The Red Strings Club - recenzja. Wpadnij na drinka

The Red Strings Club - recenzja. Wpadnij na drinka

The Red Strings Club - recenzja. Wpadnij na drinka
22.01.2018 15:00

Kaca nie będzie.

Narracyjny cyberpunk, w którym bohaterowie walczą ze złowrogą korporacją za pomocą mieszania drinków i garncarstwa”. Sprawia to wrażenie pomysłu świadomie skonstruowanego tak, by brzmieć jak najbardziej idiotycznie. Tymczasem serwowane przez The Red Strings Club połączenie klubowego sączenia alkoholu i opowieści bazującej na konwersacjach pasuje tak dobrze, że trudno nie pomyśleć: „czemu nikt nie wpadł na to wcześniej”?

Platformy: PC

Producent: Deconstructeam

Wydawca: Devolver Digital

Dystrybutor: -

Data premiery: 22.01.2018

PL: brak

Grę do recenzji udostępnił wydawca. Obrazki pochodzą od redakcji

A garncarstwo? To już zupełnie inna historia.

Nową grę studia Deconstructeam, odpowiedzialnego za oryginalne i podobne stylistycznie Gods Will Be Watching, można polecić z wielu powodów. Bycie przydatnym instruktarzem sztuki barmańskiej nie jest jednym z nich. Oddaje ona graczowi do mieszania w różnych proporcjach burbon, tequilę, absynt i wódkę. Plus lód. Później dochodzą jeszcze jakieś dwie tajemnicze butelki z bliżej niesprecyzowaną zawartością i to w zasadzie wszystko. Nie próbujcie tego w domu.

Ten niewielki asortyment nie przeszkadza chyba wszystkim najważniejszym osobom w mieście zgłaszać się do Red Strings Club po szklaneczkę czegoś dobrego z zadziwiającą regularnością i zawsze pojedynczo. Dzięki temu Donovan, właściciel lokalu i diler informacji, ma pod ręką stałe źródło najnowszych plotek na temat korporacji Supercontinent Ltd. Plotek, które mogą doprowadzić do jej upadku.Cyberpunkowa sztampa, tak, ale działa. A do tego przekonująco uzasadnia, dlaczego większość akcji dzieje się tu w jednej lokacji. Wysonduj klienta. Zaserwuj mu drinka, który wprowadzi go w rozmowny nastrój. Wykorzystaj pozyskane szczegóły w dalszym dochodzeniu.Chociaż skład serwowanych w grze drinków należy traktować z dużym przymrużeniem oka, to już proces ich przygotowywania potraktowany jest bardzo dosłownie. Zawartość butelek trzeba ręcznie przelewać do szklanki czy szejkera, mieszać, dodawać lód. Jednocześnie gra symbolicznie pokazuje, jak blisko wywołania określonych stanów emocjonalnych znajduje się aktualna kompozycja. Wybieramy jeden z nich i kombinujemy tak długo, aż trafimy.Nieco mniej sensu ma druga z istotnych minigier.

Dowiadujemy się w niej, że androidy Supercontinent Ltd. tworzą modyfikujące ludzkie zachowania wszczepy z biomasy w sposób analogiczny do tego, jak tradycyjnie lepi się garnki. Mechanizm rozgrywki jest niespecjalnie wygodny, nieszczególnie satysfakcjonujący i niepotrzebnie rozwadniający ciekawy moment narracyjny.

Jedyne, co pomaga w tym przypadku, to uczucie zadziwienia czy nawet lekkiego podziwu dla odwagi twórców i fakt, że nie ma tego garncarstwa zbyt dużo.Podczas przygotowywania drinków kluczem jest wyczucie charakteru siedzącego przy barze klienta. Ambitny programista, pracujący nad wprowadzeniem nowego modelu biologicznych modyfikacji, może być bardziej skory do wyjawienia szczegółów, jeżeli wzbudzimy w nim podziw dla własnych osiągnięć. Przejawiające nimfomańskie skłonności dyrektorka marketingu chętniej opowie o swoim najnowszym projekcie, jeżeli wywołamy w niej pożądanie. Dawna znajoma, która ma wrażenie, że plany pracodawcy zaczynają ją przerastać, może przypadkiem wyjawić jakiś szczegół, jeżeli nieco podkręcimy jej paranoję.

Podobnie jak w prawdziwym życiu, odpowiednia mieszanka alkoholi to oczywiście dopiero początek. Dalej trzeba jeszcze odpowiednio przeprowadzić rozmowę, a czytanie dialogów i podejmowanie decyzji zajmuje w Red Strings Club lwią część rozgrywki. Wybieramy więc tematy rozmowy czy pytania, które chcemy zadać danej osobie w pierwszej kolejności. Jej reakcja zależeć będzie od podanego wcześniej drinka i nawet jeżeli kompozycja nie trafiła we właściwy stan emocjonalny, to z przebiegu dalszej rozmowy dość jasno wynika, dlaczego nasza decyzja byłą błędna. Wymiany zdań są naturalne, a reakcje klientów zrozumiałe.Nie ma nic gorszego w grze narracyjnej niż wybranie jakiejś opcji dialogowej, by po chwili przekonać się, że bohater mówi coś zupełnie nieoczekiwanego albo reakcja jego rozmówcy okazuje się kompletnie niezrozumiała i arbitralna. To, że The Red Strings Club nie doprowadza do takich sytuacji, jest jego największą siłą. Jest to tym bardziej imponujące, że trzeba wziąć pod uwagę liczbę różnych możliwych scenariuszy, jakie mogą się tu rozegrać. Wszystkie ich konfiguracje zmierzają do jednego finału (co gra jasno sygnalizuje już na samym początku), ale dojście tam może przebiegać bardzo różnymi ścieżkami.

Do tego jeszcze na ostatnie pół godziny gra wprowadza zupełnie nowy schemat rozgrywki, w którym cała początkowa sytuacja zależy od decyzji, podejmowanych w ciągu poprzednich kilku godzin. Po skończeniu The Red Strings Club warto przejść całość od początku, by przekonać się, jak sprytnie twórcy modyfikują ten finał, by pasował do wykreowanej przez gracza sytuacji.

Produkcja Deconstructeam to nie tylko przyjemna, kilkugodzinna gra narracyjna z ładną pixel-artową oprawą. To również świetny pokaz tego, jak tworzyć interaktywne opowieści bez zarzucania autorskiej wizji. Od początku do końca aż rozpieszcza gracza dowodami na to, że jest to jego historia. Że jego decyzje są kluczowe, a jego opinie - istotne.

To, że przy tym wszystkim na końcu The Red Strings Club okazuje się jasną i spójna, jednoznaczną opowieścią jest scenariuszowym tryumfem i największym komplementem, jaki można sprawić produkcji tego rodzaju.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)