Half-Life: Blue Shift

Half-Life: Blue Shift

marcindmjqtx
19.07.2001 18:32, aktualizacja: 08.01.2016 13:15

Minęło pół roku i firma Sierra Studios znowu odgrzała swój wielki przebój „Half-life". Choć czuć, że danie nie jest pierwszej świeżości, to nadal znajdzie się na nie wielu chętnych.

Half-Life: Blue Shift

Minęło pół roku i firma Sierra Studios znowu odgrzała swój wielki przebój „Half-life". Choć czuć, że danie nie jest pierwszej świeżości, to nadal znajdzie się na nie wielu chętnych.

Half-life: Blue Shift

Wspomnienia niebieskiego mundurka

Tradycją jest, że co kilka miesięcy pojawia się kolejna część tasiemcowego serialu rozpoczętego w 1998 roku przez „Half-life”. W tej klasycznej już grze młody naukowiec Gordon Freeman musiał ocalić tajną bazę Black Mesa przed skutkami eksperymentu, nad którym utracono kontrolę. Rok później ukazał się dodatek „Opposing force”, który pokazywał całą sytuację z drugiej strony barykady - zadaniem gracza kierującego komandosem Adrianem Shepherdem było wyeliminowanie bohatera pierwszej części będącego rzekomo zagrożeniem dla bezpieczeństwa bazy.

„Half-life: Blue Shift” to próba przedstawienia „trzeciej strony barykady”: tym razem pokierujemy Barneyem Calhounem - członkiem ochrony Black Mesy. Ta formacja pojawiała się wielokrotnie już w pierwszej części serii, niestety zazwyczaj w charakterze pokarmu dla obcych szalejących w bazie. Teraz nadszedł czas na ratowanie honoru niebieskich mundurów.

Wszystkich, którzy dobrze pamiętają „Half-life”, już na początku gry czeka miła niespodzianka - swoiste porozumiewawcze mrugnięcie autorów. Pierwsza cześć serii zaczynała się od podróży podziemną kolejką, która dowoziła nas do pracy. Niemal identycznie wygląda czołówka „Blue Shift”. Tyle że tym razem pokonujemy tę samą trasę na chwilę przed przejazdem Gordona Freemana. Kiedy wysiadamy i usiłujemy się dostać do jednego z pomieszczeń stacji, za naszymi plecami przejeżdża wagonik wiozący bohatera pierwszej części. Wystarczy się obejrzeć... Zresztą w trakcie gry czeka nas jeszcze kilka podobnych niespodzianek.

Akcja „Blue Shift” ma podobne zalety i wady, co „Opposing force”: autorzy potrafili świetnie nawiązać do dobrze znanej graczom sytuacji, jednak nie wyszli poza utarty schemat całkowicie liniowej fabuły. Ponadto gra znowu jest za krótka - około sześciu godzin rozgrywki to naprawdę mało.

Ciekawą innowacją jest wzbogacenie „Blue Shifta” o dodatek „High Definition Pack”, który zdecydowanie poprawia wygląd postaci i broni występujących we wszystkich częściach serii „Half-life”. Pamiętać jednak trzeba, że grafika wciąż oparta jest na zabytkowym już „silniku” „Quake 2”. Na rynku dostępne są programy wyprzedzające go o dwie generacje. Mimo to, grając w nocy i ze słuchawkami na uszach, wielokrotnie podskakiwałem na krześle, uchylając się przed atakiem obcego....

Wielka szkoda, że nie zdecydowano się na wprowadzenie innowacji w systemie uzbrojenia. Spore na to nadzieje dawały „Gunman chronicles” - gra sprzed pół roku, w której świetnie rozwinięto koncepcje walki rodem z „Half-life”. Niestety, tu powrócono do starego systemu, rezygnując z możliwości regulacji poszczególnych broni zależnie od naszych potrzeb.

„Blue Shift” bez wątpienia jest obowiązkową pozycją dla każdego fana strzelanek FPP. Mimo eksploatowania starych pomysłów ponowne wkroczenie w korytarze Black Mesa to świetna zabawa i dreszcz emocji. Mam tylko nadzieję, że zanim Sierra zaproponuje nam czwartą stronę barykady w postaci na przykład „Half-life: Alien side”, podjęta zostanie decyzja o zmianie „silnika” gry co najmniej na „Quake 3”...

Piotr Stanisławski

Piotr Stanisławski

Blue Shift

Producent: Sierra Studios

Dystrybutor: Play-it

Minimalne wymagania: PC Pentium II 266, 32 MB RAM

Cena: 99 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)