Wrażenia: Killzone 2

Wrażenia: Killzone 2

Wrażenia: Killzone 2
marcindmjqtx
02.02.2009 17:28, aktualizacja: 11.01.2016 18:31

Zanim siedliśmy w redakcyjnym zaciszu z własną płytką Killzone 2 miałem wrażenie, że wiemy już o tej grze wszystko. Widzieliśmy już genialne intro, mieliśmy również szansę zagrać w jeden z początkowych poziomów i chociaż nie był dokończony to już wtedy robił bardzo dobre wrażenie. Nic nas jednak nie przygotowało na to jak Killzone 2 prezentuje się ostatecznie.

Zanim jednak przejdziemy do wychwalania i zachwalania musimy sobie jedną rzecz wyjaśnić. Killzone 2 nie wyznacza nowej jakości jeśli chodzi o jakość tekstur, ba biegając z lupą pewnie znajdziemy kilka gorszych i już będzie materiał dla wojen fanów. Podobnie jest z geometrią poziomów, przynajmniej tych początkowych, bo tak naprawdę większość czasu biegamy po prostych korytarzach/ścieżkach, a gdy wsiadamy do jakiegoś pojazdu to okazuje się, że jesteśmy ograniczeni dziwnie małym polem ruchu i równie dobrze moglibyśmy stać w miejscu. To wszystko jednak nie ma wielkiego znaczenia, bo od pierwszego uruchomienia Killzone 2 czujemy, że mamy w rękach oszlifowany diament.

4 lata, które otrzymało Guerrilla Games i Sony nie poszły na marne. Tutaj naprawdę nie zwraca się uwagi na drobnostki, bo jest się przytłoczonym wszystkimi świetnie wykonanymi elementami. Największe brawa należą się oczywiście za oświetlenie i klimat. Oba te elementy to obecnie najwyższa światowa liga, jeśli chodzi o konsole i naprawdę ciężko wskazać inne gry, w których tak dobitnie odczuwamy, że jesteśmy w zawierusze wojennej. W zasadzie Guerrilla dość często ustawia punktowe oświetlenie w ten sposób byśmy mogli się przyjrzeć jak świetnie udało im się wykonać cienie i przyznam szczerze, że na początku ciągle łapałem się na tym, że zatrzymywałem się i przyglądałem jak to wszystko wygląda. Szczególnie przez te wszystkie efekty, którymi jesteśmy ciągle atakowani w grze. Na początku stwierdziliśmy nawet, że deweloper przesadził z efektami cząsteczkowymi, bo choć dym wygląda bosko to miejscami naprawdę niewiele widać, ale to jeszcze bardziej pogłębia efekt realności, w końcu na polu walki nie możemy wybrać jaką mamy widoczność.

W same grze doszło kilka małych smaczków jak odgłos przypominający nam, że właśnie kończą nam się naboje w magazynku. Nie są to zmiany definiujące gatunek i wpływające na nasze przyszłe postrzeganie strzelanek z perspektywy z pierwszej osoby, ale jeśli chodzi o dynamikę i tempo rozgrywki to z pewnością na jakiś czas Killzone 2 wyznaczy standardy i kolejne tytuły będą musiały się z nimi mierzyć. Cierpi na tym jedynie odrobinkę fabuła, która po wielkim wstępie sprowadza się do „pójdź tam i zniszcz to” bez większego sensu, ale w końcu jesteśmy tylko jednym z wielu żołnierzy na polu walki. Nawet z naszym oddziałem jakoś niespecjalnie się integrujemy, bo chociaż często biegamy z jakimś kumplem to dialogi umykają i stają się tylko tłem, bo zaraz wyskakuje 20 Helghastów, którzy otwierają do nas ogień.

Początkowo trudno również zaakceptować polskich aktorów, którzy po prostu jakby nie pasowali do przydzielonej im roli. Najgorzej na tym tle wypada Rico, który brzmi zbyt ładnie i czysto, jakby przyszedł nie z tej bajki. Pomijam już kwestię przekleństw, które zostały zamienione na „cholera” i „niech to szlag”, ale przede wszystkim słychać, że rozmowy te są zbyt czyste i jakby nieadekwatne do wybuchów i wystrzałów, które słyszymy w tle. Mimo wszystko po chwili idzie się przyzwyczaić, jednak ponieważ Sony nie dało nam wyboru i mamy albo polskie napisy i dialogi albo tylko angielskie to sami musicie podjąć decyzję co wybrać. Osobiście chciałbym, żeby Sony nie stawiało jednak tak bardzo graczy pod ścianą, w końcu wystarczyłaby możliwość wyboru w opcjach.

Śmieszne wydaje się to, że chłopaki z oddziału alfa jak mówią, tak myślą, czyli nie wykazują się specjalną inteligencją i raczej często trzeba do nich podbiegać i podnosić ich elektrycznym promieniem leczącym. Względem bety zmieniono jego wygląd na moim zdaniem gorszy, bo wtedy przypominał jeszcze w jakiś sposób błyskawicę, a teraz jest nie wiadomo czym i śmieszy troszkę, szczególnie gdy strzelamy nim w leżącego obok kompana, który woła „Pomóż mi wstać” czy coś podobnego. Na szczęście Helghaści również nie wyskakują powyżej pewnej średniej, więc raczej nie będziecie mieli problemów z bohaterskim wyrzynaniem ich w setkach (są za to trofea!).

Pomimo tego nie mam wątpliwości, że początek to tylko wstęp do ciekawszych poziomów i większego zawiązania fabuły, co jeszcze bardziej podniesie wartość Killzone 2. No i oczywiście jest jeszcze multiplayer, który powinien być ukoronowaniem 4 lat oczekiwań i jasno wskazać, kto w tym roku jest królem. Zgodnie z prośbą Sony Computer Entertainment Polska, te wrażenia, jak i pełna recenzja ukazują się z opóźnieniem, czyli ostatecznej oceny spodziewajcie się 6 lutego i wtedy też obiecuję Wam dużo bardziej obszerny materiał opisujący wszystkie blaski i rysy na tym diamencie, bo nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia z diamentem.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)