Assassin's Creed: Unity - recenzja

Assassin's Creed: Unity - recenzja

Assassin's Creed: Unity - recenzja
marcindmjqtx
12.11.2014 16:52, aktualizacja: 30.12.2015 13:26

Rok temu recenzję Assassin's Creed IV: Black Flag zacząłem od wymienienia rzeczy złych, których nie poprawiono, a które od lat stanowią słabe strony serii. Naprawdę liczyłem, że tym razem będzie inaczej, że przenosiny w czasy rewolucji francuskiej coś zmienią. W końcu ta odsłona wyszła już tylko na nowej generacji konsol, to znów zupełnie nowy bohater, okazja na nowy start... Ech, nadziejo, matko głupców...

Było źle, jest gorzej Nie rozumiem, jak tyle lat po Batman: Arkham Asylum można serwować graczom tak złą mechanikę walki. Wydawało się, że już powszechnie wiadomo, jak zrobić to tak, by było i zręcznościowo, i porywająco, i nieprzesadnie skomplikowanie. Tegoroczny Shadow of Mordor pokazał, jak twórczo wykorzystać utarte już schematy. Remember Me z ubiegłego roku - średnio przecież przyjęte - udowodniło, jak dokleić do nich coś zupełnie nowego. Da się? No da się! Ale nie, twórcy Assassin's Creed pozostają na to ślepi i głusi. Zbyt oczywista kontra przeszkadzała graczom? OK, to usunięto ją i zamiast tego pozwolono na parowanie ciosów. Ale że to w większości przypadków pozwala na wykonanie czystego ataku, to z kontry pod jednym przyciskiem zrobiła się pod kontra pod dwoma. Czy zmieniło się coś poza tym? Niespecjalnie.

W polskiej (kinowej) wersji językowej sporo jest niedoróbek. To raczej drobne błędy, które nie zaburzają odbioru całości, ale sprawiają wrażenie, że tłumacze mocno się spieszyli.

Owszem, tym razem faktycznie jest trudniej, a na zbyt niski poziom trudności też w końcu zawsze narzekaliśmy. Sęk w tym, że trudno jest nie dlatego, że wrogowie ustawiają się lepiej czy są bardziej aktywni, bo są tak samo pasywni i głupi jak zawsze; nie jest trudno dlatego, że w walce trzeba popisać się umiejętnościami i wyczuciem czasu, bo poza koniecznością parowania cały czas szaleńczo wali się tu w jeden przycisk. Nie - trudno jest głównie dlatego, że wysokopoziomowi przeciwnicy zabijają bohatera jednym albo dwoma ciosami. Remedium na to? Kupić lepszą broń i zbroję. Tak się jednak składa, że zdobycie wymaganych pieniędzy nie jest proste i wymaga naprawdę sporo grindowania, tym bardziej że zwykłe przedmioty użytkowe - lekarstwa, wytrychy itp. - są dość drogie. Teoretycznie nie ma w tym nic złego, w końcu zwykle w AC o pieniądze było za łatwo, więc chociaż pod tym względem jest lepiej. Niby tak, gdyby nie to, że przesadzono w drugą stronę - franki zdobywa się powoli, a dobre przedmioty są koszmarnie drogie. Ale, wiecie, rozumiecie, nawet najlepszy sprzęt można odblokować już na początku gry - wystarczy zapłacić prawdziwymi pieniędzmi. Witajcie w wesołym świecie mikrotransakcji, gdzie nie liczy się satysfakcja gracza z zabawy, ale możliwość skłonienia go do sięgnięcia po kartę kredytową.

fot. Poly

Było gorzej, jest źle Paweł Winiarski: Unity przypomina mi przemiłe chwile spędzone z AC2. Nigdy nie oczekiwałem po tej serii ani biegania po lesie, ani pływania statkami. Wirtualny Paryż jest przepiękny, historia wciągająca, a na techniczne niedociągnięcia (spadki animacji, 2 razy wyleciałem za mapę, czasem kuleje kolizja obiektów) przymykam oko. Bo zakochałem się w Paryżu. Warto!

Momentami irytująco trudna - ale przede wszystkim przerażająco nudna - walka zmusza więc gracza do skradania. Tym razem dodano specjalny przycisk, który pozwala bohaterowi poruszać się po cichu. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, choćby w problemach z przyklejaniem się do i odklejaniem się od ścian. Albo w braku prostego sposobu na zwabienie przeciwników. W braku możliwości szybkiego przeskoczenia osłony. W skopanym Orlim Wzroku, który nie tylko jest nieestetyczny, ale też często nie pozwala stwierdzić, gdzie dokładnie znajduje się dany strażnik albo w którą stronę patrzy. W kiepskim designie poziomów. W sokolim wzroku przeciwników i ich żałosnej sztucznej inteligencji. Skradanie w Unity to loteria - czasami szło mi perfekcyjnie, a czasami wrogowie nagle mnie zauważali, bo bohater nie chciał schować się za osłoną albo zamiast wyskoczyć elegancko przez okno, wskakiwał na stół obok. Gra często zmienia się w walkę nie z Templariuszami, a z drętwym sterowaniem czy niedoróbkami.

fot. Poly

Swoją drogą, Unity nie tyle każe zawiesić niewiarę, co schować ją w najgłębszej możliwej dziurze. To nic, że bohater nosi wielką pałę nabijaną kolcami, zawsze może schować się w tłumie na balu, choćby ten składał się z zaledwie dwóch osób. Zabawnie też jest, gdy trzeba skradać się pośród niezależnych postaci - te w ogóle nie zwracają uwagi na chowającego się za stołem typa w kapturze, a na bryzgających krwią, umierających strażników reagują co prawda paniką, ale nie zawsze i nie wszyscy. Niektórzy po prostu stoją i konwersują dalej (ot, Francuzi). Pewnie, w Assassin's Creed zawsze było takich rzeczy sporo i przymykało się na to oko, ale Unity wielokrotnie wkracza na nowy poziom absurdu. Szkoda, bo przez to świat gry, choć wypchany ludźmi, nie sprawia wrażenia wiarygodnego, jest jedynie makietą do zabawy w Asasynów i Templariuszy.

Wszystko jest dozwolone (poza tym, co jest zepsute) Zmienił się także parkour. Nowości sprawiły, że... jeszcze mniej zależy od grającego. Bo tak, teraz można szybko zejść z budynku, szkoda tylko, że bohater robi to zupełnie automatycznie, gracz nie ma nawet szansy na wybór ścieżki. Podczas zwykłego biegania po mieście postać także często wybierała inną drogę, niż tę, jaką chciałem. Nie jest to może wielka wada, ale odnosiłem wtedy wrażenie, że gra "myśli za mnie", a tak być chyba nie powinno.

fot. Poly

Unity to zresztą istny festiwal błędów i niedoróbek. Przykłady? Proszę: umierający przeciwnicy często wykrzywiają się w dziwacznych pozach. Wielokrotnie blokowałem się na ścianie albo murku, gdy przez kilka chwil bohater nie miał ochoty ruszyć w żadną stronę. Także podczas wspinania się na budynki często zacinałem się, bo postać nie widziała, że może iść dalej. Napotkałem niewidzialne ognisko (dawało światło!) i maszerujących ludzi zacinających się na obiektach świata gry. Niby to wszystko drobnostki, ale tego - kolejny rok z rzędu! - jest na każdym kroku zatrzęsienie. Wydawało się, że beznadziejna akcja kamery to relikt sprzed lat, ale tu wiele razy podczas walk, szczególnie w pomieszczeniach, nie widziałem wrogów wokół siebie. Nie wiem też, co stało się z animacjami, które zawsze w serii stały na wysokim poziomie. Tym razem pojedynki na miecze przypominają tańce w kisielu, są drętwe i dziwnie "pływające" - to już w Prince of Persia: Warrior Within było chyba lepiej. Ale najgorsze i tak jest to, że gra potrafi gubić klatki i żabkować wręcz tak, że nie da się grać. Jeszcze przed oficjalną premierą pojawiła się drobna łatka, po której zrobiło się lepiej, ale pokazy slajdów ciągle się zdarzają.

Rewolucja bez rewolucji Marcin Kosman: Unity to takie AC2, tyle że z Paryżem zamiast Toskanii i Arno w miejscu Ezio. Technicznie gra zawodzi - ceną za wiele otwartych budynków i tłumy ludzi jest niestabilny framerate, masa błędów i momentami koszmarna animacja. Średnio wypada sterowanie, słabo walki. Do gry przyciągają niezłe misje fabularne i dwa doskonałe pomysły - śledztwa w stylu Sherlocka Holmesa i zagadki Nostramadusa. No i bardzo przyjemna kooperacja, szkoda że niepromująca działania po cichu. Słowem: można.

Pomysły na fabułę także twórcom ewidentnie skończyły się kilka części temu. Główny bohater, Arno Dorian, to kolejna iteracja bucowatego Ezio Auditore da Firenze, tym razem z towarzyszką (i wybranką serca) u boku. By nie zdradzać za wiele, powiem tylko, że historia ma swoje gorsze i lepsze momenty, ale, ogólnie rzecz biorąc, nie jest to produkcja, w którą warto byłoby grać dla fabuły. Szkoda, że najciekawsze wątki zakończono w najbardziej trywialny sposób albo nie zakończono ich wcale. Kto lubi historyczne wtręty w serii, ten znów znajdzie ich tu całą masę, zawiedzeni będą za to miłośnicy wątku współczesnego. Gra mocno akcentuje go na początku, ale potem prawie zupełnie o nim zapomina. Historia rozpoczęta wraz z zakończeniem Assassin's Creed 3 ciągle nie ma ciągu dalszego, niewiele dowiadujemy się także na temat Przedwiecznych czy artefaktów Edenu.

Czy Unity ma więc jakieś jaśniejsze punkty? Owszem, ma - punkt jest przynajmniej jeden, za to wielki jak sam Paryż. To właśnie on, świat gry. Nie tylko jest przepiękny, nie tylko pozwala na wejście do wnętrz wielu budynków, co w serii jest nowością, nie tylko tchnie niezwykłą atmosferą rewolucji francuskiej, jest także absolutnie po brzegi wypchany najróżniejszymi rzeczami do zrobienia. Setki znajdziek to standard, ale w Unity są także dosłownie dziesiątki dziesiątek najróżniejszych misji pobocznych. I tym razem, w przeciwieństwie do Black Flag, twórcom nie brakowało na nie pomysłów. Nawet, wydawałoby się, proste zadania często składają się z kilku części, są różnorodne i pomysłowe (całe szczęście o wiele rzadziej trzeba kogoś śledzić). Mistrzostwem świata są szczególnie misje detektywistyczne, gdzie należy wykryć sprawcę zbrodni analizując poszlaki. Gra nie prowadzi wtedy po sznurku, ale oddaje graczowi swobodę - pozwala mu nawet oskarżyć złą osobę. Podobnie jest w misjach, w których należy rozwiązywać zagadki Nostradamusa - krótkie czterowiersze zawierają wskazówki dotyczące miejsc w Paryżu, gdzie znajdują się kolejne tajne znaki. Nie ma żadnych podpowiedzi, gracz sam musi zajrzeć do bazy danych, pomyśleć, pokombinować i rozejrzeć się wokół.

fot. Polygamia

Swobody nie brakuje również w najważniejszych misjach fabularnych, gdy trzeba eliminować Templariuszy. Unity udaje wtedy, że jest Hitmanem - rzuca gracza na otwarty teren i daje mu, teoretycznie, wiele możliwości dotarcia do ofiary, oferując poboczne aktywności, które pozwalają ułatwić sobie zadanie. A to można przekupić sprzątaczkę, by zostawiła otwarte okno, a to uwolnić więźniów, a to ukraść klucze do tajnego przejścia... Jest na pewno ciekawiej niż w poprzednich częściach, szkoda tylko, że możliwości nie ma jednak zbyt wiele. Jedna czy dwie w obrębie jednej misji jeszcze wiosny nie czynią. Co nie zmienia faktu, że w Unity o wiele mocniej czuje się, że jest się asasynem, niż kiedykolwiek wcześniej.

Do asasyństwa trzeba dwojga? Bardzo mocno promowany przed premierą tryb kooperacji dla maksymalnie czterech graczy stanowi tak naprawdę odrębną część gry. To po prostu zestaw misji, które najlepiej wykonywać ze znajomymi - próby przechodzenia ich po cichu z losowymi osobami są raczej skazane na porażkę, bo nie pomyślano nawet o najprostszych sposobach na komunikację (a wystarczyłyby gesty w stylu Dark Souls). Zadaniom nie sposób jednak odmówić dopracowania - mają swoje scenki przerywnikowe i fabułki, gdzie pojawiają się historyczne postaci, składają się z kilku części, wykorzystują charakterystyczne punkty Paryża, są pełne i skradania, i walki, i biegania po mieście. Choć mogłyby, po prawdzie, bardziej wymagać ścisłej współpracy, bo ta jest mocno opcjonalna. Tak czy inaczej, są niewątpliwie miłym dodatkiem - kładzie je tylko to, co kładzie także tryb dla jednego gracza...

fot. Poly

W Unity fantastyczna nadbudowa - dziesiątki różnorodnych zadań, setki znajdziek, mnóstwo rzeczy do odblokowania (pozwolę sobie przemilczeć mikrotransakcje) - stoi na wyjątkowo kiepskiej podstawie. Co mi po tylu przemyślanych misjach, skoro rdzeń gry irytuje i odrzuca? Walka jest badziewna, skradanie ciągle niedorobione, a freerunning nadal w wielu aspektach wymaga poprawy. Podobne błędy trawiły Black Flag, ale wtedy grę ratowały statki, Karaiby i piraci. Brakowało miast - liczyłem, że powrót do Europy będzie dla serii nowym otwarciem, szansą na naprawienie tego, co od lat było złe. Zawiodłem się. Jeśli więc macie zagrać w tym roku w jakiegoś naprawdę znakomitego i innowacyjnego Assassin's Creeda, wybierzcie... Shadow of Mordor. Unity polecam tylko wtedy, jeśli liczy się dla was ilość, a nie jakość.

Tomasz Kutera

Platformy:PS4, Xbox One, Windows Producent:Ubisoft Wydawca:Ubisoft Dystrybutor:Ubisoft Data premiery:13.11.2014 PEGI:18 Wymagania: Intel Core i5-2500K - 3.3 GHz albo AMD FX-8350 - 4.0 GHz; 6 GB RAM; NVIDIA GeForce GTX 680 albo AMD Radeon HD 7970 (2 GB VRAM)

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Assassins Creed: Unity (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)