Urban Trial Freestyle - recenzja. Uzależniające deja vRRRR

Urban Trial Freestyle - recenzja. Uzależniające deja vRRRR

Urban Trial Freestyle - recenzja. Uzależniające deja vRRRR
marcindmjqtx
20.02.2013 13:40, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Inspiracje krakowskich deweloperów nie mogłyby być wyraźniejsze. Wystarczy rzut oka na obrazki czy fragmenty rozgrywki, by pomyśleć, że na PS3 i Vitę trafiła dziś kolejna część serii Trials. Aż tak dobrze nie jest, ale Urban Trial Freestyle to produkcja od której trudno odejść.

Człowiek kontra trasa Nie mogłem nie poczuć się jak w domu, siedząc na siodełku wirtualnego motoru, na starcie usłanej przeszkodami trasy. Uwielbiam Trials HD i Trials Evolution, ale obie te gry póki co nie pojawiły się na platformach Sony. Był pocieszny Joe Danger, ale to jednak mocno inny typ zabawy. Urban Trials Freestyle to pierwsza prawdziwa okazja w tej generacji (tak, wiem... Elastomania i jej klony były dużo wcześniej) dla graczy nieposiadających Xboksa do sprawdzenia, jak sprawnie idzie im pokonywanie skoczni, ramp i dziesiątek innych przeszkód, mając do dyspozycji tylko wierny motor i elementarne prawa fizyki.

Bo w gruncie rzeczy właśnie na tym polega zabawa w Urban Trial Freestyle - jedziemy przed siebie, przenosząc ciężar pomiędzy przodem, a tyłem motoru i operując gazem tak, by sprawnie pokonywać wszystko, co autorzy rzucą nam pod koła. Trasom nie brakuje urozmaiceń.

Prowadzą przez targane katastrofą i zamieszkami miasto, które niezależnie od naszych popisów, zdaje się żyć własnym życiem. Łatwo się zagapić na rozgrywający się w tle pościg, walący się budynek czy służby miejskie usuwające skutki katastrofy. Policjanci często próbują zatrzymać naszego śmiałka. Czasem wyskoczą mu pod koła, kiedy indziej zajadą drogę radiowozem czy kopną w jego stronę puste kartony. Trudno dziwić się też wkurzonym pracownikom biura, przez które przejeżdżamy na pełnym gazie - świat się wali, a tymczasem jakiś wariat postanowił urządzić sobie zawody... Rzucę w niego czymś! Klimat umierającego miasta mocno kojarzy mi się z Motorstorm Apocalypse.

W Urban Trial Freestyle koncentracja to podstawa, bo w każdym momencie trasa przed wami może eksplodować i zmusić błyskawicznego obrania nowej strategii. Widowiskowością gra zostawia w tyle nudne magazyny z Trials HD i prawie dorównuje drugiej części tamtej serii. Niestety sporo brakuje jej jeśli idzie o liczbę torów, a autorzy nie dołączyli żadnego edytora, który pozwalałby ten brak naprawić. Pytałem o takie plany, ale póki co dodanie możliwości tworzenia własnych tras nie jest pewne.

Dla każdego coś umiarkowanie trudnego Pewnym pocieszeniem niech będzie fakt, że tory w grze zostały zaprojektowane nie tylko z polotem, ale i głową. W pewnych momentach oferują dwie drogi przejazdu i w zależności od naszych umiejętności możemy na przykład postarać się wskoczyć na wysoką półkę i zebrać ukrytą tam gotówkę lub przejechać łatwiejszą drogą, omijając bonus pieniężny. Dzięki temu trudno znaleźć miejsce, w którym można by zaciąć się na amen, ale idąc za każdym razem na łatwiznę prosimy się o kłopoty. By odblokować późniejsze trasy, konieczne jest zebranie odpowiedniej liczby gwiazdek na wcześniejszych (maksymalnie 5 na jednej). W wykręceniu lepszych wyników bardzo pomagają lepsze części motoru, które kupujemy za zebrane na torach pieniądze. W końcu dojdziecie więc do miejsca, w którym trzeba będzie wrócić i postarać się o zebranie kwoty, która pozwoli kupić mocniejszy silnik.

Wynik, który warto pobić

Bardzo fajnie sprawdza się wrzucenie do gry dwóch typów zadań. Zwykły wyścig z czasem/"duchem" przejazdu znajomego/rekordem trasy to klasyka gatunku. W Urban Trial Freestyle znajdziemy też swego rodzaju pięciobój. Na trasach pojawiają się w nim specjalne sekcje, w których musimy skoczyć jak najwyżej lub jak najdalej, wykręcić jak najwięcej obrotów, pobić rekord prędkości lub wylądować w określonym miejscu. Każda dyscyplina oceniana jest osobno, a suma punktów z bonusem za pozostały do końca przejazdu czas składa się na ostateczny wynik i ocenę gwiazdkową.

O ile w wyścigu z czasem każdy błąd i rozpoczęcie od punktu kontrolnego ma bardzo negatywny wpływ na wynik, tak w pięcioboju każdą próbę możemy powtarzać, aż uzyskamy satysfakcjonujący nas wynik. Bonus czasowy jest tu mniej ważny. Dzięki temu każda trasa ma dwa oblicza, których trzeba się nauczyć. Raz przejeżdżamy ją po prostu szybko, a drugim razem musimy dopracować każdy detal do perfekcji w wyznaczonym momencie próby. Sprytne.

Oprócz głównego trybu, autorzy przygotowali oparte na fizyce mini-gierki, w których możemy rywalizować z wynikami innych, ale nie przypadły mi one specjalnie do gustu z uwagi na poziom losowości wyników.

Nie tylko dla profesorów

Z górki na paaaaazurki

Jeśli chodzi o poziom trudności, to Urban Trial Freestyle jest bardzo przystępne. Po części bierze się to z filozofii projektowania plansz. Łatwo je przejechać, ale trudno wymaksować. Tate poszło tu tą samą drogą, co Trials Evolution i każdy, kto wściekał się z frustracji przy dwusetnej próbie wskoczenia na jakąś skrzynie w Trials HD przyzna, że to dobry wybór. Ale i sama fizyka jest tu mniej... wredna, niż w grach studia RedLynx. Łatwiej zapanować nad motorem i wykaraskać się z tarapatów. Także wymagające precyzji skoki i wspinaczka po bardzo nachylonych powierzchniach wymaga tu mniej perfekcji w opanowaniu sterowania. Do szału doprowadzały mnie tylko sytuacje, w których najlżejsze zderzenie się głowy jeźdźca z jakąś powierzchnią powodowało konieczność powtórzenia fragmentu.

Zawody na niby Szkoda, że cała rywalizacja z innymi graczami opiera się tu tylko na internetowych rankingach. Nie pościgamy się bezpośrednio ani przez sieć, ani na podzielonym ekranie. Jedyną opcją jest podawanie sobie pada, co w sumie też nie jest takie złe w przypadku tras, których przejście wymaga zwykle około minuty z hakiem. A jeśli chodzi o internetową rywalizację, to ciekawym pomysłem jest wyświetlanie ksywki rekordzisty przed każdą z dyscyplin akrobatycznego pięcioboju. Premiera gry dopiero za kilka godzin, ale jestem pewien, że widok znajomego avatara zmotywuje mnie do prób ustanawiania coraz lepszych wyników.

Werdykt Urban Trial Freestyle to efektowna, uzależniająca i włączająca ciągłą chęć doskonalenia swoich wyników gra, która nie ucieknie jednak od łatki "zrzynki" z Trialsów. Na szczęście jakość wykonania i kilka odświeżających formułę pomysłów sprawia, że nawet weterani xboksowej serii znajdą tu coś dla siebie. A jeśli w ogóle nie mieliście z nią do czynienia, to naprawdę nie macie się nad czym zastanawiać - wolni od porównań spędzicie z grą rodem z Krakowa wyśmienite chwile. Tylko tego edytora tras szkoda. Po trzech wieczorach zostanie wam już tylko zbieranie ostatnich gwiazdek i liczenie, że na serwerach pojawią się znajomi, zdolni rzucić wam wyzwanie.

Maciej Kowalik

Urban Trial Freestyle pojawi się w dzisiejszej aktualizacji PlayStation Store w wersji na PS3 (59 zł; PS+ 47,20 zł) i Vitę (39 zł; PS+ 31,20 zł). Testowałem tę pierwszą.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)