Draw Slasher - recenzja. Posiekaj swoją vitę

Draw Slasher - recenzja. Posiekaj swoją vitę

Draw Slasher - recenzja. Posiekaj swoją vitę
marcindmjqtx
01.05.2013 14:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Czy przeniesienie typowo smartfonowo-tabletowej produkcji na ekrany PlayStation Vita może się udać? Draw Slasher od warszawskiej ekipy Mass Creation jest świetnym przykładem na to, że tak.

Bohaterem Draw Slasher jest młody ninja o imieniu Hanzo. Otóż miłośnik przebierania się w czarną pidżamę i wymachiwania ostrym mieczem wraca z obozu treningowego do swojej rodzinnej wioski. Zamiast uśmiechniętych twarzy przyjaciół znajduje jednak zgliszcza. Co więcej, mieszkańcy (w tym mistrz) zostali porwani przez tajemniczych najeźdźców - Hanzo nie myśli więc długo i postanawia podjąć akcję ratunkową. Nie wie jednak jeszcze, że za całe zajście odpowiedzialne są pirackie małpy zombie. Wie natomiast, że ich przeznaczeniem jest ostrze miecza.

Prawie jak Fruit Ninja Siłą Draw Slasher jest niecodzienny system sterowania, któremu najbliżej do Fruit Ninja. Na dobrą sprawę nie są nam potrzebne gałki, krzyżak ani przyciski na vicie. Wszystko obsługujemy bowiem za pomocą przedniego ekranu dotykowego. Wodząc palcem po ekranie, wskazujemy, gdzie Hanzo ma pobiec, wykonując palcem cięcia, rozkazujemy natomiast, gdzie ma sieknąć swoją ostrą kataną. System jest niezwykle intuicyjny i przede wszystkim ma ogromne pokłady frajdy. Szczególnie podczas fragmentów, w których na ekranie pojawia się większa liczba przeciwników. Cięcie ich na kawałki to czysta przyjemność - animacja śmierci jest odpowiednio groteskowa, jucha sika litrami, choć lekko humorystyczna oprawa graficzna nie pozwoli Wam pomylić Draw Slasher z rzeczywistością. Trochę gorzej prezentują się fragmenty platformowe, gdzie przyjdzie nam na przykład przeskakiwać nad turlającymi się beczkami. Ruchy Hanzo są odrobinę opóźnione w stosunku do poczynań naszego palca, przez co łatwo wpaść pod wspomnianą wyżej beczkę lub znaleźć się dokładnie pod miotaczem ognia.

Od zera do bohatera Wracający z obozu treningowego Hanzo niewiele potrafi. Oczywiście poza wymachiwaniem mieczem. Wraz z zaliczaniem kolejnych etapów trybu fabularnego wskakuje na kolejne poziomy doświadczenia. A to wiąże się nie tylko z ulepszeniami zdrowia i wytrzymałości, ale przede wszystkim zdobywaniem nowych umiejętności. Czasem nieocenione okaże się podbijanie wszystkich znajdujących się na planszy wrogów wybuchem, innym razem trwające kilka sekund zwiększone obrażenia pozwalają nam nie tylko błyskawicznie pociąć zwykłych przeciwników, ale również zadać obrażenia opancerzonym wrogom, z którymi nie mamy szans, gdy używamy zwykłych ataków.

Skoro o wrogach mowa, to chylę czoła przed ekipą Mass Creation. Nie tylko ślicznie narysowali i zanimowali występujących w grze przeciwników, ale również dali czadu z ich różnorodnością. Potniemy więc zwykłych zombie piratów, wymachujące dwoma ostrzami małpy i odzianych w zbroje wielkich frankensteinów. Co ciekawe, przeciwnicy nie różnią się jedynie wyglądem i rozmiarem. Na ich pokonanie należy znaleźć sposób - czasem zajść od tyłu, kiedy indziej atakować bez ustanku, czekając, aż ci, zmęczeni ucieczką, staną się podatni na nasze cięcia. Podobnie bossowie - przy czym jedynym minusem jest długość kończących etap starć. Znalezienie odpowiedniego systemu trwa chwilę, męczy natomiast jego ciągłe powtarzanie przez kilka minut. Dobrze wyważono natomiast długość trybu kampanii - jego przejście powinno Wam zająć niecałe trzy godziny. W tym czasie przemierzycie siedem rozdziałów.

Wspomniałem o humorystycznej oprawie - ale to nie koniec żartów. Draw Slasher wielokrotnie nawiązuje do innych gier oraz filmów. Nasz mistrz na przykład to wypisz wymaluj Yoda z Gwiezdnych wojen. Pokonując ciskającego beczkami goryla, Hanzo zapyta natomiast, gdzie jest księżniczka.

Nie tylko opowieść Poza kampanią w Draw Slasher czekają na Was jeszcze dwa tryby rozgrywki. Wybranie trybu zręcznościowego pozwoli Wam zmierzyć się w dwóch konkurencjach - obronie bramy przed atakami przeciwników lub klasycznym przetrwaniu. Wyzwania to już jednak wyższa szkoła jazdy. Zadania są jasno określone i niejednokrotnie diabelsko trudne - pokonać kilkunastu przeciwników w sytuacji, kiedy trzeci ich atak kładzie nas trupem, to nie jest bułka z masłem. Podobnie jak konieczność zabijania jedynie określonego rodzaju wrogów. Ale są i wyzwania rekreacyjne - bo jak inaczej nazwać misję polegającą na cięciu nadlatujących owoców?

W grze znajdziecie również sieciowe tabele wyników. Będziecie na nich konkurować nie tylko ze wszystkimi graczami ze świata, ale również z osobami z listy znajomych. To niezła motywacja do zabawy.

Werdykt Draw Slasher w wersji na PlayStation Vita kosztuje 19 złotych, czyli ponad dwa razy więcej niż odsłony przeznaczone na smartfony i tablety. Ale to pieniądze, które warto wydać. Niecodzienne, jak na gry dla PS Vita, sterowanie rzuca zupełnie inne światło na konsolową zabawę. Gra jest dynamiczna i wciągająca - w zasadzie jedyne, co mi przeszkadzało, to ból ręki, który pojawiał się u mnie średnio po 30 minutach zabawy. Nie kupiłem vity dla tego typu gier, ale z chęcią przytulę kolejne podobne produkcje. Draw Slasher to dowód na to, że małe studia deweloperskie mogą się na tej platformie odnaleźć, jeśli oczywiście będą w stanie odpowiednio wykorzystać jej dobrodziejstwa. Przynajmniej tak dobrze jak warszawskie Mass Creation.

Paweł Winiarski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)