Gdyby się na chwilę zatrzymać i głębiej przeanalizować wydarzenia z pierwszej misji Splinter Cella, szybko można dojść do wniosku, że cała akcja wywiadowcza zorganizowana przez Trzeci Eszelon najprawdopodobniej wzięłaby w łeb, gdyby nie szemrane interesy sierżanta Lortkipanidzego.
Już w drugiej części tej misji nauczyliśmy się, że policja w Tibilisi nie należy do praworządnej, a za uszami ma nieraz więcej od bandziorów.
Nieprawe działania autoryzowane przez samego sierżanta komisariatu nr cztery sprawiły, że ten zdecydował o przeniesieniu kamery ochrony z pokoju przesłuchań do... kostnicy.
Gdyby tylko wiedział, że po kostnicy kręcić będzie się Sam Fisher...