Half-Life: Opposing Force

Half-Life: Opposing Force

marcindmjqtx
04.01.2001 14:08, aktualizacja: 08.01.2016 13:15

”Half-Life” otrzymał kilkadziesiąt tytułów gry roku i drugie tyle nagród za najlepszą grę 1998 roku. Wielbiciele przygód Gordona Freemana musieli czekać blisko rok na oficjalny dodatek do gry. Niestety, ten program raczej nie zdobędzie żadnej nagrody.

Half-Life: Opposing Force

Adam Leszczyński

”Half-Life” otrzymał kilkadziesiąt tytułów gry roku i drugie tyle nagród za najlepszą grę 1998 roku. Wielbiciele przygód Gordona Freemana musieli czekać blisko rok na oficjalny dodatek do gry. Niestety, ten program raczej nie zdobędzie żadnej nagrody.

Większość gier z gatunku first person perspective (FPP) dziedziczy wady ojca gatunku, słynnego „Dooma”: wątły scenariusz i kiczowatą scenografię. Skoro w grze chodzi tylko o strzelanie, to nie ma potrzeby przejmować się fabułą i troszczyć się o realia świata gry: zespół z firmy id - producenci „Dooma” i „Quake” - okazuje demonstracyjne wręcz lekceważenie dla scenariuszy. Podejście autorów „Half-Life” było inne - i przyniosło im sukces.

Pomysły były...

Akcja rozgrywała się w tajnej bazie wojskowej Black Mesa, w której prowadzono niebezpieczne eksperymenty z bronią biologiczną. Młody naukowiec Gordon Freeman jest świadkiem doświadczenia, które wymknęło się spod kontroli: otwarcia bramy pomiędzy światem Obcych - nad którymi właśnie prowadzono eksperymenty - a Ziemią. „Half-Life” to długa wędrówka przez ruiny bazy Black Mesa, w której walczą między sobą Obcy i przysłani przez rząd komandosi. Jedni i drudzy polują oczywiście na Gordona, którego zadaniem jest uratowanie całej sytuacji. Ponadto wszystko wygląda na tyle wiarygodnie, że kiedy Freemana atakuje helikopter wojskowy, odruchowo mamy ochotę zakryć głowę i schować się pod stół przed ostrzałem.

...lecz się skończyły

„Half-Life: Opposing Force” przenosi nas z powrotem w ruiny centrum badawczego Black Mesa. Tym razem naszym bohaterem jest Adrian Shepherd, komandos w panterce i zielonym berecie, a jego oficjalne zadanie to ujęcie niebezpiecznego naukowca... Gordona Freemana oraz oczyszczenie bazy z Obcych. Sytuacja jednak szybko się komplikuje i wkrótce Shepherd znajduje się w ruinach Black Mesy zdany na własne siły. W czasie swojej wędrówki widzi dwa czy trzy razy przed sobą plecy Gordona Freemana, który jednak zawsze wyprzedza go o krok (i całe szczęście). Na tym pomyśle inwencja autorów dodatku się kończy, jak gdyby w „Half-Life” wykorzystali wszystkie oryginalne pomysły. Dodali kilka nowych rodzajów broni, m.in. karabin snajperski, lekki karabin maszynowy oraz pistolet z celownikiem laserowym. Adrian spotyka też na swojej drodze kilka nowych gatunków Obcych, ale, niestety, bardzo podobnych do poprzedników. Dodano również oddziały ubranych na czarno komandosów, którzy strzelają do wszystkiego, co się rusza - w tym również do komandosów w panterkach, czyli do Adriana i jego kolegów. O ile jednak wcześniej można było zrozumieć, że dla zatarcia śladów nielegalnych eksperymentów wydano żołnierzom rozkaz strzelania do naukowców i ochrony w Black Mesie, to trudno pojąć, dlaczego teraz jedni komandosi strzelają do drugich.

Pozostał niedosyt

Największą wadą „Half-Life: Opposing Force” jest jednak to, że można ją przejść w całości w ciągu kilku godzin. Cały dodatek nie jest dłuższy niż jedna czwarta oryginalnego „Half-Life”. Nie ma tutaj wprawdzie zbyt wielu ciekawych pomysłów, ale na tyle lubię atmosferę oryginalnej gry, że z przyjemnością spędziłbym trochę więcej czasu w Black Mesie. Niestety, autorzy także tutaj poszli po linii najmniejszego oporu. Black Mesę opuszczałem za szybko i z uczuciem niedosytu.

Half-Life: Opposing Force

Producent: Sierra

Dystrybutor: Optimus Pascal

Minimalne wymagania: PC Pentium 133MHz, 24 MB RAM, Windows 95 oraz zainstalowany oryginalny „Half-Life”. Zalecany akcelerator grafiki trójwymiarowej.

Cena: 99 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)