Dyktatorzy wirtualnych światów

Dyktatorzy wirtualnych światów

marcindmjqtx
23.12.2003 15:00, aktualizacja: 08.01.2016 12:53

Electronic Arts, producent „wirtualnego świata" Sims Online, zamknął gazetę założoną w internecie przez jednego z graczy, wykluczając z zabawy redaktora naczelnego i jego współpracowników. Producenci gier online coraz częściej przekonują się, że wirtualna rzeczywistość lubi wymykać się spod kontroli

Electronic Arts, producent „wirtualnego świata" Sims Online, zamknął gazetę założoną w internecie przez jednego z graczy, wykluczając z zabawy redaktora naczelnego i jego współpracowników. Producenci gier online coraz częściej przekonują się, że wirtualna rzeczywistość lubi wymykać się spod kontroli

Dyktatorzy wirtualnych światów

Electronic Arts, producent „wirtualnego świata" Sims Online, zamknął gazetę założoną w internecie przez jednego z graczy, wykluczając z zabawy redaktora naczelnego i jego współpracowników. Producenci gier online coraz częściej przekonują się, że wirtualna rzeczywistość lubi wymykać się spod kontroli.

Cyberdysydentem w „Sims Online" - zaludnionej przez ok. 200 tys. graczy wirtualnej rzeczywistości wzorowanej na popularnym symulatorze życia codziennego „the Sims"- okazał się Peter Ludlow, w „realu" profesor filozofii na University of Michigan (jego stronę osobistą można znaleźć pod adresem http://www-personal.umich.edu/~ludlow/). Jego wykroczenie polegało na tym, że na prowadzonej przez siebie stronie Alphaville (http://alphavilleherald.com/) opublikował tekst, w którym opisywał różne bolączki społeczne trapiące sztuczny świat Simów - uderzająco podobne do wymuszeń i prostytucji w świecie prawdziwym.

Ludlow natknął się na grupę graczy, którzy wymieniali wirtualny „seks" w grze na walutę świata Sims Online. Opisał także przypadek, w którym grupa graczy szantażowała nieznajomych obniżeniem ich rankingu (wystawieniem świadomie sfałszowanych złych opinii, które decydują w dużym stopniu o statusie gracza w wirtualnym świecie). Szantażyści odstępowali od swoich pogróżek po wpłacie na ich konto stosownej sumy simoleonów. Warto zaznaczyć, że simoleony - podobnie jak i waluty innych wirtualnych rzeczywistości - można wymieniać na prawdziwe dolary (np. na eBay).

Wkrótce po opublikowaniu tych relacji z Ludlowem skontaktował się przedstawiciel Electronic Arts, wydawcy gry, na której serwerach działa Sims Online. Zażądał usunięcia odsyłaczy do Alphaville z jego „biogramu" dostępnego dla każdego uczestnika gry. Ludlow twierdzi, że zrobił to - ale i tak kilka dni później otrzymał informację od producenta, że jego konto w grze zostało „permanentnie zamknięte" za naruszenie zasad umowy, na którą musi zgodzić się każdy uczestnik gry (list nie określał ściśle, które punkty umowy zostały złamane).

Egzekucja filozofa

Zamknięcie konta równało się wirtualnej egzekucji komputerowego wcielenia Ludlowa - Urizenusa, łysego, brodatego filozofa w brązowym habicie. W ten sposób Ludlow został pierwszym dysydentem w Sims Online skazanym na karę śmierci. Wszystko z powodu ujawnienia informacji kłopotliwych dla właściciela wirtualnego świata.

- Jeżeli chcieli mnie ocenzurować, nie udało się - mówił Ludlow w wywiadzie dla internetowego serwisu Gamespot.com (http://www.gamespot.com). Posypały się internetowe publikacje na jego temat - o dysydencie pisały m.in. Slashdot (http://www.slashdot.org) czy Salon (http://www.salon.com).

Dla Ludlowa - który od 1985 roku bierze udział w różnego rodzaju wspólnotach internetowych, studiując to, w jaki sposób kształtują normy społeczne w tych sztucznie stworzonych grupach - cała sprawa stanowi świetne świadectwo kłopotów, jakie mają twórcy (i uczestnicy) z wirtualnymi światami. Chociaż stanowią one najlepszy przykład inżynierii społecznej - rzeczywistości zaprojektowanej od podstaw w określonym celu, np. w przypadku Sims Online po to, żeby dać ludziom ciekawszą od czatów możliwość wspólnego spędzania czasu w sieci - szybko przenikają do nich patologie z „prawdziwej" rzeczywistości. Także władza zachowuje się tak jak w prawdziwym świecie. Za ujawnienie prawdy o tym, że nie wszystko jest piękne w Sims Online, dyktatorzy - administratorzy serwera - skazali dysydenta na „odłączenie".

Świat wirtualny, a może prawdziwy?

Autorzy wirtualnych światów - gier zyskujących stopniowo coraz większą popularność - mają od dawna kłopoty z kontrolowaniem graczy. Do legendy przeszło zabójstwo teoretycznie nieśmiertelnego „Lorda British", władcy świata Ultima Online (Richard Garriott, twórca gry, zapomniał pewnego razu „włączyć nieśmiertelność" i zabójcy skorzystali z okazji). Nikogo już nie dziwi, że zamki, pałace czy domy w sieciowych rzeczywistościach kupuje się i sprzedaje za jak najbardziej prawdziwe dolary. Kiedy dwa tygodnie temu szefowie Ultimy Online wprowadzili do gry drobną poprawkę umożliwiającą łatwiejsze zarabianie wirtualnych pieniędzy, wywołali tym w gospodarce gry falę dewaluacji i krzyk oburzenia ze strony graczy, którzy niedawno jeszcze wymieniali jednego prawdziwego amerykańskiego dolara na ok. 10 tys. złotych monet w Ultimie (kurs spadł i stracili).

Ludlowowi światy wirtualne dostarczają wygodnego punktu wyjścia dla filozoficznych refleksji. - Gdzie leży granica pomiędzy światem rzeczywistym a stworzonym? - pyta. - Ten rozdział wcale nie jest tak oczywisty, jak nam się wydaje.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)