Na jaki sequel czekasz już stanowczo zbyt długo? [Klub Dyskusyjny]

Na jaki sequel czekasz już stanowczo zbyt długo? [Klub Dyskusyjny]

Na jaki sequel czekasz już stanowczo zbyt długo? [Klub Dyskusyjny]
marcindmjqtx
06.10.2015 12:18, aktualizacja: 05.01.2016 14:52

Mądry człowiek w pewnym "szmatławcu"* napisał jakiś czas temu, że niby chcemy nowego, a gramy w stare. Taaaak "wszyscy"** narzekają na remaki, remastery i reedycje, a potem okazuje się, że Remasterstation sprzedaje się lepiej, niż jakakolwiek inna konsola Sony w historii. No to może skończmy z tym rozdwojeniem jaźni, co? Aczkolwiek spójrzmy nie na okazję do odgrzania starych pomysłów, a ich kontynuacje. W jakie sequele odstawionych na bok gier chcielibyście zagrać w przyszłym roku?

Maciej Kowalik: Tym razem sprawa jest prosta. Dawać mi tu następne Ace Combat. Migiem. Albo przynajmniej Spitfire'em.

Ace Combat Assault Horizon

Kurde - to też jest jakiś pomysł. Ace Combat: Assault Horizon zerwało z opowiadaniem historii w "Nibylandii", przenosząc akcję do naszego świata. Więc może idźmy dalej - alternatywna historia podniebnych zmagań prosto z frontów Drugiej Wojny Światowej! Mniej rakiet "odpal i zapomnij", więcej walki manewrowej, immelmanów, kobr, atakowania od strony słońca i tego wszystkiego o czym czytaliśmy na żółtych kartkach Gamblera w trakcie relacji z turniejów War Birds.

Konkurencja niby jest, ale skupia się na walce z innymi graczami. Gdyby Project Aces zasadziło nam opowieścią w swoim stylu, to moglibyśmy się nie pozbierać. Oczywiście liczę na co najmniej gościnny występ Polaków oraz dynamiczną kampanię w stylu Fires of Liberation. No i muzykę Keiki Kobayashiego. Czekam!

Patryk Fijałkowski: Nie zamierzam być oryginalny czy odkopywać jakiejś serii lub gry, o której pamiętają już tylko najstarsi, pikselowi szamani. Crash Bandicoot był bez żadnej przesady idolem mojego dzieciństwa.

Crash Bandicoot

Inni jarali się Spider-Manem czy Kaczorem Donaldem i jasne, też się nimi jarałem, Giganty i kreskówki pochłaniałem jak Mario grzyby, ale to właśnie "lisek" był najważniejszy (teraz już wiem, że tak naprawdę to jamraj pasiasty, niestety w wieku 6-7 lat nie potrafiłbym pewnie nawet tego wymówić).

Nie wiem, jak świadczy o mnie fakt, że moim wzorem do naśladowania był futrzak w szortach, który przez większość czasu robił z siebie idiotę i nie wypowiedział ani jednego słowa, ale takim już byłem dzieckiem. Tak czy inaczej ograłem wszystkie pięć części z pierwszego PlayStation wzdłuż i wszerz, nie przechodząc tylko pierwszej. Błąd ten naprawiłem dwa lata temu, znowu wędrując przez każdą odsłonę i z ulgą rejestrując, że te gry nie zestarzały się nawet o sekundę. Zresztą, średnio lubiana w dzieciństwie jedynka, przerodziła się w mojego faworyta.

Było jeszcze niezłe Wrath of Cortex i Twinsanity, a potem nadeszły najmroczniejsze czasy, w których Crash zaczął brać narkotyki, grać koncerty w okularach przeciwsłonecznych i wreszcie skończył znaleziony w pokoju hote... Okej, nie ten scenariusz.

Ale ten, który się wydarzył, też jest smutny i dołujący, bo jamraj pasiasty nie żyje już właściwie od lat. Odsłony, które nawiedzały w ostatnich latach konsole, to jakieś parodie z zombie "liska" w roli głównej. Serce - to dorosłe i to siedmioletnie - ciągle mnie boli, kiedy myślę o tym, że gdyby Naughty Dog miało znowu prawa do marki, mogłoby wskrzesić Crasha z lat 90. Jest to moje największe growe marzenie - sequel Bandicoota od Naughty Dog. I nazwijcie mnie głupim lub naiwnym jeszcze bardziej niż chłopiec, który zakochał się 16 lat temu w skretyniałym jamraju pasiastym, ale wierzę, że ono się w końcu spełni.

mat. prom.

Piotr Bajda: Fizycy nie uznają emerytur. Często największych odkryć dokonując dopiero jesienią życia. Tym bardziej nieswojo musi się czuć ze swoim przedwczesnym, przymusowym urlopem Gordon Freeman. A nie, wróć, nie o tym chciałem.

Seria Burnout to najlepsze co spotkało gry wyścigowe. Festiwal obłąkańczych prędkości i gniecionego metalu. Seria świecąca przez kilka lat blaskiem umierającej supernowej, której niestety nie dano nawet szansy wypalić się do końca. Ostatnia odsłona, Burnout Paradise to - także według Maćka - najmocniejszy punkt cyklu. Paradise otworzyło serię na nowe doznania, zabierajac fanów cyklu do tytułowego Raju. Burnout Paradise była jak wyjątkowo żwawy, pełen życia psiak wypuszczony do ogródka.

A potem EA oddało tego psa do schroniska, jego właścicieli zmuszając do chałturzenia przy projektach bez cienia ambicji i oryginalności. Nie rozumiem większości pomyj wylewanych w internecie na "Elektroników" (bo przy takim Ubisofcie EA to banda świętoszków), ale porzucenia Burnouta i zniszczenia Criterionu nie zapomnę im nigdy. Część mnie chce nowego Burnouta. Inna część wie, że pozostałości po Criterionie nie dostarczą gry, na którą czekam.

Ale gdyby tak przekazać markę w nowe ręce?

Oskar Śniegowski: Na kontynuację wydanego przez Ubisoft XIII czekam już ponad 10 lat. Genialna growa adaptacja komiksu o tej samej nazwie.

XIII

Doskonale znany fanom tego medium napis „to be continued” i cliffhanger, które zamknęły tę produkcję do dzisiaj sprawiają, że doskwiera mi ból niedokończonej historii, która powiedziała dobranoc, w momencie mogącym ją zaczynać. Zaryzykowałbym stwierdzenie, iż XIII (podobnie zresztą jak Beyond Good & Evil) po prostu wyprzedziło swoją epokę. Nie rozumiem polityki francuskiego wydawcy. Dzisiejsze realia branży stwarzają idealne warunki do wydania sequela. Miejmy nadzieję, że tak się kiedyś stanie.

Jeżeli nie graliście wtedy, to koniecznie nadróbcie. Chociaż widać po niej oznaki starzenia, to cel-shading sprawia, że mimo 12 lat na karku wciąż jest zdatna do spożycia.

Karol Kała: Mimo że Clover Studio nie istnieje, ciągle mam skrytą nadzieję na sequel jednej z najlepszych i najbardziej magicznych gier na Playstation 2, a nawet gier w ogóle. Bo Okami to tytuł absolutnie wyjątkowy, który z dziwnych względów nie sprzedał się tak, jak oczekiwano.

Okami

Ręcznie rysowana grafika Okami zachwycała nie tyle detalami, co wszechobecnym artyzmem i klimatem starych, japońskich drzeworytów. Koncert cykad w bambusowych lasach, czerwień zachodzącego słońca i dynamiczne pociągniecia akwarelą skutecznie zanurzały nas w pełną bóstw, duchów i demonów Japonię. I już sam fakt, że chciałbym raz jeszcze zatracić się w tajemnicy tych wysp woła w mojej głowie o sequel.

Playstation w końcu dostało swoją Zeldę. Grę pełną przygód i dziecięcego, niewinnego uroku. Bo prócz oczyszczania Japonii z mroku i spaczenia, pomagaliśmy jej mieszkańcom w najprostszych, codziennych czynnościach, w nagrodę zyskując coś cenniejszego niż złoto - ich wdzięczność i wiarę. Amaterasu, jedno z najważniejszych bóstw Szintoizmu zachwycała jako bohater. W postaci białego wilka ratujemy świat przed zagładą, a ja co chwilę zastanawiałem się, jakim cudem twórcom udało się utożsamić nas ze zwierzęciem. Bo przecież o wiele łatwiej byłoby postawić nas w skórze pięknej, potężnej bogini. To nie lada sztuka i warto to docenić, dając Sony jasny znak, że czekamy na kolejną odsłonę Okami (wersja na DS niestety w pełni nie dowiozła).

I szczerze mówiąc, nie obraziłbym się za historię innego bóstwa, w innej postaci. Okami to nie tylko Amy i jej śnieżnobiałe futro. Okami to przede wszystkim cudowny świat i doskonała rozgrywka. Nie musimy ponownie uzupełniać konstelacji na nieboskłonie. Dajcie nam japońskie mity w takiej oprawie, a gracze was ozłocą. Bo walka z Dziewięcioogoniastym to jedno z najlepszych przeżyć, jakie dane mi było doznać w mojej karierze gracza.

--

Tyle od nas. A Wy, w jakie sequele chcielibyście zagrać?

*określenie pieszczotliwe **sieciowy hivemind

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)