Z uKosa: PlayStation Portable. Życie i twórczość.

Z uKosa: PlayStation Portable. Życie i twórczość.

Z uKosa: PlayStation Portable. Życie i twórczość.
marcindmjqtx
22.04.2009 00:36, aktualizacja: 15.01.2016 15:51

Sony PSP startowało 4,5 roku temu z pozycji hi-endowego przedmiotu pożądania i symbolu  przenośnego grania nowej epoki. Miało odesłać do lamusa zabawkowe twory Nintendo i postawić na  multimedialność, a nowy nośnik, sposób dystrybucji i rozwiązania rychło miały stać się  powszechnie obowiązującym standardem. Nie udało się, niemniej nie można jednoznacznie ocenić  obecnego statusu PSP na rynku. Walkman XXI wieku, jak określił konsolę Ken Kutaragi po raz  pierwszy pokazując ją światu, czy odpustowy brelok z pieczęcią jakości Tesco Value? Jak na złość,  prawda zawsze musi leżeć pośrodku.

Jak dziś pamiętam maj 2005 roku, pół roku po japońskiej premierze, gdy w Los Angeles, w trakcie  E3, nabyłem przenośne cacko Sony. Zdrowo przepłacając u lichwiarza i kupując do kompletu Wipeout  Pure dwa razy drożej niż nakazywałby rozsądek. Czułem się co najmniej dziwnie na największej  growej imprezie roku, po raz pierwszy grając na Xboksie 360 i oglądając pierwsze gry na  PLAYSTATION 3 (wtedy jeszcze naiwny nawet nie śmiałem przypuszczać, że to jedynie "wizje  twórcze"), z niecierpliwością wyczekując momentu, gdy znajdę się w hotelu i dam się pochłonąć  Wipeoutowi i Lumines. Europejska premiera miała nastąpić dopiero kilka miesięcy później -  oczywiście w pierwotnej wersji premiera miał się odbyć w ten sam dzień co w USA, ale Sony słynie z  niedotrzymywania podobnych obietnic (co szybko potwierdziło przy premierze PLAYSTATION 3). Dzięki  takiemu obrotowi sprawy mój barometr lansu już nigdy później nie osiągnął tak wysokiego pułapu.

PSP zachwycało fantastycznym ekranem i jakością gier, mimo że najczęściej przerzucanych z pewnymi  modyfikacjami z innych platform. Zagrać w pociągu w Burnouta albo Pro Evolution Soccer? W Tales  of Eternia w parku? W wannie w Maddena? Po przeminięciu pierwszej fali entuzjazmu pojawiły się  głosy, że konsola nie ma gier napisanych od początku do końca z myślą o niej. Sony wzięło sobie  echo rynku do serca i wypuściło Pursuit Force, Daxtera, dwa Syphon Filtery, wreszcie najbardziej  zjawiskowe ze wszystkich LocoRoco.

Więcej niż sprzedaż konsoli mówiły firmie głosy krytyków. Format UMD, który troszkę na przekór  logice upchnięto w PSP, nie miał szans stać się "miniaturowym DVD", choć japoński koncern  zainwestował duże pieniądze w wydawanie filmów na optycznych dyskach. To, co mieściło się na DVD,  trzeba było przy przeniesieniu na UMD zdrowo okroić - mała płytka mieściła niespełna 1,8 GB  danych. W pierwszej kolejności wylatywały dodatki i bonusy, co poddawało w wątpliwość zasadność  cen wydawnictw na UMD, zazwyczaj przekraczających te z DVD. Szybko stało się jasne, że format  kariery nie zrobi.

Nietrafione okazały się kampanie reklamowe, z których Sony zawsze słynęło. Najpierw zdenerwowali  się mieszkańcy Nowego Jorku, Filadelfii i San Francisco, w których mury budynków pokrywali farbą  zatrudnieni przez koncern wirtuozi graffiti. Tłumaczono, że wszystko było umówione z  właścicielami nieruchomości i reklamy PSP nie stanowią aktu wandalizmu, ale burmistrz Filadelfii  z miejsca zagroził pozwem. Nieprzyjemnie było też w Manchesterze, gdzie plakat z napisem "Take a  running jump here", powieszony w okolicy platformy komunikacyjnej, mógł prowokować do  spontanicznego złamania sobie karku. Najgłośniej było o plakatach w Holandii, promujących biały  model PSP, na których biała kobieta trzymała czarną za szczękę i ogłaszała nadejście nowego  wariantu kolorystycznego sprzętu. Kraj Tulipanów od pewnego czasu konsekwentnie porzuca wizerunek  liberalnego państwa, nie dziwiło więc, że głosy potępiające rasistowski wydźwięk plakatów  przypominały co zabawniejsze wyskoki konserwatywnej tłuszczy z Polski. Oburzenie przyczyniło się  do usunięcia plakatów i rezygnacji z rozszerzenia kampanii o inne kraje. No proszę, a w Polsce  nikt się oburza, gdy w czasie żałoby narodowej McDonalds opuszcza do połowy flagi z reklamami  śniadań.

PSP radziło sobie nieźle, bo sprzedaż 50 milionów konsol w ciągu 4,5 lat to wynik imponujący.  Jeśli zestawić go z popularnością Nintendo DS (ponad 100 milionów), takiego wrażenia już nie  robi, nie zapominajmy jednak, że przenośny sprzęt Sony to pierwsza konsola przenośna nie-Nintendo, który  osiągnął podobny sukces. Spoglądając na starcie w tych kategoriach można zatem osiągnięcie  koncernu docenić. To odmienny rynek od poletka konsol stacjonarnych, bo choć często pojawiają się  nowe, odchudzone i bardziej funkcjonalne modele, to walka na technologię jest mniej istotna od  walki na software. A tu PSP radziło sobie coraz gorzej.

Przykra mizeria dotknęła posiadaczy czarnego monolitu zwłaszcza w roku 2008. W przeciągu 12  miesięcy na PSP ukazało się niespełna 80 gier, a prawdziwe hity można było wymienić na palcach  jednej dłoni przeciętnego przybysza z kosmosu. Poza Pataponem, God of War: Chain of OlympusSecret Agent Clank, Crisis Core: Final Fantasy VII, Echochrome, Flow, kontynuacjami LocoRoco oraz  kilkoma innymi nie było w co grać. Susza dawała się szczególnie we znaki w kwietniu (ledwie dwie  premiery), co wydaje się zrozumiałe, jak jednak wytłumaczyć fakt, że w grudniu nie ukazało się  absolutnie nic? PSP było największym przegranym zeszłorocznych świąt. Nie przegrało walki o  miejsce pod choinką, bo nawet do niej nie stanęło, oddając Boże Narodzenie walkowerem.

Co dalej z tym sprzętem, nadal przecież sympatycznym, mocnym, imponującym możliwościami? Sony  wreszcie się obudziło i przystąpiło do ofensywy, dzięki czemu rok 2009 zapowiada się na najlepszy  w historii maszynki. W przestrzeń bez kabelków przeniosą się MotorStorm i LittleBigPlanet, będą  Assassin's Creed i Rock Band, ma się pojawić pierwsza odsłona Persony. Soczyste portfolio, ale to  nadal zagrywki bezpieczne, bazujące na sprawdzonych markach. Liczby nie kłamią, dlatego w Top 10  najwyżej ocenianych gier na PSP według GameRankings tylko jedna narodziła się na tym sprzęcie -  to fantastyczne Lumines. Człon "Portable", zapewne wbrew woli autorów nazwy i oficjeli Sony,  okazał się mieć drugie znacznie, bo faktycznie to platforma "nadająca się do portów” - i wobec  tego faktu nie dziwi druzgocząca przewaga Nintendo DS.

Jest jednak szansa, że przenośniaka Sony będziemy wspominać po latach z innych powodów niż tylko  sentymentu. To promowanie sprzedaży za pośrednictwem sieci. Już teraz niektóre tytuły można  kupować za pośrednictwem PlayStation Network i zachowywać bezpośrednio na karcie pamięci, a w  przyszłości udział tej formy sprzedaży będzie rósł. Również z powodu nieopłacalności produkcji  UMD. Może nietrafiony format jednak odegra pozytywną rolę w dziejach branży?

Marcin Kosman (autor jest redaktorem PSX Extreme)

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)