Jurassic World: Evolution - recenzja. "Przypomnij mi, abym podziękował Johnowi za wspaniały weekend"

Jurassic World: Evolution - recenzja. "Przypomnij mi, abym podziękował Johnowi za wspaniały weekend"

Jurassic World: Evolution - recenzja. "Przypomnij mi, abym podziękował Johnowi za wspaniały weekend"
Joanna Pamięta - Borkowska
21.06.2018 20:05, aktualizacja: 22.06.2018 09:11

Ten moment, gdy wypuszczasz swojego pierwszego T Rexa...

Najpierw rozlega się alarm, a lampa nad wejściem miga ostrzegawczo. Przez chwilę nic się nie dzieje, potem przez wrota przebiega drżenie i w końcu otwierają się powoli. Widzimy liście, wielką gęstwinę, lekko tylko poruszaną powiewem wiatru. A kiedy już zaczynamy wątpić, że cokolwiek do nas wyjdzie, spomiędzy drzew wyskakuje pręgowany, dwumetrowy jaszczur. Wybiega na otwartą przestrzeń, rozgląda się, drapie tym swoim strasznym pazurem ziemię, skrzeczy coś w sobie tylko znanym języku. Oto on, nasz pieszczoszek, nasza chluba, maszynka do zabijania. Mamy już całe stado, ale za każdym razem moment zaprezentowania światu kolejnego podopiecznego jest szczególny. Z głośników rozlega się kobiecy głos: "Panie i Panowie, powitajmy welociraptora".

Platformy: PC, PS4, Xbox One

Producent: Frontier Developments

Wydawca: Frontier Develompents

Wersja PL: Nie

Data premiery: 12.06.2018

Wymagania: Windows 7 – 10, Intel i5-2300, Nvidia GeForce GTX 650 2GB, 8 GB RAM

Grę do recenzji udostępnił wydawca. Obrazki pochodzą od redakcji. Graliśmy na PC.

Jurassic World: Evoltion studia Frontier Develompents miało być strategią ekonomiczną typu tycoon, opartą na licencji Jurassic World, drugim podejściem do ekonomii w historii gier o dinozaurach po Jurassic Park: Operation Genesis. Twórcy obiecywali, że spełni wszystkie marzenia osób, które, podobnie jak ja, planowały w podstawówce zostać paleontologiem i trzymać w ogrodzie własnego raptora. I bez dwóch zdań, cel ten został osiągnięty. W grze jest jeden tryb – kampania single player, w której wcielamy się w zarządcę parku. Naszym zadaniem jest rozkręcić na każdej z 6 dostępnych wysp dochodowy biznes. Sprowadza się to do uzyskania minimum 3 gwiazdek w pięciostopniowej skali satysfakcji gości. Składają się na nią dwa czynniki: dinozaury (znaczenie ma ich ilość i różnorodność) oraz ogólne zadowolenie z obecnej w parku infrastruktury (hotele, restauracje, rozrywka, widoczność dinozaurów).Zaczynamy od wyspy Matanceros, która jest z pozoru przyjemna i bezproblemowa... chociaż komentujący sytuację pracownicy sugerują, że nie wszystko tutaj jest takie kolorowe. To jest zresztą przyjemny aspekt gry, gdyż co jakiś czas pojawiają się postacie znane z filmów, czyli występujący w trailerach doktor Ian Malcolm, ale też opiekun raptorów, Owen czy jego wcale-nie-ukochana rudowłosa Claire.Szkoda tylko, że obiecują wielką dramę, przestrzegając przed wizytowaniem wyspy ("tutaj na pewno dzieje się coś podejrzanego"), a tak naprawdę wszystkie wydarzenia typu tornado czy sztorm da się opanować kilkoma komendami. Czasami dochodzi do stresowych sytuacji, ale mają one miejsce w nieco innych okolicznościach... np. kiedy dinozaury postanawiają zasmakować w wolności i gościach.Widać, że najwięcej pracy poświęcono modelom dinozaurów. Są najpiękniejsze na świecie. Można spędzić długie godziny robiąc im zdjęcia, jeżdżąc między nimi jeepem oraz latając helikopterem. Świetnie się poruszają, ryczą każde w swoim języku, mają oddzielne animacje walki. Te, które żyją w stadach, np. moje ukochane raptory, potrafią zebrać się w kółeczku i gdakać do siebie (wtedy w okienku ze statystykami dinozaura pojawia się informacja: socializing).Każdorazowe wypuszczenie na świat nowego dinozaura napawa dumą, tym bardziej, że nie każdy zwierzak przeżywa okres inkubacji, poza tym wyhodowanie niektórych zajmuje długie minuty. Wszystko odbywa się w budynku zwanym Laboratorium Hammonda, na cześć założyciela pierwszego Parku Jurajskiego.A skoro już mowa o budynkach, to dzielą się one na kilka grup. Pierwsza to struktury skupione wokół wybiegów dinozaurów, czyli wspomniane laboratorium czy tarasy widokowe, ale też ogrodzenie. Drugą stanowią budynki operacyjne, z różnymi centrami badawczymi, stacjami opiekunów zwierząt i lądowiskami helikopterów. Nie mniej istotne są elektrownie, albowiem, podobnie jak w filmach, to z zasilaniem jest tutaj najczęstszy problem. Na sam koniec pozostają typowe budynki przeznaczone dla turystów: hotele, bary, restauracje i stacje kolejki naziemnej. Na początku gry, na Isla Matanceros, mamy do wyboru kilka pierwszych budowli z każdej grupy. Z biegiem czasu w centrum badawczym możemy odkryć nowe instalacje, ale te najważniejsze stają się dostępne tylko dzięki misjom.A misje zlecają nam przedstawiciele trzech frakcji - ochrony, naukowców albo speców od rozrywki. I tutaj widać potencjał do niezłego dramatu, ponieważ od tego, ile zadań udało nam się ukończyć, zależy reputacja w danej frakcji. Jeśli ta spadnie do poziomu niezadowolenia, mogą zdarzyć się akcje sabotażu...Tyle że najczęściej sprowadzają się do uszkodzenia budynku, który naprawiamy w kilka sekund. I tyle.Na szczęście, mamy sporo innych rzeczy do roboty: przeprowadzamy badania, w ramach których opracowujemy szczepionki na choroby, ulepszamy budynki, rozwijamy umiejętności zwiadowców oraz wynajdujemy dodatkowe struktury. Istotne jest też regularne wysyłanie w różne zakątki świata ekipy, która zwozi nam skamieliny zawierające fragmenty genomu. Już genom odtworzony w 50 % daje możliwość wyhodowania dinozaura, ale istnieje wtedy spora szansa na to, że nie przetrwa on procesu inkubacji. Co ciekawe, możemy bawić się kodem genetycznym, zmieniając umaszczenie, niektóre cechy, jak np. współczynnik agresji, ostrość zębów itd.Są zatem rzeczy trywialne i takie, które spędzają sen z powiek oraz zapełniają całe strony na forach społeczności. Najtrudniejszą kwestią jest... charakter i upodobania dinozaurów. Kogo lubią, a kogo zaatakują na sam widok. Ilu przedstawicieli własnego gatunku potrzebują, by czuć się dobrze, a ilu będzie za dużo. Lubią, jeśli wybieg jest gęsto zalesiony, a może wręcz przeciwnie, wolą wylegiwać się w słońcu?Czasami możemy się tego domyślić po prostu obserwując ich zachowanie, ale pewną pomocą jest podgląd statystyk. Nasi podopieczni posiadają dwa wskaźniki opisujące cechy społeczne - social oraz population, przedstawione za pomocą dwukolorowego paska. Nie są w żaden sposób opisane cyfrowo, więc nie wiadomo, czy 1/10 długości paska social zabarwiona na czerwono oznacza, że będą się dobrze czuć w stadzie 5 osobników, a może wystarczy im do szczęścia parka?Okazuje się, że np. 5 welociraptorów wrzuconych do jednego wybiegu z indominusem rexem wcale nie stanie z nim do walki (miałam nadzieję na małe igrzyska). Wręcz przeciwnie - ciągłe trzymanie się w szachu spowodowało, że żaden z mięsożerców nie chciał mi uciec.Bardzo trudny jest np. brachiozaur, który jest jak jakieś panisko: wymaga dużo przestrzeni i  łąk, sporo lasów, ale najlepiej ograniczoną liczbę małych zauropodów. Jeśli zaczną mu się plątać pod nogami, jego wskaźnik komfortu drastycznie spada, co może skończyć się ucieczką.I tutaj przechodzimy do drugiego po hodowli szalenie satysfakcjonującego elementu - spontanicznych ucieczek dinozaurów.Kiedy są smutne, głodne, spragnione, przestraszą się burzy, właśnie odbyły walkę i są ranne, albo po prostu nie lubią obecności wielu dinozaurów (najbardziej zmanierowany wśród dinozaurów - książę fochów, ankylozaur) - potrafią rozwalić ogrodzenie i wyrwać się na wolność. Jeśli szybko nie zareagujemy i nie uruchomimy alarmu w schronach, na pewno znajdą się jakieś ofiary wśród wizytujących.Nie żeby mi to bardzo przeszkadzało, bo odrobina adrenaliny potrafi wprowadzić sporo urozmaicenia do dość niespiesznej rozgrywki. Obserwowanie, jak dinozaury polują na ludzi, budzi pewną sadystyczną radość. Szkoda tylko, że ludzie nie są lepiej animowani. Od strony graficznej są oni najmniej dopieszczonym elementem Jurassic World, zwłaszcza w porównaniu z pięknymi dinozaurami. Homo sapiens mają zaledwie kilka różnych modeli i animacji, dodatkowo potrafią stanąć między budynkami i wskazywać na niebo, jakby znajdowało się tam coś wartego uwagi (a dinozaury łażą im za plecami). Tak, zdecydowanie, jest to gatunek skazany na wymarcie.A skoro już o tym mowa, szkoda, że tak jak dinozaury atakują gości, gdy tylko wyrwą się na wolność, to nie reagują w ten sam sposób, kiedy wjedziemy między nie jeepem. Owszem, biegają wokół niego, albo uciekają, ale nie próbują nas ugryźć. Pamiętam, kiedy zasiadłam za kółkiem i wjechałam na teren ceratozaurów. Jeden zaczął szarżować w moim kierunku, chwilę siłowaliśmy się na spojrzenia, był coraz bliżej... po czym przebiegł obok.Nie trzeba wiele czasu, by zorientować się, że to głównie na dinozaurach zarabiamy i że to one wpływają na ranking danej wyspy. Nie dziwnego zresztą - możemy postawić masę restauracji, kręgielnię, centra naukowe, ale ludzie przybyli tu głównie dla żywych skamielin.Ekonomia jest zresztą dość uproszczona. Brakuje innych źródeł finansowania, pożyczek, manipulacji cenami biletów. Czasami w ramach zadań od jednej z frakcji dostajemy propozycję wykonania jakiegoś badania dla "niezależnego zleceniodawcy", ale na tym się wszystko kończy. Zdarza się, że Malcolm albo Owen ochrzani nas za wątpliwe etycznie decyzje, ale poza tym nie ponosimy żadnych konsekwencji. A szkoda. Liczyłam na bardziej zażartą walkę między frakcjami - na to, że ich misje będą się wzajemnie wykluczać.I najważniejsza, bezsprzecznie antyklimatyczna kwestia - możemy sprzedawać dinozaury. Wzywamy helikopter, wskazujemy dino, wydajemy polecenie i obserwujemy triceratopsa odlatującego w stronę nowego domu. Nie, takich rzeczy się nie robi. Pomijam fakt, że ceny sprzedaży są wielokrotnie niższe od kosztu inkubacji jaj, wylęgu, opieki nad młodym do chwili wypuszczenia na wybieg. To się po prostu nie opłaca. Jedyne momenty, gdy pozbywałam się podopiecznych związane były z ich zachowaniem. Jeśli jakiś dinozaur był niegrzeczny, pozbywałam się go.Chociaż potem wpadłam na pomysł, że zawsze można niepokornego roślinożercę wrzucić do wybiegu raptorów albo indominusowi rexowi do zabawy...Ale w każdym filmie z serii Jurassic World kwestia wyprowadzania DNA poza teren parku była kluczowa. Zawsze ten "zły" próbował ukraść największy skarb Hammonda - i w  efekcie spotykała go kara w paszczy jakiegoś teropoda. A tutaj ot tak, frakcja naukowa nakazuje mi całkowicie jawnie, na oczach gości, sprzedać krwiożerczego deinonycha?! A jak on trafi do jakiegoś despoty, który wykorzysta go do pacyfikowania lokalnej ludności? Jasne, mogę tego nie robić, ale... takiej opcji w ogóle nie powinno być. Za to chętnie zaprzęgłabym strażników do patroli wokół Laboratoriów Hammonda w celu zapobieżenia kradzieżom jaj. To by było świetne i może pojawi się w jakimś dodatku?Sporym minusem jest brak polskiej wersji językowej, przynajmniej w postaci napisów. A szkoda, fajnie by było poczytać opisy dinozaurów i skamielin, które w wersji angielskiej nasycone są terminologią.Zatem nie ma polskiej wersji, ekonomia jest prosta, a wydarzenia nie tak dramatyczne, jak można by się spodziewać... ale za to każda wyspa oferuje inne wyzwanie, w tym jedna to piaskownica, na której nie ograniczają nas finanse. I te dinozaury... moment wypuszczenia pierwszego tyranozaura to niezapomniane przeżycie. Czujesz się jak pan tego świata. Schowani za grubymi prętami ogrodzenia ludzie wskazują go sobie palcami i żrą popcorn, a ty wiesz, że wystarczy jeden przycisk, by wrota się otworzyły.*klik*

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)