Spec Ops: The Line - recenzja

Spec Ops: The Line - recenzja

Spec Ops: The Line - recenzja
marcindmjqtx
29.06.2012 10:10, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

Znacie to uczucie, kiedy kompletnie nie interesuje Was jakaś gra, spodziewacie się, że będzie to zwykły średniak, typowy zapełniacz czasu, a okazuje się jedną z najważniejszych produkcji, w jakie ostatnio graliście?

To uczucie nazywa się niezwykle miłym zaskoczeniem.

Dziki kraj

Ocena: 4/5 "Twórcom udaje się wmanewrować gracza w kilka naprawdę nieprzyjemnych sytuacji. Sytuacji, które skutecznie zmuszają do przemyśleń."

Na granicy tajemniczej, nieprzeniknionej dżungli stoi mężczyzna, w którym jeszcze nie zgasła wiara w ideały i moralność. Musi do niej wkroczyć, aby zweryfikować pewne niepokojące pogłoski. Pogłoski niepokojące tym bardziej, że dotyczą niegdyś wyjątkowo utalentowanego człowieka. Tym samym rozpoczyna swoją podróż, podczas której będzie musiał zakwestionować wszystko, w co wierzył. Zobaczy bestialstwa, które sprawią, że zwątpi w tak elementarne pojęcia jak człowieczeństwo czy sprawiedliwość.

Powyższy akapit mógłby opisać zarówno Jądro ciemności, jak i Czas apokalipsy. Nie jest to dziwne - do książki Josepha Conrada odwoływał się Francis Ford Coppola. Conrad, pisząc Jądro ciemności, starał się pokazać czytelnikom w Europie, że cywilizowany człowiek może stać się bestią. Że może upaść niżej niż „te dzikusy, kanibale”, jak opisywała Afrykanów ówczesna propaganda. Że w Kongu, pod płaszczykiem szerzenia cywilizacji, uruchomiono przerażającą machinę wyzysku.

Coppola, tworząc Czas apokalipsy, wykorzystał dzieło Conrada do zwrócenia uwagi na inny, choć zatrważająco podobny problem - amerykańscy chłopcy wcale nie wyzwalali Wietnamu. Próbując wygrać z okrutnym przeciwnikiem, sami dopuszczali się coraz bardziej drastycznych metod, które zacierały granicę między żołnierzem a mordercą.

Czy to jeszcze frag, czy już morderstwo?

Dubaj - miasto-inwestycja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jego przepych i rozmach mają ściągnąć najbogatsze firmy i osoby na świecie, czyniąc z Dubaju centrum finansowe czy turystyczne. Dla ZEA jest to krok ku uniezależnieniu się od dochodów z ropy (więcej na Wiki)

Po co tyle czasu poświęciłem książce i filmowi?  Ponieważ produkcja studia Yager wyraźnie się do nich odwołuje. Wiem, co myślicie. „Marny naśladowca”, „mało odkrywcza fabuła”, „granie na klasykach”. Po części macie rację - Spec Ops: The Line najprawdopodobniej nie będzie równie kultową pozycją jak książka i film, zaś naśladownictwo pociąga za sobą, niestety lub na szczęście, to, że mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. Nie jest jednak tak źle jak myślicie. Wręcz przeciwnie - jest dobrze, bardzo dobrze.

W grze wcielamy się w Martina Walkera, żołnierza Delta Force, który wraz z dwoma kompanami ma jedną misję - ewakuować ocalałych, w tym Johna Konrada (tak, to dość czytelne nawiązanie) z Dubaju. Pułkownik John Konrad był w mieście, kiedy uderzyły pierwsze burze piaskowe. Szybko okazało się, że istny pustynny sztorm skaże piękną, bogatą metropolię na zagładę. Potrzebna była ewakuacja. Konrad nadzorował ją z pomocą amerykańskich wojsk, ale niestety, pod koniec coś poszło nie tak.

Im dalej w miejską dżunglę, tym większe powinno nas ogarniać przekonanie, że „coś poszło nie tak” to eufemizm. Pozostałości amerykańskich wojsk wprowadziły stan wojenny, ludność cywilną zamknęły w obozach, a wszelką niesubordynację karały śmiercią. Przekonane były przy tym, że wszystko, co robią, robią dla ocalenia tych głupich, anarchistycznych biedaków, wręcz dzikusów. Utwierdzał ich w tym przekonaniu samozwańczy władca Dubaju, Konrad.

Chociaż znawcy Conrada czy Coppoli mogą uznać, że to stara śpiewka w nowej oprawie, to jednak jest kilka rzeczy, które powinny skłonić ich do zagrania w Spec Ops: The Line:

- Nolan North, aktor znany z roli Drake'a w Uncharted, który wykonał świetną robotę, podkładając głos Walkerowi. W ogóle postacie w tej grze są intrygujące, a dialogi dobrze napisane.

- Dubaj, który w grze z pięknego miasta przemienia się w piekło. I to nie tylko za sprawą burz piaskowych, ale też zbrodni, jakie żołnierze popełniają w jego obrębie.

- Amerykanie, z którymi przyjdzie nam walczyć. Może to brzmieć strasznie, ale z powodu specyfiki naszej branży produkcja, która pozwala nam strzelać do żołnierzy US Army, z miejsca jest jakoś dziwnie... orzeźwiająca.

I chyba najważniejsze:

- To gra, a to oznacza, że ciężar czynów bohatera spada na gracza. I mniej mi tu chodzi o wybory moralne, bo chociaż mają one swoją wagę i nie są automatyczne (musimy wybierać mniejsze zło), to jednak nie jest to Heavy Rain, gra nie kręci się wokół nich i jest dość liniowa. Bardziej liczy się historia i to, że opowiadając ją, twórcom udaje się wmanewrować gracza w kilka naprawdę nieprzyjemnych sytuacji. Sytuacji, które skutecznie zmuszają do przemyśleń.

To dla mnie największa siła Spec Ops: The Line. Jądro ciemności i Czas apokalipsy odnosiły się do rzeczywistości, Spec Ops: The Line zaś poniekąd odnosi się do gier. Być może to nadinterpretacja, ale tytuł uświadamia, jak łatwo orgia zniszczenia, znana tak dobrze z wielu bombastycznych strzelanek, może przekroczyć cienką granicę i stać się niczym innym jak tylko morderczym szałem.

Tchórze kryją się za murkami

Maciej Kowalik o multi: Żadna strzelanina nie może dziś obyć się bez trybów sieciowych, ale ten rodzaj zabawy ewidentnie jest w Spec Ops The dorzucony na siłę. Niby jest tu sporo broni, perków i klas do odblokowowania, ale sama rozgrywka pozbawiona jest emocji. 8 graczy na polu walki to za mało, by bawić się w taktyczne podchody, a masa bugów sprawia, że meczami rządzi chaos. Szkoda, bo kilka pomysłów warto byłoby przetestować w poważniej traktującej sieciowe zmagania grze. Nie twierdzę, że nie da się spędzić tu kilku miłych chwil, ale o ile fabularna kampania wybija się ponad strzelankową przeciętność i zapamiętamy ją na długo, to Spec Ops: The Line równie dobrze mogłoby nie oferować żadnych trybów sieciowych i wielka szkoda by się grze nie stała.

Z rozgrywką mam problem. Grając, bawiłem się dobrze. Łatwo w Spec Ops: The Line zginąć, ale równie łatwo zabić. Tempo rozgrywki jest właściwe, nie ma dłużyzn, a gdy zaczyna nas nudzić zwykłe strzelanie, to zazwyczaj otrzymujemy urozmaicenie w postaci etapu snajperskiego czy strzelania z km-u.

Przyznaję, że ujęła mnie prostota walki. Twórcy nie majstrowali przy rozgrywce i nie dodali do niej zbyt wielu elementów. System dowodzenia jest banalny, głównie ogranicza się do wskazywania celów sojusznikom, ale spełnia swoją rolę. Występuje spowolnienie czasu, ale w formie wyróżnienia - gra zwalnia, kiedy uda nam się efektownie załatwić przeciwnika. Rozwiązanie to zaskakująco dobrze zdaje egzamin.

Jako tako sprawdzają się elementy z piaskiem. W końcu na materiałach promocyjnych nieraz mogliśmy zobaczyć, jak bohater pozbywa się przeciwników, niszcząc szybę, która powstrzymywała pustynię przed wtargnięciem do budynku, żeby tym samym pogrzebać ich żywcem. Efektowne i sprawiające satysfakcję. Problem w tym, że takie akcje są całkowicie oskryptowane i tym samym niewiele w nich naszej własnej inwencji.

Skoro jest dobrze, to gdzie problem? Bo opisana powyżej rozgrywka dobrze spełnia swoją funkcję, pośrednicząc między fabularnymi przerywnikami, ale sama w sobie jest jedynie poprawna. Sprawy nie polepsza też przeciętne SI. Przeciwnikom udaje się zakraść, nieraz nas oflankują, ale jest to efekt skryptów (pojawiają się np. w danych miejscach mapy), a nie ich sztucznej inteligencji. Możemy się o tym przekonać, kiedy my sami ich oflankujemy - jest duża szansa na to, że nie zauważą nas nawet wtedy, kiedy zabijemy ich kolegów obok.

Piękny Dubaj, brzydki Dubaj

Sprawy techniczne to zupełnie inna para kaloszy. Niestety, Spec Ops: The Line prezentuje się bardzo, bardzo średnio. Widok zrujnowanego Dubaju nieraz robi wrażenie, ale z daleka. Z bliska wychodzą na jaw mało szczegółowe modele, rozmazane szczegóły czy ubogie efekty graficzne. Gra Yager z pewnością nie wyróżnia się kwestiami technicznymi.

Daje to o sobie znać podczas przerywników filmowych. Los chciał, że kilka dni wcześniej, w weekend, zagrałem i skończyłem Maksa Payne'a 3. W efekcie przejście od świetnie wyreżyserowanych i pięknych przerywników do niezłych, ale typowo zrobionych filmików było nieco bolesne.

Werdykt

Mimo to muszę powiedzieć, że Spec Ops: The Line zrobił na mnie równie dobre wrażenie jak Max Payne 3. Jest to głównie zasługa historii, która z każdą kolejną godziną stawała się lepsza. Aż do finału, który pozostawia sporo miejsca na interpretacje. Moja przygoda z produkcją Yager nie trwała długo, bo zaledwie 7 godzin. Cieszę się jednak, że miałem okazję w nią zagrać, bo była to niesamowita podróż w głąb Dubaju.

Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).

Paweł Płaza

Data premiery: 29 czerwca 2012 Deweloper: Yager Development Wydawca: 2K Games Dystrybutor: Cenega PEGI: 18

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.

Spec Ops: The Line (PS3)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)