P.T. przeraża, tłamsi i intryguje - Silent Hills nie mogło dostać lepszej "reklamówki"

P.T. przeraża, tłamsi i intryguje - Silent Hills nie mogło dostać lepszej "reklamówki"

P.T. przeraża, tłamsi i intryguje - Silent Hills nie mogło dostać lepszej "reklamówki"
marcindmjqtx
21.08.2014 17:30, aktualizacja: 15.01.2016 15:39

P.T. pozostawia zdrowy niedosyt. Chciałoby się od razu rzucić na Silent Hills, ale nie ma tak dobrze. Zamiast tego możemy spróbować pójść tropami z grywalnego teasera i zastanowić się, jaka gra Kojimy i del Toro może być.

[będą spoilery...]

Zacznijmy od końca. W sumie już to zrobiłem, wszak o tym, że P.T. to przedsmak nowej gry z serii Silent Hill dowiadujemy się na samym końcu produkcji nieistniejącego studia 7780s. Jego nazwa wzięła się ponoć od powierzchni prefektury Shizuoka w Japonii, która wynosi 7780 kilometrów kwadratowych. Shizuoka przy odrobinie chęci można przetłumaczyć jako "ciche wzgórza". Kojima bawił się z nami od pierwszych chwil teasera!

Droga wgłąb szaleństwa

Zanim sam zdążyłem zagrać na poważnie, sieć eksplodowała filmikami, na których gracze krzyczeli wniebogłosy i spadali z krzeseł ze strachu. Nie lubię tej mody, nie oglądam takich rzeczy, ale podświadomie to właśnie przez nie wrzuciłem P.T. do jednego wora z Daylight - grą, której jedyna sztuczka polegała na duchach wyskakujących na gracza z ciemności. W komentarzach dotyczących Silent Hills widziałem, że wielu z Was obawiało się właśnie takiego podejścia do sprawy. Zwłaszcza po zapowiedzi Kojimy, ze jedna para portek nie wystarczy do obcowania z grą.

Jeśli zdecydowaliście się zagrać, to już wiecie. Jeśli nie, to uspokajam - wstęp do Silent Hills pokazuje, że jego autorzy dobrze wiedzą, dlaczego gracze pokochali serię. P.T. nie stosuje tanich sztuczek. Nie traktuje gracza jak gościa w domu strachów z wesołego miasteczka, który zapłaci 5 złotych, by kilka razy krzyknąć z przerażenia.

Fani serii Silent Hill poczują się tu jak w domu. P.T. potrafi stłamsić psychikę na wiele sposobów, balansując przy tym na granicy dobrego smaku.

Długo po napisach końcowych wciąż miałem wrażenie, że słyszę gdzieś płacz dziecka. Za każdym razem, gdy gra zmuszała mnie do przejścia obok zawieszonej pod sufitem, tłukącej o ściany, zamrażarki z krwawymi śladami rączek, czułem się fatalnie. Chciałem, żeby to, co się w niej znajduje, przestało krzyczeć. W grze mamy jedynie namiastkę interakcji z otoczeniem - możemy przyglądać się różnym obiektom (wciskając R3), co czasem doprowadza do pewnych... "reakcji". Zamrażarka na chwilę przestała się kołysać, a płacz dziecka ucichł. Odetchnąłem z ulgą. Po chwili wszystko zaczęło się na nowo, w dodatku ze zdwojoną siłą. Pobiegłem do drzwi...

Obrazy potrafią ożyć

... i wróciłem do początku. Konstrukcja P.T została zaczerpnięta z koszmarów, w których uciekamy przed czymś tylko po to, by przechodząc przez drzwi wrócić do miejsca startu. Tak naprawdę to tylko jeden skąpany w mroku korytarz w kształcie odwróconej litery L i jedno pomieszczenie, do którego możemy wejść. To wystarczy, by tętno gracza przez cały czas było dalekie od normy.

Każde przejście przez ostatnie drzwi zmienia coś w korytarzach, nigdy nie wiemy na co trafimy. Wszystko wygląda znajomo, do momentu gdy z równowagi wytrąca nas świadomość, że coś jest nie tak. Mogą to być rzeczy widoczne od razu - zmiana barwy oświetlenia, ruszające się obrazy czy nowe odgłosy. Ale mogą to być też drobnostki - więcej robaków na podłodze, odrobinę inne ustawienie rodzinnych zdjęć, napisy na ścianach czy nowy komunikat w radio.

Lustereczko, powiedz przecie...

Niektóre audycje są skierowane bezpośrednio do gracza i po części naprowadzają nas na trop tego, czemu trafiliśmy do tego koszmarnego domu. Jak to w Silent Hill - nie jest to miła historia. Nigdzie chyba nie jest powiedziane wprost, że chodzi o postać graną przez Normana Reedusa, ale radiowe komunikaty mówią o mężczyźnie, który zastrzelił zdradzającą go żonę, syna, a potem wywabił z łazienki córkę, by zakończyć także jej życie. Ostatecznie sam powiesił się na wężu ogrodowym. Źródłem rodzinnej tragedii był jego alkoholizm, który zmusił kobietę do znalezienia pracy, by utrzymać dom. To nie jej wina, że spodobała się szefowi. Gdyby tylko nie zaszła z nim w ciążę...

Ciekawe czy autorzy Silent Hills dopowiedzą tę historię do końca. W sieci można znaleźć głosy sugerujące, że droga przez korytarze w P.T. wcale nie jest karą za zamordowanie rodziny. A co jeśli postać grana przez Reedusa była nie mężem pechowej kobiety, a jej kochankiem i ojcem nieślubnego dziecka? To tłumaczyłoby obecność płodu w umywalce, jako dowodu winy... Taka zagwozdka pasuje do Silent Hill.

W pewnym momencie gry możemy być poniekąd świadkiem jednego z zabójstw. Przykładając oko do dziury w ścianie, widzimy łazienkę i słyszymy wymiotującą kobietę, a potem odgłos ciosu zadawanego nożem. Słyszymy tylko dźwięki - mimo że widzimy wtedy całe pomieszczenie, nie ma w nim żadnych postaci. Upiorne doświadczenie.

Z radiem wiąże się także kolejna ciekawostka. Jedna z audycji jest nadawana w dziwnym języku. Internauci doszli w końcu, że głos mówi po szwedzku. A to, co mówi może - choć wcale nie musi - rzucać nieco światła na Silent Hills:

Zamknij oczy. Niech uszy słuchają radia. Słyszysz krzyki twojej duszy? [...]Jesteś sprytny, więc pewnie już zauważyłeś, że radiowy dramat sprzed 75 lat był prawdziwy. Oni tu są. Na naszej Ziemi. Nadzorują i widzą wszystko. Nie ufaj wiadomościom, nie ufaj policji. Oni ich kontrolują. To trwa już od 75 lat. [...] Masz prawo. Masz prawo stać się jednym z nas. Witaj w naszym świecie, niedługo bramy do nowego wymiaru staną otworem.

W zeszłym roku minęło 75 lat od radiowej premiery słuchowiska Orsona Wellesa "Wojna Światów" będącego fikcyjna relacją z lądowania na Ziemi agresywnie nastawionych kosmitów z Marsa. Czyżby w Silent Hills mieli pojawić się przybysze z kosmosu? Pewnie tak, w końcu to dla serii nic nowego, ale nie spodziewałbym się, by historia rozgrywała się wokół tego wątku. Ufoki zwykle pojawiały się w jednym z zakończeń i wierzcie lub nie - były elementem rozluźniającym atmosferę.

Najpierw ją usłyszycie

W P.T koniecznie grajcie na słuchawkach. Nie tylko po to, by sąsiedzi nie pomyśleli, że kogoś mordujecie. Teaser lubi atakować nasze uszy przedziwnymi dźwiękami. Czasem udaje się ustalić ich źródło, kiedy indziej nawet nie mamy ochoty, by go szukać. To jedna z tych gier, które wciąż utrzymują nas w gotowości, nęcą, odwracają uwagę, rozpraszają, by w końcu włosy stanęły nam dęba, gdy tajemnicze jęki słyszymy wyraźnie, jakby tuż za sobą.

Przy pierwszym przejściu P.T. od początku do końca, z fotela poderwałem się dwa razy. No, dwa i pół, bo pierwsze zatrzaśnięcie drzwi do łazienki przez trupiobladą rękę wzięło mnie z takiego zaskoczenia, że nie zdążyłem zareagować. Bynajmniej nie znaczy to, że przez resztę czasu spacerowałem sobie po korytarzach jak po własnym domu. Widać wprawę autorów w utrzymywaniu gracza w ciągłym napięciu. W niepewności czy zna już wszystkie odcienie tego koszmaru, czy zaraz napotka kolejny.

Moment absolutnej paniki był jeden. Musiał w końcu się trafić. Wiedziałem, że stoi za mną, słyszałem ją. Ale musiałem się obrócić.

Później widziałem ją jeszcze kilka razy, ale nigdy z tak bliska. Nie wiem nawet, czy nie były to jakieś glitche w grze, bo potrafiła pojawić się za szybą okna i dobijać się do środka lub stanąć na środku korytarza i przebiec przeze mnie w koszmarnie nienaturalnych ruchach. Kim była? Do końca nie wiem. Jej suknia nocna wydawała się zabrudzona krwią od pasa w dół, co sugeruje makabryczną aborcję. Może poniższe imię coś Wam podpowie?

Lisa...

P.T. nie daje wielu odpowiedzi, ale pobudza ciekawość. W sieci w dalszym ciągu kwitną nowe teorie o innych zakończeniach teasera, poszczególnych elementach czy ciągu cyfr 2-0-4-8-6-3, który także pojawia się w audycji radiowej.

Jedna z teorii mówi, że cyfry można przetłumaczyć jako anagram sylab w języku japońskim i układają się w zwrot "przyjrzyj się wannie". Tyle tylko, że w mojej grze na niewiele się to zdało. Inni wpisali cyfry w Google i otrzymali linka do strony Uniwersytetu Poczdamskiego z modelem roślinnego genu. Mało? A co powiecie na to, że 20+4/8/63 to data urodzin Hideo Kojimy? Pewnie do premiery Silent Hills nie będziemy wiedzieli, czy to celne strzały, czy gonienie w piętkę. Pewne jest tylko, że to nie ostatnie szalone teorie, które wygeneruje P.T.

Teaser ociera się też o bardziej przyziemne zagadki. Moim zdaniem nie powinniśmy spodziewać się, że Silent Hills będzie bliźniaczo podobne do P.T. To tylko przedsmak, mający sprawić, że gracze przypomną sobie o serii, a internet będzie żył kolejnymi teoriami.

W środku coś się rusza

Konami raczej nie płaciłoby sowitej gaży Reedusowi, gdyby miał pojawiać się w grze jedynie w scenkach przerywnikowych - obstawiam, że Silent Hills będzie kontynuowało tradycje serii i będzie grą TPP. Osobiście nie miałbym nic przeciwko zmianie perspektywy. Patrzenie na świat oczami bohatera nie pozwala nam na nabranie do niego bezpiecznego dystansu. Widząc plecy postaci, kontrolując kamerę wyraźnie odczuwam, że to tylko gra. Szwendając się po korytarzach P.T. w widoku FPP zwracałem uwagę na detale, które inaczej mógłbym pominąć. Nie wspominając już o ciarkach, które towarzyszyły każdemu spojrzeniu za siebie...

Zagadką są też platformy docelowe. Póki co wydaje się, że nikt nic nie wie, ale jeśli miałaby to być gra na wyłączność dla PlayStation 4, to pewnie ktoś już by się tym pochwalił.

Moje ostatnie pytanie kieruję do Was. Z lektury internetu wynika, że Silent Hills wciaż skrywa wiele tajemnic. Trafiliście na jakieś szczególnie ciekawe tropy? Jak udało się Wam dojść do końca?

Maciej Kowalik

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)