Ratchet & Clank: Quest for Booty - recenzja

Ratchet & Clank: Quest for Booty - recenzja

Ratchet & Clank: Quest for Booty - recenzja
marcindmjqtx
30.09.2008 01:57, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Sony nadal szuka swojej drogi w cyfrowej dystrybucji. Najpierw zaskoczyli nas odświeżoną wersją Siren: Blood Curse, której największym atutem była epizodyczność podobna do tej znanej z seriali oglądanych w telewizji. Drugim podejściem jest wypuszczenie dalszego ciągu przygód Ratcheta i Clanka, tak, aby fani serii nie musieli się nudzić w oczekiwaniu na wydanie pełnoprawnej części w roku 2009.

Ratchet & Clank: Quest for Booty nie wymaga od nas niczego więcej, niż posiadanie karty działającej w PS Store oraz ponad 3 GB wolnego miejsca na dysku. Kilka kliknięć, a potem wystarczy zaczekać, aż plik pojawi się w odpowiedniej zakładce w XMB. Później już tylko instalacja i możemy się dowiedzieć, co wydarzyło się po Ratchet & Clank: Tools of Destruction. Jeśli pamiętacie tamto zakończenie, to wiecie już, że tym razem Ratchet będzie musiał poradzić sobie bez swojego przyjaciela robota, a dokładniej - wyruszy by uratować go z innego wymiaru.

Problem w tym, że nie wiadomo, jak się tam dostać, albo przynajmniej nasz futrzak nie wie. Na szczęście kapitan Darkwater (tak, ten sam) mógłby nam zdradzić sekret, tylko musimy go odpowiednio przekonać. Stąd też przyjdzie nam podróżować po planecie Merdegraw wykonując różne, najdziwniejsze czynności, jak to na reprezentanta rasy Lombax przystało. Interesujące, że Insomniac Games posłuchało w końcu graczy i przez spory kawałek przygody będziemy musieli sobie radzić bez naszych zabójczych pukawek, zdając się jedynie na niezastąpiony klucz. Teraz Ratchet stał się zdecydowanie bardziej platformowy, więc będzie więcej skakania, kombinowania i jeżdżenia na rurach (podobnie jak w Tools of Destruction). Na szczęście rozwinięto niektóre patenty i teraz naszym narzędziem pracy będziemy mogli dodatkowo przesuwać i przekręcać platformy, opuszczać skocznie czy budować pomosty. Szkoda tylko, że cała część platformowa jest dość prosta i dla fana R&C nie będzie stanowić żadnego wyzwania.

Na szczęście musimy również zwiedzić pirackie jaskinie, gdzie tak prosto już nie jest, w końcu wszędzie czyhają na nas złowrogie stworzenia lub nieumarli żeglarze. Gdyby tego było mało, to często otaczają nas przerażające ciemności, w których (jak to zwykle w jaskiniach bywa) atakują nas nietoperze. Na szczęście drogę możemy rozświetlić za pomocą prowizorycznej latarki zrobionej ze świetlika. Warto przyjrzeć się minom tych zwierzątek, gdy nabijamy je na klucz. Jak zwykle jest zabawnie i śmiesznie, więc czujemy się jakbyśmy uczestniczyli w świetnej pirackiej przygodzie. Oczywiście grafika stoi na wysokim poziomie, aczkolwiek większych zmian względem Tools of Destruction nie widać.

To jest właśnie największy zarzut względem tego krótkiego epizodu z Ratchetem w roli głównej. Niestety najprościej moglibyśmy określić tę produkcję, jako więcej tego samego, a uwzględniając fakt, że całość przeciętny gracz przejdzie w czasie poniżej 3 godzin powoduje, że odpowiedź na pytanie - czy warto kupić Quest for Booty nie jest już taka oczywista. Fanów platformerów przekonywać nie muszę, choć i dla nich przygoda ta będzie zbyt prosta, a przede wszystkim pozbawiona elementu zbieractwa i wracania do tytułu, by mieć jakąś superbroń, czy inny gadżet. Z drugiej jednak strony jest to świetny sposób, by wypełnić lukę czasową w weekend, gdy na przykład wiemy, że nie ma sensu zaczynać dużego tytułu, bo go nie skończymy. Traktujcie to jak dwa wyjścia do kina, czy na piwo, ale odpowiedź na pytanie czy wybrać jedno, czy drugie pozostawiam Wam.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)