Operation Flashpoint: Dragon Rising - recenzja

Operation Flashpoint: Dragon Rising - recenzja

Operation Flashpoint: Dragon Rising - recenzja
marcindmjqtx
06.10.2009 12:40, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Gra Operation Flashpoint: Dragon Rising z poprzednią grą z tej serii ma wspólny tylko pierwszy człon tytułu. Tym razem produkcją zajęło się Codemasters, które zachowało prawa do nazwy, a nie zespół Bohemia Interactive, który z kolei zaczął tworzyć ArmA. Więcej o tej dramie możecie przeczytać tutaj, o ile ktoś z Was faktycznie jest nią zainteresowany. Warto też na starcie zaznaczyć, że poprzedniej odsłony OPF nie skończyłem, zaś w Armę nie grałem, jako, że jest ona wyłącznie na PC.

Przejdźmy jednak do samej gry. OPF: Dragon Rising jest taktycznym shooterem. Akcja gry opowiada o konflikcie zbrojnym pomiędzy Chinami a wspierającymi Rosję USA, dziejącym się w bliskiej przyszłości. Jego osią jest Skira - wyspa, na której odkryto złoża ropy naftowej.

Niezbyt długą (składającą się z 11 misji) kampanię możemy przejść sami (z 3 botami) oraz w trybie kooperacji z 3 znajomymi. Do tego dochodzą też tryby multiplayerowe - Anihilacja (team deatchmatch) i Infiltracja (jedna drużyna broni bazy, druga stara się ją zinfiltrować, zgodnie z nazwą).

Oprawa Gra wygląda ładnie, choć nie jest to najwyższa półka. Podczas zabawy będziemy przemieszczać się po górzystej wyspie, więc ilość krajobrazów, które zobaczymy jest dość ograniczona. Nie można jednak traktować tego jako wadę - ot tak skonstruowana jest ta gra. Walczyć będziemy o różnych porach dnia i nocy, nie uświadczymy jednak ani zmiennych warunków pogodowych, ani też deszczu, czy burzy. Imponuje pole widzenia. Stojąc na wysokim wzniesieniu możemy zobaczyć odległe brzegi wysypy itd.

Gra wydaje się realistycznie przedstawiać współczesne pole bitwy. Granaty dymne faktycznie zasłaniają widok. Kiedy oberwiemy i zaczniemy się wykrwawiać (o tym nieco więcej w sekcji poświęconej rozgrywce) ekran zacznie się stosownie zmieniać. Kiedy jesteśmy pod ostrzałem moździerzy ziemia faktycznie się trzęsie, zaś w chwilę później powietrze staje się zakurzone.

Jak na symulator żołnierza przystało w trakcie samego wykonywania misji nie będzie raczej przygrywać nam muzyka, natomiast w menu pojawia się naprawdę fajny kawałek, kojarzący mi się ze ścieżką dźwiękową z filmu Hero.

Na uwagę zasługuje też świetnie zrealizowany dźwięk przestrzenny. Słyszymy skąd padają strzały, gdzie znajduje się wraży helikopter itd. Gracze z 5.1 będą mieli prostsze życie, zwłaszcza na trudności Hardcore, kiedy na naszym radarze nie zaznaczają się pozycje celi.

Spodobało mi się też intro prezentujące rys historyczno-polityczny wyspy. W trakcie gry nie będziemy za to mieli żadnych przerywników filmowych.

Rozgrywka To nie jest CoD, to nie jest nawet GRAW. Każdy pocisk może nas zabić, trafienie w różne lokacje naszego ciała przynosi różne efekty (na przykład - po postrzale w nogę nie będziemy mogli biegać, dopóki nie opatrzy nas medyk). Różne pozycje mają inny wpływ na naszą celność i zachowanie się broni. Dodatkowo też - nasze uzbrojenie nie jest doskonałe - nie każdy idealnie wymierzony strzał musi koniecznie zakończyć się headshotem. Ot życie. Oczywiście odniesione rany należy opatrywać, by nie wykrwawić się na śmierć.

W skrócie - jest realistycznie. Należy oszczędzać amunicję, brać poprawkę, że pociski powyżej pewnej odległości nie lecą w linii prostej i że nie warto lecieć do przodu bez rozpoznania terenu przed nami.

Nieruchomych przeciwników w zasadzie nie widzimy. Jedyna szansa na dostrzeżenie wroga to obejrzenie okolicy przez lornetkę lub wychwycenie jakiegoś ruchu. Warto też dodać, że roślinność, która nas maskuje, utrudnia tym samym celowanie.

Zapewne maniacy militariów i wszelakich symulatorów żołnierza znajdą jakieś niedoskonałości - ja natomiast czułem się usatysfakcjonowany. Na poziomie Normal stopień realizmu pozwala na w miarę bezproblemowe przejście gry. Owszem, są miejsca w których możemy utknąć, chcąc wykonać misję perfekcyjnie, ale zwykle po jakimś czasie udaje nam się przejść dalej.

Gra się fajnie. Ludzie lubiący wyzwania mogą zwiększyć sobie poziom trudności, dzięki czemu zniknie im większość ułatwień z HUDa, nasi towarzysze nie będą zmartwychwstawać po zaliczeniu checkpointu, zaś te będą też rzadziej rozłożone. Jednym słowem gra stara się być przystępna dla większości graczy. I dobrze.

Nie strzelałem nigdy z większości umieszczonych w grze karabinów, ale w trakcie rozgrywki zachowują się one inaczej i czuć między nimi różnicę. Tak samo pojazdy - możemy sterować czołgami, transporterami opancerzonymi itp. Szybko odkryłem jednak, że najlepiej poruszać się na piechotę. Dlaczego?

Ano dlatego, że nasi towarzysze zachowują się czasami jak idioci. No dobrze, kiedy są przy nas i trzymają się razem gra jest całkiem przyjemna. Jednak zlecenie im nieco trudniejszej akcji szybko może się skończyć śmiercią całego oddziału.

Wielokrotnie postać, którą kierowałem na róg budynku, by w odpowiedniej chwili zaatakować z trzech stron, radośnie wychodziła na mały spacer, co kończyło się wiadomo jak. Zdarzało się, że oddział chował się po złej stronie płotu, zaś kierując pojazdem wybierał zwykle najkrótszą drogę w linii prostej. Z tego właśnie powodu - chcąc nie chcąc - wcielałem się po kolei w kierowcę i strzelca, zgodnie z zasadą - chcesz coś mieć zrobione dobrze - zrób to sam. Na szczęście robi się to za pomocą jednego przycisku.

Czasami akcje naszych towarzyszy wyglądają naprawdę naturalnie i możemy być z nich dumni, jednak parę numerów jakie potrafią nam wywinąć niestety szybko każe nam o tym zapomnieć.

SI przeciwników też czasami zawodzi. Zwykle zachowują się poprawnie. Starają się nas obejść, strzelają tam, gdzie nas zauważyli czy szukają osłony. Bywa jednak, że po otrzymaniu kilku trafień nadal stoją jak posągi, niewzruszeni tymi drobnymi niedogodnościami.

Wszystko to doprowadziło do tego, że dość skomplikowane opcje dowodzenia drużyną, które oferuje nam gra sprowadziło się w moim przypadku do wydawania rozkazów - pójdź tam, daj ogień zaporowy, ulecz mnie czy też wstrzymaj ogień. Biorąc pod uwagę, że na mapie taktycznej możemy ustawić szczegółowe, powiązane ze sobą kolejno rozkazy nieco to boli. Warto tu również dodać, że podczas oglądania mapy gra wcale się nie pauzuje, warto więc robić to za jakąś zasłoną.

Szkoda że kółko dowodzenia nie zawsze spełnia swoje zadanie, nawigacja po nim nie jest dla mnie do końca intuicyjne, nie wykluczone jednak, że Wam się spodoba. Zdarza się również, że nie zadziałają niektóre punkty kontrolne i dopiero restart od ostatniego checkpointa na nowo wróci nas na tory, którymi toczy się scenariusz. Jest to szczególnie frustrujące, gdy gra nie mówi nam, że coś poszło nie tak i po prostu czeka, aż popełnimy błąd i damy się zastrzelić.

Kolejną rzeczą, której nie lubię w grach jest sytuacja, w której szeregowi żołnierze umieją więcej od mojej postaci. Ok - skakać nikt z nas nie umie, choć pojawia się opcja przejścia przez zasłonę. Nasz bohater nie umie jednak wychylić się zza zasłony i strzelić, a to udaje się innym żołnierzom.

Cele poszczególnych misji przedstawiane są nam na odprawie i krótko charakteryzowane na samym początku misji. Nie oznacza to jednak, że w jej trakcie w zależności od dynamiczne zmieniającej się sytuacji nie mogą pojawić się nowe. Oczywiście za pierwszym razem będzie to dla nas zaskoczenie, potem już nie.

Nie wybieramy jaką rolę będziemy pełnić w naszym oddziale - dobór uzbrojenia zostaje nam narzucony z góry, choć potem możemy oczywiście używać znalezionej broni.

Werdykt Mimo wad w OPF: Dragon Rising grało mi się fajnie. Biorąc pod uwagę możliwości, jakie da nam tryb kooperacji i dobrze zrobione poziomy trudności zapowiada się, że czeka nas sporo zabawy, zwłaszcza, że o nowym GRAWie nie za dużo na razie wiadomo, poza tym, że będzie. Mam też nadzieję, że po premierze pojawią się łatki, które poprawiające działanie.

Gra stawia przed nami różne zadania - od szturmowania budynków, przez odbijanie więźniów, aż do typowych akcji dywersyjnych. Nie ma natomiast misji opartych wyłącznie na pojazdach, chociaż oczywiście możemy ich używać.

To miła odmiana w grach wojennych, gdy czasami bardziej opłaca nam się uniknąć walki i przemknąć niezauważenie pomiędzy patrolami wroga, niż strzelać do wszystkiego co się rusza. Również dawno już nie łaziłem nawet do kilkunastu minut po mapie starając się dotrzeć do wyznaczonego celu i potwierdzić obecność oficera przez lornetkę. Naprawdę jest to satysfakcjonujące doświadczenie.

Gra jest nieco za krótka. 11 misji przechodzi się w dwa dni, a biorąc pod uwagę, że zapewne będziecie lepiej grać w tego typu gry zajmie wam to jeszcze mniej. Z ratunkiem przychodzą tu wyższe poziomy trudności i DLC. OPF już od samego startu sprawdza, czy przypadkiem czegoś już sobie do niej nie kupiliśmy, więc kwestią czasu jest pojawienie się nowych kampanii, które będziemy pobierać z LIVE/PSN.

Trochę też szkoda, że gra nie wyjaśnia żargonu wojskowego. Nie ma ani słowa o poszczególnych typach broni, o tym, jak wyglądają formacje, czy rodzaje ostrzału. Dodatkowo tytuł w wersji konsolowej nie jest zlokalizowany. Jasne - można to sprawdzić w internecie, ale w końcu chcemy kupić jak najpełniejszy produkt. Być może te informacje znajdują się w książeczce, której w wersji recenzenckiej nie było.

Dragon Rising to dobra gra, choć nie pozbawiona błędów. Powinna spodobać się ludziom szukającym nieco bardziej realistycznej symulacji pola bitwy, a którzy nie koniecznie chcą w tym celu być w armii. To gra stworzona do coopa i tak powinno się w nią grać.

Piotr Gnyp

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)