Need for Speed: Shift - recenzja

Need for Speed: Shift - recenzja

Need for Speed: Shift - recenzja
marcindmjqtx
21.09.2009 10:10, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Gra Need for Speed to seria stara i zasłużona dla rynku gier wideo, ostatnio jednak dopadł ją poważny kryzys. Deweloperzy kolejnych odsłon wpędzili markę NFS w niemałe tarapaty, powodując, że ta zaczęła się kojarzyć już niemal wyłącznie z "ziomalskimi" klimatami i światem ulicznych wyścigów, za czym, delikatnie mówiąc, nie przepadam. Na szczęście po fali zasłużonej krytyki Electronic Arts postanowiło przywrócić serii dobre imię, a zarazem zupełnie zerwać z jej korzeniami. Koniec z ulicznymi wyścigami. W Shifcie zawitamy na prawdziwe (plus kilka wymyślonych) tory w specjalnie przygotowanych do tego maszynach. Już na wstępie trzeba jednak zaznaczyć, że pomimo całej tej profesjonalnej atmosfery, lansowania widoku z kokpitu oraz rozwiązań rodem z Forza Motorsport (linia przejazdu) czy Gran Turismo (tuning) gra ta wcale nie jest symulatorem. To raczej coś pomiędzy arcade a symulacją, bo choć model jazdy jest wybitnie zręcznościowy i niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, to prowadzenie samochodu wymaga od gracza skupienia i umiejętności.

Gracz Dla kogo jednak jest gra, która nie jest ani symulacją ani też czysto zręcznościowym podejściem? Praktycznie dla każdego, kto lubi wyścigi. Programiści zrobili grę założeniami podobną do Project Gotham Racing 4 - tu również liczy się przede wszystkim poczucie prędkości, rywalizacja na torze i dobra zabawa, ale by osiągać jako takie wyniki, trzeba nauczyć się odpowiedniego stylu jazdy. A dla kogo Need for Speed: Shift na pewno nie jest? Dla tych, którzy nie będą mieli ochoty jeździć z widokiem z wnętrza auta. Model jazdy jest tak dziwnie skonstruowany, że gra z innej kamery praktycznie mija się z celem. Sterowanie przy kamerze znad zderzaka lub zza samochodu okazuje się zbyt czułe, przez co gra nie sprawia takiej frajdy, jaką daje z widokiem z kokpitu. Jeśli zatem wiecie, że za Chiny Ludowe nie przestawicie się na granie z wnętrza auta, to nie podchodźcie do Shifta. Warto jednak te przekonania zrewidować, bo nowy NFS to pierwsza gra samochodowa, w której z takim widokiem grało mi się znakomicie. Rozgrywka Shift to gra rozbudowana, z ciekawie poprowadzoną karierą i mnóstwem różnego rodzaju wyścigów. Może nie znajdziecie tu setek pojazdów i tras (odpowiednio 65 i 18 - tory dodatkowo w różnych wariantach) ale to, co jest w zupełności wystarcza na bardzo długie granie. Zwłaszcza, że każde auto nie tylko inaczej się prowadzi (różnice czuć już od pierwszego wciśnięcia pedału gazu), ale też ma doskonale odwzorowane wnętrze (na licznikach widać nawet przebieg) co samo w sobie jest ciekawostką dla każdego fana motoryzacji. W ilu bowiem grach mieliście do tej pory możliwość zobaczenia jak wygląda Zonda czy najnowsze Murcielago w środku? No właśnie, w niewielu.

Zanim zaczniemy zabawę z Shiftem na poważnie, gra zaprosi nas na okrążenie testowe. Na podstawie tego przejazdu zaproponuje nam poziom trudności oraz włączone lub nie udogodnienia. Podobnie jak w Forza Motorsport 3 tu też możemy mieć wspomaganie skręcania czy hamowania, ale żaden prawdziwy gracz na to nie pójdzie. Od razu proponuje Wam też włączyć najwyższą SI konsolowych kierowców, bo wtedy zachowują się oni niemal jak żywi. Nie tylko potrafią wykorzystywać mniejszy opór powietrza za samochodami rywali, po chamsku zepchnąć przeciwnika z toru czy blokować rywala za sobą, ale także popełniają błędy. Sprawia to, że rywalizacja na torze jest niesamowicie zacięta, a wyścigu nie warto przerywać, nawet kiedy zajmujemy ostatnią pozycję, bo za dwa zakręty może okazać się, że na czele doszło do karambolu i nic nie jest jeszcze stracone.

Gra podobnie jak PGR 4 cały czas ocenia naszą jazdę z czym wiążą się dwie ścieżki kariery. Możemy być albo precyzyjni, albo agresywni. Punkty precyzji otrzymujemy za jazdę optymalną trasą, perfekcyjne pokonywanie zakrętów czy wyprzedzanie bez kontaktu z przeciwnikiem, natomiast punkty agresji za stłuczki z rywalami, spychanie ich z toru czy branie zakrętów z poślizgiem. W praktyce jednak system ten nie do końca autorom wyszedł, bo jeśli chcemy wygrywać wyścigi nie da się jechać inaczej niż precyzyjnie. Oczywiście możemy spychać rywali na każdym zakręcie, ale i tak dostaniemy więcej punktów za jazdę po optymalnej linii czy pokonywanie zakrętów, a taka jest niezbędna by osiągać jakieś wyniki. Doprowadziło to do, tego, że nie spotkałem jeszcze w pojedynkach sieciowych nikogo z agresywnym profilem jazdy, choć wielu z pewnością na taką łatkę zasłużyło.

Podczas wyścigów gra stawia przed nami także dodatkowe zadania, jak np. przejechanie czystego okrążenia, zdobycia odpowiedniej ilości punktów za jazdę czy osiągnięcie określonego czasu. Za ich spełnianie, podobnie jak za zdobywanie miejsca na podium, otrzymujemy gwiazdki. Gwiazdki są z kolei niezbędne do podnoszenia poziomu kierowcy. Wyższe poziomy odblokowują nowe, coraz trudniejsze i dłuższe zawody, możliwość kupienia nowych samochodów do swego garażu, lepszych części do tuningu czy choćby naklejek do ozdobienia swego auta. Poza tym gra przyznaje nam jeszcze odznaki, które są po prostu takimi wewnętrznymi osiągnięciami - niczemu nie służą, ale miło, że wpadają.

W Shifcie znalazła się spora ilość całkiem ciekawie wymyślonych zawodów. Mamy nie tylko tradycyjne wyścigi ale także zawody producentów określonego modelu, eliminacje czy pojedynki drifterów. Ten ostatni tryb jak dla mnie jest zupełnie niepotrzebny i nie sprawił mi przyjemności. Auta do driftu zachowują się jak szalone i ciężko utrzymać je na prostej drodze, a już wykonanie udanego poślizgu wymaga małpiej zręczności i wyczucia. Jest to o tyle niedogodne, że sporo zawodów w trybie kariery to właśnie zawody w drifcie. Warto wspomnieć jeszcze o pojedynkach jeden na jeden, w których mamy wyłonić najlepszy samochód i kierowcę. Jeśli oglądaliście wyścig pomiędzy McLarenem F1 a Bugati Veyron w Top Gear, to już wiecie o co chodzi. Z konsolą tryb ten nie budzi większych emocji, ale świetnie sprawdza się w pojedynkach on-line, gdzie dodatkowo mamy drabinkę pucharową i pokonanie kolejnych kierowców pcha nas dalej. Tutaj wychodzi jednak pewien mankament Shifta. Gra nie karze, a wręcz zachęca do chamskiej i agresywnej jazdy, co wielu już próbuje wykorzystywać w sieci. Pomaga w tym dziwna fizyka, która sprawia, że czasem po wjechaniu w przeciwnika podnosi się jego tył i auto dosłownie przelatuje nad nami niczym podcięte jakimś pługiem. Do tego same uszkodzenia są marnie wykonane. Przy dzwonie w ścianę z prędkością 250 km/h co prawda mocno nas zamroczy, co jest świetnym efektem, ale na aucie niemal nie zostawi to śladu. Trochę wgnieceń i porysowana szyba to wszystko na co stać grę, a uszkodzenia mechaniczne pojawiają się dopiero po serii takich kraks i również nie są zbyt wyszukane. Co ciekawe, choć zderzać się można praktycznie bezkarnie, to Shift jest szalenie wrażliwy na ścinanie zakrętów czy jazdę pod prąd i od razu karze gracza za takie zachowanie.

Jak już wspomniałem Shift ma dość dziwny model jazdy. Niewiele ma on wspólnego z rzeczywistością, ale wymaga skupienia i opanowania. Wydaje się, że auta (zwłaszcza te z napędem na przednią oś i cztery koła) zbyt łatwo wchodzą w poślizgi. Do tego dołóżcie wspomnianą już fizykę i niemal wymuszone granie z widokiem z kokpitu i wychodzi nam dość dziwny miks. Dziwny, ale niezwykle smaczny, bo nie dość, że na torze mamy strasznie zaciętą rywalizację, to jeszcze świetnie oddano tu uczucie prędkości. Kiedy pędzimy niczym na złamanie karku nie tylko krawędzie ekranu się rozmywają, ale mamy coraz mniejszą kontrolę nad samochodem, a sztywne zawieszenie podskakuje na najmniejszych wybojach jeszcze bardziej zmniejszając sterowność. Daje to w efekcie niesamowicie grywalne wyścigi, które sprawiają, że ciężko odejść od konsoli. A opóźnione hamowanie, po to by wejść efektownym poślizgiem w zakręt i minąć przy okazji dwóch rywali wywołuje uśmiech na twarzy. Równie łatwo jednak rzucać padem, bo opanowanie 1000 konnego Veyrona na ciasnym Nurburgringu to nie lada wyzwanie. Słowem gra ani na chwilę nie zostawia gracza obojętnym, a oto przecież chodzi. Nie ma miejsca na nudę czy myślenie o czymś innym niż aktualnie pokonywany zakręt i rywale w lusterkach.

Oprawa Trochę dziwią mnie głosy zachwytu nad grafiką w Shifcie. Być może wygląda to genialnie w małym okienku przeglądarki na flashowym filmiku, ale na dobrym telewizorze wychodzą na jaw różne mankamenty. Modele samochodów choć poprawne, to w żadnym stopniu nie zachwycają, a często zdarzają się wręcz błędy w wyświetlaniu grafiki i przenikaniu różnych wielokątów. Nie najlepsze są też tekstury, które często wyświetlane są w okropnym rozmyciu. To co już jednak chwaliłem i pochwalę znowu to genialnie odwzorowane wnętrza aut, a ponieważ granie ma sens tylko na takiej kamerze, to automatycznie wrażenia wizualne się poprawiają. Również otoczenie torów jest niezwykle bogate. Zapomnijcie o pustce i ascetyzmie drugiej Forzy. Tutaj na poboczach pełno jest kibiców machających flagami, reklam, opon, które później efektownie walają się po torze, a nad głową można zobaczyć przelatujący samolot. Jeśli dołożycie do tego straszliwie rozbudowany HUD z mnóstwem informacji to na ekranie non stop coś się dzieje, a animacja nie zwalnia nawet na moment przy 15 autach na torze. Trochę pomarudziłem na grafikę, ale ogólne odczucia są pozytywne, choć zmącone niedoróbkami. Małym kamyczkiem do ogródka twórców jest też sposób w jaki dodano polskie napisy podczas filmików prezentujących zawody (na czarnym pasku).

W odróżnieniu od pozostałych gier EA zabrakło trochę znakomitej muzyki. Co prawda ona w grze jest (mamy nawet polską piosenkę), ale zdecydowanie za rzadko się w niej pojawia. Podczas wyścigów jej nie usłyszymy, ale to akurat bardzo dobrze, bo dźwięk silników oddano wprost przepięknie, a każde auto mruczy silnikiem bądź też wyje sprężarką na swój niepowtarzalny sposób. Jestem pewien, że fani motoryzacji docenią ten element. Jednak wspomniana muzyka mogłaby przygrywać w menu, gdzie zamiast tego mamy tylko jakieś niemrawe odgłosy. W efekcie utwory ze ścieżki dźwiękowej słyszymy jedynie na powtórkach oraz podczas driftu.

Werdykt Cieszę się, że EA poszło z Shiftem właśnie w kierunku łączącym aracade z symulacją. Od czasów PGR 4 nie było dobrej gry tego rodzaju, a teraz wreszcie się pojawiła. Może nie jest aż tak dobra jak dzieło Bizarre Creations, które nadal uważam za niekwestionowanego króla gatunku, ale PGR 4 wyszedł dawno temu. Wniosek jest jeden - jeśli lubicie tego rodzaju podejście do wyścigów, kupcie sobie Shifta. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nie zobaczymy już w tym roku równie emocjonujących wyścigów. Oczywiście wyjdzie nowa Forza, nowe Gran Turismo, ale one nie pozwolą wam na tak radosne ściganie. Tam będzie się liczyć perfekcja i szlifowanie stylu jazdy, tutaj jest radość, dzika rywalizacja i emocje. Shift ma trochę wad, nie jest idealny, ale można mu to wybaczyć, bo gra jest na tyle dobra, że "minusy nie przesłaniają plusów".

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)