Niewolnicy konwencji

Niewolnicy konwencji

Niewolnicy konwencji
gsg
19.07.2016 10:35, aktualizacja: 21.07.2016 08:51

Dziewczyna wciągnęła się ostatnio w gry logiczno-przestrzenne. Tak serio się wciągnęła, bo od czasu kiedy grała w przygodówki point and click i Airline Tycoon upłynęło już nieco wody w rzekach. Tymczasem pierwszy Portal podszedł jej tak, że przecierpiała naukę używania WSADu do poruszania się. Dla kogoś zagłębiającego się w świat gier to jak - nomen omen - nauka chodzenia. Przez drugą część przebiegła już o wiele sprawniej, a kiedy wczoraj uruchamiała Antichamber, przypomniałem znów krótko, jak wygląda szpon gracza: palec wskazujący na D, serdeczny na A, środkowy ruchomy między S i W, mały operuje Shiftem.

Antichamber wybrała sobie sama, poszukując w internecie "gier jak Portal". Takie Quantum Conundrum ("O! Piszą, że to od jednej z autorek sukcesu Portala!") odpadło, bo ponoć mocno zręcznościowe. Szczęśliwie miałem na kupce wstydu Antichamber. Śmialiśmy się, że świetnie jej pójdzie, bo jest reklamowana jako wymykająca się konwencjom gra logiczna, gdzie należy pozbyć się starych przyzwyczajeń. A przecież ona jeszcze nie ma przyzwyczajeń.

Naiwniacy.

Spędziłem przeszło tysiąc godzin w Soulsach i często powtarzam, że poziom trudności wynika tam z przyjętej konwencji. Przeciwnicy budzą respekt rozmiarami swoim i dzierżonego oręża. Ci mniejsi od gracza są od niego szybsi i mniej przewidywalni (to na was patrzę, kochane pieski) albo wyjątkowo żmudni w zabijaniu (nieśmiertelne japońskie galaretki, do których nie ma sensu podchodzić bez ognia). Spowija mnie opresyjny nastrój przemijania i rozkładu. Podświadomie godzę się, że jestem w tym świecie malutkim robaczkiem. Przegryzam się przez glebę, żeby dostać się, nawet nie wiem po co, dalej, do końca.

A później oglądam wariata, który przebiega przez grę nago.

Bo to tylko gra, bo rządzi się ciągiem zer i jedynek i po prostu można. Nie przyglądałem się Antichamber, bo już przy Portalach okazało się, że ciężko nam w tytuły jednoosobowe grać wspólnie. Ktoś musi się poświęcić i nie sterować. Kątem oka widziałem więc mieniące się kolory, kątem ucha słyszałem ambientowe dźwięki i uśmiechy, kiedy przebrnęła przez zagadkę. - I co? Jest w tym wszystkim jakiś sens? - Czasem wydaje mi się, że tak, a czasem nie bardzo - odpowiada, nie odwracając głowy od ekranu. I tak mija wieczór.

- Zmęczyłam się. Jak to wyłączyć? - Nie wiem, nie grałem przecież. Patrzę na ekran i pytam: - Nie masz tam wielkiego "EXIT"? - Nie wiem, jak tam wejść. Byłam tam, ale nie pamiętam. - Wow. Jesteś uwięziona w grze. To dopiero gra logiczna, gdzie musisz pokonać zagadkę, żeby ją wyłączyć. Wierna założeniom na każdym kroku.

Mija piętnaście minut. Ona liże ściany w przebytych już miejscach. Rozwiązuje dodatkowego puzzla. Wyjścia wciąż nie ma.

- Mogę zrobić CTRL+ALT+DELETE? - A zapisało się? Są jakieś savey? Żebyś nie straciła, co ugrałaś. - Samo się zapisuje. Weszłam tam, ale nie umiem wyjść i tak. Czuję się jak w Cube.

Kolejne pięć minut.

- Nie, serio. Mogę to CTRL+ALT+DELETE? Nie zepsuje mi się nic? Jestem zmęczona już. - Ej, nie wiem. To Twoja gra.

...

- Ha! Trzeba było długo przytrzymać Escape!

Paweł Kumor

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)