WET - recenzja

WET - recenzja

WET - recenzja
marcindmjqtx
26.10.2009 09:39, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Gra Co się stanie jeżeli stylistykę filmów Quentina Tarantino, a zwłaszcza Kill Billa, spróbujemy przenieść do świata gier? Powstanie WET. Najeżona intensywną akcją gra, o pięknej zabójczyni, która się kulom nie kłania. To stwierdzenie, choć doskonale oddaje charakter gry, nie mówi jednak nic o jej mechanice. Muszę zatem dodać, że twórcy postanowili zaserwować nam miks strzelanki, slashera i elementów platformowych, czyli typową grę akcji z widokiem zza pleców naszej bohaterki. Ogromny nacisk położono też na efekt bullet-time, czyli znane choćby z Matrixa zwolnienie czasu, w którym możemy dokonywać różnych karkołomnych wyczynów. A w zasadzie musimy, bo inaczej Rubi (bohaterka gry) nie przeżyje w starciu z hordami przeciwników. Gracz WET powinni zainteresować się przede wszystkim fani wspomnianego reżysera, którzy poczują się w wykreowanym świecie jak w domu. Na wrażenie obcowania z jednym z dzieł Tarantino wpływ mają grafika, muzyka a także postacie i niespodziewane przerywniki filmowe rodem z Grindhouse. Niestety zabrakło trochę autoironii jaką miał Kill Bill. Nad przygodami Rubi pochylić się mogą również fani Stranglehold, którzy polubili strzelanie przy zwolnionym upływie czasu, bo tutaj to praktycznie jedyna skuteczna metoda walki. Również wielbiciele slasherów i szybkich strzelanin (bo chwilami miałem wrażenie, że WET to właśnie taki slasher, tyle, że z bronią palną) mogą spróbować.

Rozgrywka Jak już wspomniałem WET łączy w sobie konieczność niemal nieustannego zwalniania czasu, szalonych akrobacji i walki z kilkoma postaciami jednocześnie. Mimo niezwykle intensywnej akcji, która cały czas prze do przodu, gra nie jest specjalnie trudna. Owszem, pod koniec na normalnym poziomie trudności kilka razy zaklniecie pod nosem, ale najczęściej chodzi jedynie o dobre zaplanowanie kolejności działań.

To przyda się zwłaszcza na specjalnych arenach, które urozmaicają poziomy. Ich idea polega na wpuszczeniu nas na zamknięty teren, na którym znajduje się kilka bram, przez które napływają kolejne fale wrogów. Drzwi należy zamknąć kilkoma cięciami katany (co np. spuści na otwór głaz czy stalową pokrywę) a następnie wykończyć pozostałych przeciwników. Oczywiście areny zaprojektowano tak, by do owych drzwi nie było łatwo się dostać, a przeciwnicy nie odpuszczają nam nawet na moment, dlatego często ważne jest zaplanowanie kolejności naszych akcji. Dodatkowo na arenach znajdują się rurki, ściany i inne elementy, na których możemy wykonywać akrobacje i zdobywać mnożniki punktów. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że gra stale ocenia nasze poczynania. Rzecz jasna im więcej punktów, tym lepiej, bo możemy za nie kupować nowe ruchy dla Rubi czy rozbudowywać śmiercionośne możliwości noszonego przez nią arsenału.

Innym urozmaiceniem są często występujące Quick Time Events, czyli sekwencje wydarzeń, w których w odpowiednim momencie musimy wcisnąć widoczny na ekranie przycisk. Może to być szaleńczy pościg na autostradzie czy walka z bossem. Niestety wydały mi się one nieco zbyt wolne i mało intensywne w porównaniu choćby do Ninja Blade.

Choć przez całą grę powtarza się cały czas ten sam schemat, to akcja jest na tyle intensywna, a walka szybka i zaciekła, że nie odczuwamy tej rutyny w jakiś nieprzyjemny sposób. Rubi mknie przez kolejne poziomy niemal niczym Sonic - nie ma czasu na zatrzymywanie się, a nawet jeśli ten się pojawi, to nie ma za bardzo po co. Przy tym wszystkim gra jest dość krótka, wystarcza na około 8 godzin, po których już nie bardzo jest co robić. Po ukończeniu trybu fabularnego możemy jeszcze pobawić się w Challenge mode, czyli tak naprawdę w przechodzenie tych samych poziomów raz jeszcze tyle, że na punkty. Jak dla mnie to trochę mało. Innym poważnym mankamentem WET jest brak wciągającej fabuły. Przy całej filmowości gry, zabrakło niestety dobrej historii. Pojawiają się kolejne absurdalne postacie, wydarzenia prą na przód, ale cały czas odczuwałem, że wszystko to pozbawione jest jakiegoś dobrego uzasadnienia.

Oprawa WET należy się ogromna pochwała za doskonale dobraną ścieżkę dźwiękową. Takie same wrażenia muzyczne miałem oglądając Kill Billa. Czasem spokojna, rockowa ballada czy latynoskie gitarowe granie pasuje do odbywającej się na ekranie masakry lepiej niż ostre kawałki. Choć tych ostatnich również nie zabrakło.

Niestety w superlatywach nie mogę wypowiedzieć się o oprawie graficznej. Gra wygląda ciekawie, ponieważ zastosowano filtr, który imituje zabrudzenia obrazu jak na starej taśmie filmowej. Efekt jest fajny, ale niestety męczący przez zbyt intensywne migotanie ekranu. Filtr możemy co prawda wyłączyć, ale nie warto tego robić, bo zaczniemy zwracać uwagę na prostotę wykonania postaci i modeli w grze. WET zacznie wtedy wyglądać dość słabo.

Werdykt Gdyby WET był dłuższy, albo też sprzedawany był w jakiejś bardzo atrakcyjnej cenie, mógłbym mu z czystym sumieniem wystawić wyższą ocenę. Niestety jednak nie mogę, bo gra choć bardzo przyjemna i intensywna, to po jednym krótkim przejściu nic już graczowi nie jest w stanie zaoferować. To trochę za mało. Brakowało mi też dobrego uzasadnienia dla działań Rubi, czyli choćby próby stworzenia w miarę interesującej fabuły. Dobra gra, którą chętnie bym sobie wypożyczył na weekend.

Marcin Lewandowski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)