Morrowind 2016, prościej się nie da

Morrowind 2016, prościej się nie da

Morrowind 2016, prościej się nie da
gsg
19.09.2016 16:10, aktualizacja: 29.09.2016 01:29

Potrzebuję znów zagrać w Morrowinda. Pewnie większość z nas ma taką grę, do której systematycznie wraca mimo upływu lat. Bo zobaczył na streamie u kogoś, albo bo usłyszał motyw przewodni. Albo cokolwiek. Pewnie mało która, jeśli nie jest schludnym piexel-artowym dziełem sztuki, zachęca do wspólnego spędzenia czasu swoim wyglądem.

Dwuwymiarowe gry mają o tyle prościej, że np. na emulatorach pełno dostępnych jest filtrów graficznych. Takich, które może brutalnie, ale chyba wciąż lepiej niż niektórzy z wydawców potrafią podbić rozdzielczość, rozmazując nieco piksele. Albo nakładając na obraz efekt telewizyjnego odświeżania.

Ale dwuwymiarowe gry się skończyły. Te trójwymiarowe zaś, trochę jak ciosane z klocków, obłożono teksturami, które mają udawać konkretną fakturę czy przedmiot bez rysunkowych sztuczek, na które pozwalały wcześniej sprite’y postaci. Mój ukochany Morrowind po niemal piętnastu latach od premiery cierpi na chorobę niskiej rozdzielczości. W 2002 nikt nie myślał o 1080p. Ciekawe na ile do przodu przygotowywane są dzisiejsze gry. Czy lekcje zostały odrobione? Czy Ori and the Blind Forest będzie czarował tak samo w coraz wyraźniej rysującym się na horyzoncie 4k?

A może wydawcy już zacierają ręce na kolejne wznowienia wznowień, z teksturami, które opracowali sobie na piętnaście lat do przodu?

Morrowinda oczywiście można ratować modami. Jeszcze kilka lat temu miałem listę swoich wybrańców, nawet nie jakoś przesadnie rozległą. W końcu czymże było te dwadzieścia modyfikacji w obliczu zalecanego przez koneserów opracowania na dwadzieścia ekranów? Ale nie mam jej. Zgubiłem albo skasowałem w naiwnym przekonaniu, że pewnie mi się już nie przyda, a w razie czego znajdę w sieci pełno lepszych opracowań. Są, jak widać powyżej. I na ogół wiążą się ze żmudnymi godzinami ściągania dziesiątek plików i precyzyjnego konfigurowania gry w ustalonej kolejności. Efekt może (1) robić (2) wrażenie (3). I długo wydawało mi się, że to jedyna słuszna droga.

Celowo pomijam tu istnienie Morrowind Overhaul, którego każda kolejna wersja przebija się do portali dla graczy. Najlepiej rozreklamowana modyfikacja tytułu kaleczy klimat prowincji jak żadna inna. Artyści odpowiedzialni za nowe tekstury i modele często lekceważą projekt artystyczny nieco rysunkowego oryginału, chociażby przesadnie wygładzając twarze, zmieniając ich proporcje i dorzucając fantazyjne, jak spod lokówki, fryzury dla pań. A to tylko wierzchołek lodowej (a może w tym kontekście jednak Czerwonej) góry chybionych decyzji.

W ogóle trudno pośród dziesiątek dostępnych w sieci zamienników o takie, które wiernie trzymałyby się zamysłu projektantów. Najlepiej radził sobie z tym Mike Darknut, wieloletni dostawca kolejnych zestawów tekstur, który samodzielnie podbijał algorytmami rozdzielczość oryginałów, zachowując jednak ich kolorystykę. Bo Morrowind miał swoją paletę barw, często nieco zakurzonych czy przydymionych, nawet kiedy patrzeć na roślinność. W końcu Vvardenfell to wyspa co i rusz smagana popielnymi burzami, trawiona czarnomagiczną zarazą, której skutecznego odporu nie umie dać nawet trójka czuwających nad prowincją bóstw.

Dlatego nigdy nie uwierzę, że pokrywają ją strzeliste drzewa z bujnymi koronami. Oczekuję pokrzywionych kikutów, którym ciężko wyżyć nawet na bagnie. Które, jak wszystko w tej części Tamriel, z każdym dniem walczą o przetrwanie. A taki Overhaul nie dość, że proponuje bagna Gorzkiego Wybrzeża obsadzić wieczniezieloną sekwoją, to jeszcze przysłania nią morską latarnię.

Z ratunkiem przyszedł reddit, gdzie zaproponowano mi Morrowind Watercolored. Ktoś ze społeczności modderów borykał się z podobnymi do moich wątpliwościami i wpadł na pomysł, żeby wszystkie tekstury poddać działaniu akwarelowego filtra. Ja z miejsca się zakochałem.

Oczywiście rozwiązaniu temu daleko do ideału, ale nagle okazało się, że można sobie Morrowinda skonfigurować od podstaw w dziesięć minut. Zamiast kilkudziesięciu paczek, starczą trzy. MGE XE, dzięki któremu zwiększymy zasięg widzenia i wedle uznania dołożymy efekty typu bloom czy HDR, wspomniany akwarelowy zestaw i MCP - kolekcja przydatnych patchy, konieczna o tyle, że np. STEAMowa wersja gry nie zobaczy alternatywnych tekstur bez jej użycia. To jakieś dziwaczne przeoczenie Bethesdy w wydaniu gry dostępnym na platformie Valve.

Ja w swojej konfiguracji dołożyłem do MGE jeszcze ziarnisty, filmowy filtr z przewodnika STEP.

Jiub znów obudzi mnie z dziwacznego snu. On jeszcze tego nie wie, ale kiedyś, za rozprawienie się z plagą nękających Vvardenfell skrzekaczy, obwołają go świętym. Ja też jestem już na nie przygotowany. Zainstalowałem moda zliczającego, ile już wybiłem.

Paweł Kumor

(Screeny w pełnej rozdzielczości dostępne na moim dysku sieciowym)

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)