Podczas pokazu Xboksa One X kilkadziesiąt razy padło ze sceny słowo "exclusive". Tak naprawdę nie pokazano ani jednego

Podczas pokazu Xboksa One X kilkadziesiąt razy padło ze sceny słowo "exclusive". Tak naprawdę nie pokazano ani jednego

Podczas pokazu Xboksa One X kilkadziesiąt razy padło ze sceny słowo "exclusive". Tak naprawdę nie pokazano ani jednego
Paweł Olszewski
12.06.2017 12:57

Xboksowe tytuły na wyłączność nie istnieją, została garstka tzw. "Xbox One & Windows 10 exclusive", która też nie zachwyca.

Rok temu oswajaliśmy się na E3 ze sformułowaniem "Xbox One & Windows 10 exclusive". Oznaczał on, i właściwie wciąż oznacza, że w konsolowe exclusive'y Microsoftu zagramy także na PC z Windowsem 10. Nie zawsze na Steamie, Microsoft promuje swój własny sklepik z grami, ale zagramy. Na PC jest więc Gears of War 4 i Forza Horizon 3, Halo Wars 2 czy Quantum Break. Gigant z Redmond "troszkę" rozszerzył pojęcie "exclusive'a", kojarzone dotąd z konkretnym sprzętem, ale niech im będzie - gry te rzeczywiście są tylko na systemach Microsoftu.

Wczoraj w nocy Phill Spencer z Microsoftu szafował na scenie kolejnymi nowymi pojęciami - "console first exclusive" i "console launch exclusive". Co one właściwie oznaczają? Że ta gra pojawi się tylko na Xboksie? Czy najpierw na Xboksie, a później PC? A może najpierw na Xboksie, a później PlayStation, co skłania do zastanowienia, gdzie podział się termin "timed exclusive". Smutne jest to, że nie wiemy, co autor tego stwierdzenia chciał dokładne powiedzieć. Wiemy jednak, czego nie chciał - że Xbox One X nie ma exclusive'ów rozumianych jako systemsellery, blockbustery. Nie ma gier, które już dziś zachęcałyby do kupna Xboksa One X.

Forza Horizon 7 i Crackdown 3 to dwie duże gry, w które zagramy tylko na Xboksach (i PC). Sea of Thieves i State of Decay 2 to trochę drugi garnitur, ale też są spore. Nowe Ori i Cuphead to świetnie zapowiadające się indyki. Podobnie jak The Last Night i Ashen, ale gry te będą też na PC. Podobnie jak hucznie reklamowana xboksowa premiera Playerunknown’s Battlegrounds, które to na Steamie ma już 3 mln graczy.

W gry promowane jako te "na wyłączność" Xboksa One X w najlepszym przypadku zagramy więc na PC, a w najgorszym na PlayStation 4. Dwa największe strzały konferencji Microsoftu, Metro: Exodus i Anthem, to multiplatformy, w które na mocnym PC też zagramy w 4K, a na PS4 Pro pewnie w 1440p.

Po podaniu dokładnej specyfikacji, wtedy jeszcze Xboksa Scorpio, wszyscy zgadzali się, że to kawał mocnego sprzętu, ale teraz potrzebujemy na niego gier. A tych nie ma. Te co są, spokojnie możemy natomiast ograć na konsolach, które już od miesięcy (Xbox One S, PS4 Pro), albo i lat (podstawowe modele) leżą u nas w domach. Na rynku jest już dobre kilkadziesiąt milionów konsol ósmej generacji (samo PS4 to 60 mln), jak zauważył w naszych redakcyjnych rozmowach Maciu, i jak pokazuje kondycja PS4 Pro, deweloperzy ciągle będą równać do najsłabszego sprzętu. Nic więc po teraflopsach Xboksa One X, skoro gry te muszą chociaż przyzwoicie działać na Xboksie One z 2013 roku.

Obraz

Na konferencji mocno promowano Cień Wojny (Shadow of War) Warnera. Gra skorzysta ze wszystkich graficznych wodotrysków Xboksa One X, ale rdzeń zabawy będzie taki sam, jak na Xboksie One S. To dobrze? Z jednej strony tak, bo nikt nie dzieli społeczności. Z drugiej, właśnie poprzednia część gry Warnera, Cień Mordoru, pokazała, że z dodatkową mocą można zrobić nie tylko fajniejszą grafikę, ale też ciekawsze mechanizmy rozgrywki - mam tu na myśli Nemesis, który nie był obecny w grach na PS3 i Xboksa 360. Póki co nie zapowiada się jednak na to, żeby gry z Xboksa One X i S różniły się treścią - producenci konsol póki co na to nie pozwalają, skupiając się na lepszych osiągach technicznych nowszych konsol.

Pozbawiony widowiskowych gier na wyłączność, obiecujący najbardziej dopracowane technicznie wersje produkcji 3rd party, Xbox One X kosztuje 499 dolarów - korzystając z branżowego przelicznika, w Polsce będzie to bliżej trzech niż dwóch tysięcy złotych. Dla pecetowca konsola nie oferuje nic, dla graczy z PS4 w domu, którzy nie przesiedli się na Pro, może być bardziej kusząca. Mam wrażenie, że wciąż nie jest to jednak zapowiadana rewolucja. Premiera, po której może dojść do sporego przetasowania, tak jak miało to miejsce w okolicach 2010 roku, gdy Sony zaczęło powoli odrabiać straty PS3 do Xboksa 360.

Paweł Olszewski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)