The Sims

The Sims

marcindmjqtx
14.03.2000 14:09, aktualizacja: 08.01.2016 13:15

Możesz zostać reżyserem czyjegoś życia, przeżywać wirtualne troski i radości komputerowych bohaterów, a nawet podglądać ich w intymnych sytuacjach. Tylko czy to naprawdę takie ciekawe?

The Sims

Adam Leszczyński

Możesz zostać reżyserem czyjegoś życia, przeżywać wirtualne troski i radości komputerowych bohaterów, a nawet podglądać ich w intymnych sytuacjach. Tylko czy to naprawdę takie ciekawe?

Firma Maxis ma już na swoim koncie kilka symulatorów zarządzania miastem i zupełnie udany symulator życia mrówek. Teraz pokusiła się o symulację ludzkiego życia i choć zadanie było ambitne, sprostała mu bez trudu. Najwyraźniej dystans pomiędzy życiem mrowiska i przeciętnego osiedla z przedmieść wielkiego miasta nie jest tak duży, jak mogłoby się wydawać. Gra „The Sims” błyskawicznie podbiła serca graczy - od kilku tygodni okupuje pierwsze miejsca list komputerowych przebojów.

Załóż rodzinę, zbuduj dom...

Zaczynamy od założenia rodziny Simów, która może składać się z kilku osób (w tym dzieci). Ustalamy cechy każdego z jej członków: wygląd, płeć, kolor skóry, schludność, aktywność, przebojowość... Komputer określa znak zodiaku i zainteresowania Sima. Potem kupujemy działkę na podmiejskim osiedlu i możemy zabrać się do planowania domku.

Na początek mamy 20 tys. wirtualnych dolarów, co w zupełności wystarczy na dwupokojowy domek z małym basenem. Do wyboru mamy sto tysięcy różnych elementów i akcesoriów: klombów, kominków, drzwi, okien, płotów, farb i tapet, wykładzin podłogowych... Wybudowany dom trzeba urządzić - kupujemy więc wanny, lampy, zegary, kuchenki, łóżka, stoły, szafki, krzesła itd. Do wyboru mamy jeszcze pokaźną kolekcję bibelotów, sprzętu elektronicznego i innych drobiazgów. Nazwy mebli i ich reklamy są przetłumaczone z dużym poczuciem humoru - mamy np. wiktoriański domek dla lalek Le Corbusier i pseudojońską kolumienkę pod kwiatek, która nazywa się Zorba. Nowe elementy można ściągać także ze specjalnej strony internetowej (jest tam nawet terrarium ze świnką morską). Każdy efektowny i drogi sprzęt zwiększa atrakcyjność lokalu, a oczywiście im ładniejszy dom, tym bardziej lubią go mieszkańcy.

...zrób karierę...

Następnym krokiem jest wprowadzenie Simów do domu i znalezienie im pracy, bo jedzenie kosztuje, a nieubłagany listonosz przynosi co chwila do zapłacenia rachunki. Simowie robią karierę w różnych dziedzinach: można zostać zarówno generałem, jak i bossem lokalnej mafii. W każdym wypadku wygląda to jednak podobnie: samochód zabiera nas do pracy i przywozi z niej codziennie o określonej godzinie. Jeżeli popracujemy nad naszymi kwalifikacjami, dostaniemy awans.

Funkcjonowanie każdego Sima określa kilkanaście liczb, które odzwierciedlają jego nastrój, zmęczenie, poziom higieny, poczucie komfortu, potrzebę rozrywki i stosunki z innymi Simami. O dobry poziom tych wszystkich wskaźników możemy zabiegać na wiele sposobów: urządzając party przy grillu, tańcząc przy muzyce, oglądając telewizję czy czytając książkę. Zresztą nie o wszystko musimy dbać sami: Simowie mają swoje własne preferencje i nie trzeba ich cały czas prowadzić po krętej drodze życia. Przy odrobinie szczęścia możemy naszych podopiecznych swatać - mój bohater, niestety, dostał kilka razy kosza - a nawet doczekać się dzieci. Dzieci przysparzają ogromnych wydatków i wymagają dużo pracy: jeżeli nie będziemy o nie dbać, może je zabrać opieka społeczna.

Oczywiście może nam się nie udać. Wówczas będziemy mieli podopiecznego, który jest wiecznym frustratem, żyje na krawędzi nędzy z posady gońca w urzędzie i mieszka w brudnej, zaśmieconej norze. Sąsiedzi zaś na jego widok przechodzą na drugą stronę ulicy. Wtedy oczywiście można go skasować i zacząć od początku - co jest jedyną przewagą, jaką granie w „The Sims” ma nad prawdziwym życiem.

...i baw się dobrze (?)

Do licznych zalet „The Sims” można dodać jeszcze kilka: znakomitą grafikę oraz świetny przekład. Tłumaczowi trafiają się wprawdzie rzadko zabawne lapsusy (napisał m.in., że Simowie „nawiązują między sobą stosunki socjologiczne”), ale nie na tym polega problem gry. Z życia Simów wieje bowiem potworną nudą.

Być może jest to rezultat podejścia autorów gry do przedmiotów swojej symulacji. Nawet jeżeli jedni z nas uśmiechają się częściej, a drudzy rzadziej, to w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami - przekonują. Nasze potrzeby dadzą się zaś ująć w kilka prostych komputerowych algorytmów, które łączą potrzebę pracy, towarzystwa i rozrywki ze zmiennymi określającymi nasz charakter. Dlatego wszyscy Simowie są tacy sami, a my otrzymujemy skomputeryzowany wariant mydlanej opery, tyle że bez męczących dialogów (szczęście w nieszczęściu). Nigdy nie oglądam oper mydlanych i być może z tego wynika mój brak entuzjazmu. Nie wiem, jak monotonne obserwowanie na zmianę pracy i pogawędek ze znajomymi może kogokolwiek utrzymać przy monitorze dłużej niż przez kwadrans.

Gra jest jednak bardzo popularna: w Internecie krąży nawet specjalny programik, który usuwa zasłonę pojawiającą się na ekranie w tych rzadkich momentach, kiedy Simowie uprawiają seks. Na internetowych listach dyskusyjnych chwalono autora tej poprawki za to, że zwiększa ona realizm zabawy. To już jest przesada: o żadnym realizmie nie ma przecież tutaj mowy - i dotyczy to każdego momentu życia Sima, a nie tylko scen łóżkowych. Bardziej realistyczne są filmy z Myszką Miki. I, oczywiście, znacznie ciekawsze.

The Sims

Producent: Maxis

Dystrybucja: IPS

Minimalne wymagania: PC Pentium 233 MHz, 32 MB RAM, CD-ROM, Windows 95.

Cena: 109 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)