Kingdom Hearts: Birth by Sleep - recenzja

Kingdom Hearts: Birth by Sleep - recenzja

marcindmjqtx
25.11.2010 15:44, aktualizacja: 30.12.2015 14:05

Dawno temu kiedy byłem dzieckiem, jednym z jaśniejszych punktów każdego weekendu były pokazywane w telewizji kreskówki Disneya. Coś z tamtej fascynacji przetrwało aż do dzisiaj - na mojej półce z filmami znajdzie się kilka disneyowskich tytułów, jak choćby Atlantyda, Lilo & Stitch czy Mulan. Do serii Kingdom Hearts podchodziłem jednak raczej nieufnie, ponieważ obawiałem się, że mieszając Myszkę Miki z japońskimi bohaterami ulotni się gdzieś duch dziadka Walta. Na szczęście nie miałem racji - i dlatego dzisiaj z satysfakcją zapraszam do recenzji najnowszej odsłony cyklu, noszącej podtytuł Birth by Sleep.

Pierwszą rzeczą która rzuca się w oczy po uruchomieniu Kingdom Hearts: Birth by Sleep jest wyjątkowo długie intro. Mija z dziesięć minut przerywników zanim można zacząć grać, a potem trafiamy jeszcze na samouczek. Gdy gracz zaczyna się już rozpędzać, następują kolejne przerywniki filmowe. Ostrzegam zatem, że rozpoczynając grę trzeba mieć zarezerwowane przynajmniej pół godziny.

Drugą rzeczą jaką zauważa się po włączeniu Birth by Sleep jest urokliwa grafika. Jasne, wyraźne barwy, duża ilość szczegółów i efektów specjalnych, ładnie animowane postaci - oprawa gry jest jedną z lepszych na PSP. Pod względem stylu Kingdom Hearts jest unikatową kombinacją, umiejętnie miksując typowo japoński design głównych bohaterów (odlotowe fryzury, dziwaczne ubrania, niebieskie włosy i charakterystyczne duże oczy) z klasycznymi disneyowskimi postaciami i tłami. Wydaje się, że powinny się one gryźć ze sobą, ale, o dziwo, mieszanka okazuje się całkiem strawna.

Świat przedstawiony

Fabuła Kingdom Hearts: Birth by Sleep jest interesująca tak dla fanów serii, jak i dla osób mających z nią styczność po raz pierwszy. Bohaterami są Aqua, Terra i Ventus. Pierwsza dwójka to młody wojownik i czarodziejka, którzy przygotowują się do egzaminu na kogoś w rodzaju rycerzy Jedi, dbających o równowagę pośród światów gry. Trzeci bohater to jeszcze dzieciak, który oczywiście chce dorównać starszym. Podczas egzaminu nie wszystko idzie zgodnie z planem i tak rozpoczyna się opowieść Kingdom Hearts...

Birth by Sleep podzielona jest na trzy części -  w każdej z nich pierwsze skrzypce gra inny z trójki głównych bohaterów, ale przeplatają się one wzajemnie, ukazując historię z różnych perspektyw. Przykładowo, jedna osoba pomoże Kopciuszkowi z sukienką, druga odeskortuje ją na bal, a trzecia asystować będzie szukającemu jej księciu. Całość fabuły poznamy jednak dopiero po przejściu gry wszystkimi bohaterami, po drodze odwiedzając rozmaite światy znane z filmów Disneya, na przykład: pałac Kopciuszka, wyspę Piotrusia Pana, las z Królewny Śnieżki, czy nawet statek kosmiczny, na którym więziono Stitcha. Graczom dane będzie też walczyć ramię w ramię z Myszką Miki czy też porozmawiać z Herkulesem.

Nowe Kingdom Hearts jest prequelem, to znaczy opowiada historię dziejącą się dziesięć lat przed pierwszą częścią. Fabuła gry uzupełnia dotychczasową opowieść, a ukryte zakończenie dodatkowo odsłania pewne jej fragmenty. Dodatkowo ze względu na doskonałe wykonanie gry w zasadzie nie odczuwa się rozdźwięku między jakością poprzednich części na Playstation 2 a tą najnowszą na PSP.

Parę słów o mechanice Rozgrywka w Kingdom Hearts: Birth by Sleep łączy wiele różnych elementów. Gra składa się z przeplatających się fragmentów eksploracji, skakania po platformach i walki z przeciwnikami, a mieszankę tę uzupełniają rozmaite mini-gierki, większość całkiem wciągająca. Walka rozgrywa się w czasie rzeczywistym, ale choć wymaga od gracza zręczności i refleksu, to jednak mocno są w niej zarysowane elementy rpg. Każdy z bohaterów dysponuje innymi atakami, w zależności od tego których używa, może zyskać nowe, jak również kupić je za zdobyte na wrogach punkty. Do tego dochodzi system D-link, który pozwala kierowanej przez gracza postaci wykorzystywać umiejętności powiązanych z nią innych bohaterów. Całość mechaniki gry jest bardzo rozbudowana, ale choć wyciśnięcie z niej wszystkich sekretów i ultra kombinacji jest zadaniem skomplikowanym, to jednak na podstawowym poziomie rozgrywki każdy powinien sobie z nią dać radę.

Jeśli idzie o czas gry, to każda z trzech historii zajmuje od ośmiu do kilkunastu godzin, co czyni Kingdom Hearts: Birth by Sleep jednym z dłuższych tytułów w jakie ostatnio grałem. Jakby tego było mało, w grze poukrywane jest mnóstwo rozmaitych sekretów i niespodzianek - osoby lubujące się w kompletowaniu gier na 100% będą miały zajęcie na długie zimowe wieczory. Ponadto gra udostępnia tryb multiplayer, dzięki któremu można pościgać się z przyjaciółmi lub też raz na zawsze ustalić kto jest lepszym wojownikiem, walcząc na arenie.

Audiowizualna uczta Jak już wspomniałem wcześniej, oprawa graficzna Kingdom Hearts: Birth by Sleep stoi na bardzo wysokim poziomie, tak pod względem stylu, gładko łączącego ze sobą odmienne wizualnie światy, jak i pod względem technicznego wykonania - gra wygląda prawie tak dobrze jak jej poprzednie części na Playstation 2. Co prawda niektóre etapy sprawiają wrażenie nieco zbyt sterylnych, a podczas walk z dużą ilością przeciwników PSP potrafi trochę się zakrztusić i zgubić parę klatek, ale przez większą część gra prezentuje się doskonale. Niestety ceną za śliczną grafikę jest nieustanna praca dysku UMD, która wiąże się z okazjonalnymi przestojami (króciutkimi, ale jednak), jak również ze skróceniem czasu pracy na baterii.

Przy okazji, skoro już mowa o grafice: Birth by Sleep to jedyna znana mi gra na PSP, która przeskakuje między szesnastobitowym a trzydziestodwubitowym trybem koloru. Z reguły jestem dosyć wyczulony na pierwszy z nich, ponieważ bardzo nie lubię charakterystycznej mozaiki wynikającej z ditheringu, jednakże ze względu na dobór palety barw w Birth by Sleep efekt ten jest prawie niezauważalny.

Pod względem udźwiękowienia grze nie można nic zarzucić: przyjemne aranżacje muzyczne i dopasowane odgłosy uzupełnia doskonały anglojęzyczny dubbing, w którym głosy podkładają m.in. Leonard Nimoy (Spock ze Star Treka) i Mark Hamill (Luke Skywalker z Gwiezdnych Wojen). Zatrudnienie znanych aktorów to coś więcej niż tylko chwyt marketingowy: dzięki nim bohaterowie zyskują charakter, a cała opowieść nabiera głębi. Zaś z głosem błękitnowłosej Aquy chętnie umówiłbym się na piwo...

Werdykt Podsumowując, Kingdom Hearts: Birth by Sleep jest bardzo dobrą grą, która w pełni wykorzystuje możliwości PSP, świetnie się prezentuje, a dodatkowo zawiera więcej treści niż niejeden tytuł na PC czy "duże” konsole. Ta odsłona serii nie jest tylko dodatkiem, ale pełnoprawną częścią uniwersum Kingdom Hearts. Dodatkowym plusem gry jest to, że ze względu na tematykę i brak brutalności jest ona odpowiednia dla młodszych graczy. Niestety, brak polskiej wersji powoduje, że dzieci mogą mieć problem ze zrozumieniem gry, natomiast cukierkowa oprawa i disney'owscy bohaterowie mogą odstraszać co bardziej sztywnych dorosłych. Jeśli jednak uwolnicie wasze wewnętrzne dziecko i pozwolicie grze porwać się pomiędzy światy znane z kreskówek Disneya, nagrodą będzie wciągająca przygoda, wiele zabawnych i wzruszających momentów, a także mnóstwo dobrej zabawy.

Bartłomiej 'Barts' Nagórski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)