Parkasaurus spróbuje przekonać nas, że i małe studio może zrobić grę o wielkich dinozaurach

Do tematu niegdysiejszych władców planety podejdzie od strony ekonomicznej.

Na pierwszy rzut oka Parkasaurus wygląda jak kolejna mobilna gra, która wyleci tabletu po 10 minutach. Ale są szanse, że będzie czymś innym.

Zacznijmy od tego, że wcale nie zmierza na mobilki, tylko na peceta. Dodajmy, że połowę studia WashBear stanowi Chris McQuinn, który od 9 lat zajmuje się projektowaniem i marketingiem gier w Drinkbox. Wiecie - ekipie, która dała nam chociażby Guacamelee.

Jest też zwiastun. Zaczyna się od obrazka, który mógłby zrodzić się w Paincie, ale im dalej tym ciekawiej.

Z podesłanego razem z nim komunikatu wynika, że w Parkasaurusie będzie dziać się dużo. Bo choć wygląda kolorowo i pewnie nie będzie pozbawiony humoru, to autorzy poważnie podchodzą do każdej z warstw rozgrywki. Potrzebny będzie więc właściwy projekt naszego parku, z wybiegami zaspokajającymi indywidualne potrzebny każdego gatunku dinków.

Równie ważne będzie zadowolenie odwiedzających, którzy też będą mieć swoje zachcianki. W ich spełnianiu pomoże wykwalifikowany personel, który będziemy własnoręcznie zatrudniać i awansować. A żeby nie było za różowo każda pora roku ma oznaczać inne wyzwania rzucane przez pogodę. Dinozaury też będą sprawiać problemy, więc czasem przyjdzie nam zmienić tempo rozgrywki i zapolować na nie ze strzałkami usypiającymi zanim narozrabiają za bardzo.

Autorzy zapowiadają też skoki w czasie, by wrócić z prehistorii z jajami gatunków, których jeszcze w parku nie mamy. Premiera już niedługo - na początku przyszłego roku. Czyli zanim do sklepów trafi Jurassic World Evolution.

Maciej Kowalik