się starali i nieraz bywa naprawdę śmiesznie, ale...

Franek i jego towarzysze broni spędzają na walkach zdecydowanie zbyt dużo czasu.

Nadmiar walk był też felerem „Another War”. „Jak rozpętałem...” na szczęście nie cierpi na największą słabość „AW” - można już zatrzymać grę, by namierzyć wroga kursorem. Koniec z oczopląsem, koniec z niemiłym wrażeniem, że lata się ze ścierką za złośliwie ruchliwą muchą. Poprawiono też sztuczną inteligencję postaci; zachowują się nieco sensowniej.

Walka przestała być koszmarem, ale i tak powinno jej być mniej. Co gorsza, w niektórych lokacjach wrogowie mają tendencję do regularnego, cudownego namnażania. Żal, że Franek Dolas bardziej polega nie na koncepcie, a na celnym oku lub silnej pięści. Inaczej było w filmie.

Franek nie Leon

Serial Chmielewskiego okazał się dla gry zaledwie luźnym pretekstem. Owszem, głosu głównej postaci użycza sam Marian Kociniak, widzimy nawet fragmenty filmu, ale opowiedziana historia to już wolna amerykanka. Franek wraz z palaczem Johannem z zatopionego frachtowca trafia na ślad nowej cudownej broni, a także poznaje nowych towarzyszy broni, w tym - jak by to rzec - pewnego wielce przedziwnego Leona. Leon ów, na przekór imieniu, ma niewiele wspólnego z lwem, choć na swój sposób i tak więcej ma z lwem wspólnego niż z człowiekiem...

Zwariowane? Zawiłe? Cóż, taka jest ta gra - obecny w niej humor to często klasyczny purnonsens. Dowcip bywa co prawda mocno nierówny, za co się jednak nie obruszam, bo ciężko utrzymywać stale równy poziom. Owszem, autorzy niekiedy bardzo ryzykownie szarżują - jest na przykład kontrowersyjny motyw z niejakim Ben Ladenem - kiedy indziej brną w mielizny, ale ogólnie „Jak rozpętałem...” ma u mnie duży plus za odważne, odmienne potraktowanie konwencji.

Oprawa graficzna? Przyzwoita, choć już na pierwszy rzut oka widać, że „Jak rozpętałem...” to zwykły recykling po „Another War”. Mnóstwo elementów skopiowano żywcem. Podejrzewam, że to skromny budżet odpowiada za ograniczenie nakładu prac do niezbędnego minimum. Rozumiem twarde realia i chęć zwiększenia zysków z produkcji „Another War”, ale to nie wszystko tłumaczy. W grze występuje sporo błędów, których nie wychwycono podczas testów. Niektóre są dużego kalibru. Zdarzyło mi się na przykład po wczytaniu stanu gry znaleźć w lokacji, w której wcześniej nie byłem. Program potrafi także wyświetlić mapę innej lokacji niż ta, którą aktualnie przemierza Franek z kumplami. Miejmy nadzieję, że szybko pojawią się na to łatki. Gra, mimo wszystko, jest tego warta.

„Jak rozpętałem II Wojnę Światową: Nieznane przygody Franka Dolasa”, Mirage, dystr. Cenega, cena 79,90 zł. Wymagania: Pentium III 500 MHz, 128 MB RAM, karta graf. 16 MB, CD-ROM x4

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)