NBA 2k7 - recenzja

NBA 2k7 - recenzja

NBA 2k7 - recenzja
marcindmjqtx
06.04.2007 08:53, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

W walce o portfele fanów koszykówki liczą się tylko dwie serie: NBA 2K i NBA Live. Obecny rok może być przełomowym dla tej rywalizacji. Po ukazaniu się NBA Live 07 gracze byli oburzeni ilością błędów. Wpadka EA Sports otworzyła przed ludźmi z Visual Concepts drogę do fotela zwycięzcy. Wznieśli oni toasty za zdrowie konkurencji, zakasali rękawy i wzięli się do roboty. Byłem pewny, że nie zrobią gry złej. Jednak czy efekt ich pracy jest dobry na tyle, by znokautować słaniającą się konkurencję?

Pierwsze uruchomienie gry i od razu niespodzianka. Aby zobaczyć menu główne należy ruszyć prawym analogiem. Autorzy chwalą się, że w ten sposób w każdym momencie (poza trwającym meczem) mamy do niego dostęp. Fakt, jest to jakaś innowacja, ale bywa dosyć upierdliwa w użytkowaniu. Zdecydowanie bardziej wole klasyczne menusy, bez nadmiernych udziwnień.

Szybki wybór drużyn, loading z wyjaśnioną konfiguracją pada i już jesteśmy w American Airlines Arena, w Miami. Publiczność szaleje, komentatorzy rozpoczynają swój słowotok, trenerzy przekazują zawodnikom ostatnie wskazówki. Zaraz rozpocznie się mecz.

Pierwszym ,co rzuca się w oczy, jest oprawa wizualna. Widok wielkiego Shaqa obłożonego ostrymi teksturami robi ogromne wrażenie. Animacja zawodników i ich strojów to zupełnie nowa jakość w grach sportowych. Właśnie tak to powinno wyglądać. Koniec, kropka!

Autorzy spędzili mnóstwo czasu w studiu motion-capture. Efektem ich pracy jest Signature Style. 2K Sports twierdzi, że każdy gracz posiada własną animację poruszania się, rzutów oraz sposobu wykonywania osobistych. Nie dam głowy czy faktycznie wszyscy gracze zostali uwzględnieni, ale nawet jeśli pominięto kilku pechowców z dolnej półki to nie mam zamiaru przez to się obrażać. W praktyce patent sprawuje się genialnie! Przykładem niech będzie mecz Miami vs Phoenix. Z jednej strony mamy idealnie oddane rzuty osobiste Shaqa (rzuca jedną ręką składając się do tego całą wieczność) a z drugiej dziwaczne rzuty Shawna Mariona. Nie dość, że nie rzuca znad głowy to jeszcze piłka praktycznie nie dostaje rotacji.

Autorzy posunęli indywidualizację zagrań do tego stopnia, że nie można mówić o tym jako o smaczkach, które zauważą znawcy. Po zobaczeniu NBA 2K7 w akcji, nie wyobrażam sobie grania w produkcję, która zostanie pozbawiona tego elementu. Signature Style i wysoka rozdzielczość nie pozwalają graczowi uwolnić się od myśli, że takie odwzorowanie animacji jest niemożliwe. Mimo wielu nocy spędzonych nad tą grą ciągle jestem pod potężnym wrażeniem.

Ciekawym smaczkiem można natomiast nazwać wizualizację zmęczenia graczy. W pierwszej kwarcie nie zobaczymy na nich kropli potu. Pod koniec meczu, przy wykonywaniu osobistych możemy podziwiać prawdziwe rzeki spływające po ciele. Nie jest to szczególnie interesujące, ale miło jest zobaczyć, że nie tylko my trudzimy się by wygrać kolejny mecz.

Stare powiedzenie mówi, że nie ma róży bez kolców. Tak jest też w tym wypadku. Czasu, który ekipa musiała poświęcić pracy nad Signature Style zabrakło przy modelowaniu zawodników. Poziom ich modeli jest bardzo nierówny. Wspomniany już Shaq jest opracowany idealnie. Niestety przeważająca większość graczy jest odwzorowana o wiele gorzej. Jest to tym bardziej przykre, że przytrafiło się to gwiazdom pierwszej wielkości jak np. Steve Nash, czy Dirk Novitzki. Wyglądają oni, jak stworzeni w opcji Create Player. Co z tego, że poruszają się jak prawdziwi zawodnicy, skoro wyglądają jak ich odbicie w gabinecie krzywych luster? Sporadycznie zdarza się grze gubić tekstury. Widok zawodnika bez spodenek może śmieszyć, ale takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Zwłaszcza na oczach trójwymiarowej, animowanej publiczności zgromadzonej w hali.

W czasie przerw w grze możemy podejrzeć co dzieje się poza parkietem. Autorzy zadbali o wszystko co ma miejsce przy okazji prawdziwego meczu.

Za linią cheerleaderki zachęcają do dopingu, reporterzy robią zdjęcia, a maskotki, charakterystyczne dla każdego klubu, zabawiają publiczność. Hale tętnią życiem, co mocno dodaje realizmu rozgrywce.

Muszę powiedzieć, że bardzo rozczarował mnie komentarz. Mniej zabawnych powiedzonek w porównaniu do poprzednich edycji, oraz zdecydowanie za częste powtarzanie tych samych kwestii. Potrafi to solidnie podnieść poziom irytacji gracza. Dochodziło do tego, że jeszcze zanim piłka wpadła do kosza, wiedziałem co zaraz usłyszę z ust komentatorów.

Technikalia technikaliami, ale my tu nie gramy w grafikę ani w dźwięk tylko w koszykówkę. Zajmijmy się więc kwestią gameplayu. W stosunku do poprzedniej części rzuca się w oczy znaczna poprawa gry sztucznej inteligencji w obronie. Jeśli za bardzo rozstrzelamy się jakimś graczem, bardzo szybko będzie on podwajany. W przypadku punktów zdobywanych w 'trumnie', konsola postawi strefę. Więcej jest także przechwytów, warto o tym pamiętać wpadając na pomysł podania przez całe boisko. W wersji 2K6 znanym błędem było to, że konsolowy trener nie korzystał z dobrodziejstw timeoutu. W 2K7, gdy tylko zdobędziemy kilka punktów z rzędu, przeciwnik natychmiast poprosi o czas.

Poprawiona sztuczna inteligencja cieszy, ale to nie koniec zmian w rozgrywce. Przede wszystkim autorzy poszerzyli wachlarz możliwych zagrań w post up'ie. Jeśli nasz podkoszowiec jest szybszy niż przeciwnik, nie musi wcale przepychać go pod sam kosz. Szybki obrót, naskok i kończymy akcję efektownym wsadem a potem wytykamy palcem nieudolnego obrońcę.

Ciągle obecne są sprawdzone patenty serii 2K: isomotion i shot stick. Zwłaszcza w tym pierwszym widać zmiany w stosunku do poprzednika. Łatwiej łączyć zwody w efektowne (i efektywne) kombinacje. Na pierwszy ogień polecam objechać kilku przeciwników kimś w rodzaju Allena Iversona. Satysfakcja gwarantowana. Na wyższych poziomach trudności nie wystarczy już szaleńcze machanie gałką, żeby zawiązać nogi obrońcy w supeł. Przydatna będzie lektura instrukcji pod kątem możliwych zagrań i spędzenie kilku godzin na pojedynkach jeden na jednego.

Nigdy nie byłem wielkim fanem rzucania za pomocą prawej gałki i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Z shot sticka korzystam tylko w czasie rzutu z dwutaktu lub walki podkoszowej. W takich wypadkach użycie prawej gałki daje nam dodatkową możliwość przechytrzenia przeciwnika. Wychylając ją w lewo lub prawo, w zależności od ustawienia obrońcy, mamy pewność, że nasz gracz postara się rzucić obok przeciwnika. Nie zawsze wychodzi, ale nie można nie docenić dodatkowej kontroli nad rzutami, jaką dają nam twórcy.

Gra sportowa, która chce odnieść sukces na Xboksie 360, musi oferować rozgrywkę multiplayer. NBA 2K7 ma wszystko czego można od niej oczekiwać. Mecze rankingowe, mecze z przyjaciółmi, obszerne statystyki dotyczące graczy. Możemy organizować własne turnieje a nawet całe ligi. Autorzy udostępnili również do ściągnięcia za darmo uaktualnione składy drużyn.

Do polepszania swojej gry, oprócz potyczek z innymi graczami, motywuje również bardzo ciekawy system achievmentów. Autorzy często sięgali do historii koszykówki. Dzięki temu zostaniemy nagrodzeni np. za powtórzenie wyczynu Wilta Chamberlaine'a (zdobycie 100 punktów w meczu).

Innowacji nie doszukamy się w kwestii dostępnych trybów gry. Oprócz szybkiego meczu i gry przez sieć możemy jeszcze wybrać tryb 24/7, Street lub Association. Pierwszy z nich został zmieniony w stosunku do poprzedników. Tworząc gracza nie dobieramy mu współczynników, wybieramy jedynie preferowane pozycje na boisku. 24/7 polega na zdobywaniu szacunku wśród grajków ulicznych by na końcu trafić do NBA. Szczerze powiedziawszy nie przykuł mojej uwagi na długo. Po pewnym czasie rozgrywanie kolejnego takiego samego meczu nuży.

W trybie Street, nazwa mówi wszystko, rozgrywamy mecze na ulicznych arenach. Decydujemy o ilości zawodników oraz o tym, czy chcemy grać na całym czy na połowie boiska. Tryb ten najlepiej sprawdza się podczas domowych imprez. Trzech znajomych, arcadowe reguły (na co komu faule czy 24 sekundy na akcję) i kupa dobrej zabawy.

Głównym trybem gry jest Association. Uhonorowano w nim zasadę „Nie naprawiaj, jeśli nie jest zepsute”. Dodano możliwość transakcji z udziałem trzech drużyn, zmęczenie kumulujące się z meczu na mecz i to chyba wszystko. Osobiście cieszy mnie brak większych zmian. Od zawsze najwięcej czasu spędzałem w tym trybie, grając kilka sezonów jedną drużyną. Jest on dopracowany do granic możliwości i oferuje naprawdę ogromną głębię rozgrywki. Do nas należy praktycznie każdy aspekt zarządzania klubem. Począwszy od zatrudnienia właściwych fachowców od scoutingu, przez podpisywanie kontraktów z graczami, po ustalanie tygodniowego harmonogramu treningów. W Association jest wszystko, czego może chcieć gracz. Po prostu.

NBA 2K7 jest pierwszym, prawdziwym przeniesieniem serii na nextgenowe parkiety. Twórcy liczyli, że po solidnym ciosie w szczękę jakim jest Signature Style, gracze nie zauważą żadnych wad. Jednak nie od dziś wiadomo, że autorzy gier to niepoprawni optymiści a ich życzenia nie zawsze się spełniają. Tak jest w tym wypadku. Kontrast pomiędzy boską animacją a wyglądem większości modeli zawodników jest ogromny. Oprawa audio nie zachwyca, a gra każe nam zapisywać stan w kilku osobnych plikach, co powoduje denerwujące powiadomienia przy każdorazowym jej włączeniu.

Jednak wspomniałem wcześniej, że nie gramy w grafikę ani w dźwięk. Gameplay tej pozycji stoi na bardzo wysokim poziomie. Z ulepszoną sztuczną inteligencją, rozbudowaną grą pod koszem, oraz jeszcze bardziej dopracowanym systemem zwodów, NBA 2K7 jest w tej chwili najlepszą symulacją koszykówki. Rozgrywka jest głęboka i dostarcza masy zabawy. Must have dla każdego fana tej dyscypliny. Innym polecam chociaż pogranie u znajomego. Może właśnie za sprawą tej gry w końcu połkniesz bakcyla.

Maciej "Maciu” Kowalik

NBA 2K7 (PS3)

  • Gatunek: sportowa
  • Kategoria wiekowa: od 3 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
Plusy Minusy
signature style! złożoność rozgrywki rozbudowany tryb online poprawiona gra SI

modele zawodników! powtarzający się komentarz irytujące powiadomienia o załadowanym profilu