Gracze Pokémon Go w Bośni zamiast Pikachu mogą znaleźć... aktywną minę

Gracze Pokémon Go w Bośni zamiast Pikachu mogą znaleźć... aktywną minę

Gracze Pokémon Go w Bośni zamiast Pikachu mogą znaleźć... aktywną minę
Patryk Fijałkowski
20.07.2016 15:18

Na terenie państwa wciąż pozostaje ponad 120 tysięcy nieodkrytych, śmiercionośnych pułapek.

Tak, to kolejny wpis z serii Niezwykłe Opowieści z Krainy Pokémonów. W poprzednich odcinkach mówiliśmy, że podczas tropienia stworków można natknąć się np. na ciało utopionego mężczyzny, a dzisiaj opowiemy o innych niecodziennych znaleziskach. Na przykład aktywnych minach. Te na szczęście na PokéRadarze wciąż są tylko ciemnym konturem i dzielą nas od nich co najmniej trzy łapki, ale nie zmienia to faktu, że gracze w Bośni muszą bardzo uważać.

Nici z wypraw w dzikie, nieznane miejsca, głębokie puszcze i rozległe pola, gdzie pasą się Charizardy... Bośniacka fundacja Posavina bez mina zajmująca się rozminowywaniem kraju przestrzega graczy Pokémon Go przed ukrytym niebezpieczeństwem. Na terenie Bośni wciąż jest bowiem ponad 120 tysięcy aktywnych, nieodkrytych min. To niebezpieczne pozostałości po wojnie domowej rozgrywającej się w latach 1992-1995.

Obraz

Mimo 21 lat od zakończenia konfliktu nieuczęszczane szlaki i dzikie tereny Bośni wciąż są wielkim zagrożeniem dla obywateli. Teren kraju zapełniają tablice ostrzegające przed zapuszczaniem się w miejsca pozostające pod znakiem zapytania. A każdy, kto gra w Pokémon Go, wie, jak gra zachęca do spacerowania i zaglądania w nowe zakamarki. Kiedy połączyć to z tendencją do nieustannego wpatrywania się w ekran smartfona, pojawia się niebezpieczeństwo, że jakiś trener może przegapić znak i w rezultacie nawet stracić życie.

Od końca wojny w 1995 w Bośni od min zginęło co najmniej 600 osób. Szukanie Pokémonów w tym państwie to zatem nie przelewki. Miejmy nadzieję, że komunikat Posavina bez mina będzie powtarzany w każdym możliwym miejscu, a tamtejsi gracze nie zapomną o zachowaniu ostrożności. Fundacja dostała bowiem cynk, że ktoś już chodził tam, gdzie nie powinien.

Świetnym rozwiązaniem byłoby też, gdyby Niantic wyłączył z gry tereny objęte zagrożeniem. W końcu Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie już wystosowało do twórców prośbę o usunięcie ich z gry. Na świecie po prostu są miejsca, w które nie powinien zapuszczać się ani żaden Pikachu, ani tym bardziej trener Pokémon. I nie dotyczy to tylko pól minowych w Bośni.

Obraz

Biuro Szeryfa Hrabstwa Flagler przestrzega np. przed szukaniem stworków na terenach prywatnych i przypomina o stałej czujności, która przydaje się choćby podczas korzystania z PokéStopów czy Gymów, gdzie mogą czaić się kryminaliści czyhający na zapatrzonych graczy. Ich komunikat jest efektem incydentu, w którym mężczyzna strzelał w nocy do samochodu zaparkowanego przed jego domem. Nastolatkowie, którzy byli w środku grali w Pokémon Go. Mężczyzna usłyszał, jak jeden pyta kolegi "czy coś znalazł" i uznał ich za potencjalnych włamywaczy. Kiedy chłopcy zignorowali go i zaczęli odjeżdżać, mimo że zastawił im drogę, otworzył ogień. Na szczęście krzywda stała się tylko jednej oponie.

To by było na tyle z Niezwykłych Opowieści z Krainy Pokémonów. Oby w następnym odcinku nie było słowa o żadnych minach.

Patryk Fijałkowski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)