"Gra byłych twórców Wiedźmina" - czy to naprawdę coś znaczy?

"Gra byłych twórców Wiedźmina" - czy to naprawdę coś znaczy?

"Gra byłych twórców Wiedźmina" - czy to naprawdę coś znaczy?
Paweł Olszewski
29.12.2015 12:20, aktualizacja: 02.08.2017 09:39

Im lepsze oceny, im lepszy odbiór ma jakiś tytuł, tym więcej osób pragnie przypisać sobie choćby część sukcesu. Z jednej strony to nic złego - koniec końców wielu się takie creditsy po prostu należą. Z drugiej jednak wypada dokładnie zbadać sprawę, bo może się okazać, że ktoś ostro przesadził. Bo przecież film "Wiedźmin" (ten z 2001 roku) dałoby się też reklamować, jako obraz twórcy "Pianisty"... albowiem reżyser niesławnego Hexerabył crowd managerem w dziele Polańskiego. Dla niewtajemniczonych: crowd manager to osoba na filmowym planie, która zajmuje się kontrolowaniem statystów. Ale pracował przy „Pianiście”? Pracował. A to, że nie odgrywał tam pierwszych skrzypiec to już inna sprawa.Wiedźmin ukazał się w 2007 roku i zatrząsnął rynkiem gierwideo- głównie jednak naszym.Na świecie sprzedał się nieźle, promował też pierwszego w pełni polskiego bohatera, naszą kulturę czy „wrażliwość”.W skali światowej, znalazł się w czołówce, ale za takimi tytułami jak Assassin's Creed, BioShock, Crackdown, Crysis, Mass Effect, Portal, The Darkness czy Uncharted: Drake's Fortune. Niemniej jest dziś wymieniany wśród najważniejszych produkcji 2007 roku.

Wcześniej wydane produkcje, które powstały w naszym kraju, nie były tak silnie związane z Polską - a jeśli były, to pozostały bez echa na światowym rynku (w tym samym 2007 roku ukazał się choćby tytuł, na który lepiej spuścić zasłonę milczenia, czyli Detektyw Rutkowski - Is back). Nie oznacza to, że przed 2007 rokiem nie było sukcesów. Wręcz przeciwnie - choćby Painkiller był świetną grą.

Warto też wspomnieć, iż w okolicy ukazania się Wiedźmina na rynku pojawiła się inna polskagra wideo, która dużo zmieniła na rynku: Call of Juarez z 2006 roku. Ale o niej jakoś nie mówi się w kategoriach przełomowej, podobnie jak nie docenia się sukcesu wcześniej wydanego Chrome'a. Dlaczego? Może z tej prostej przyczyny, że opowiadała o Dzikim Zachodzie?

Albo z tej racji, iż mało kto tak jak CD Projekt potrafi promować swoje sukcesy (świat im w tym nieźle pomaga - wspomnę tylko Obamę). A przy okazji promuje także ludzi, którzy się do nich przyczynili. Czasem też tych, którzy się nie przyczynili lub przyczynili w niewielkim stopniu.  Po drugie zaś z tego prostego powodu, że pierwszy Wiedźmin był jednym z największych projektów w Polsce w ówczesnych latach. CD Projekt nie szczędził nakładów. Ściągał najlepszych specjalistów. Był po prostu ogromną szkołą. Rozpoznaniem bojem, przez które wielu projektantów przeszło poranionych.Tomasz Bagiński robi nowego "Wiedźmina". Pełnometrażową fabułę z aktorami, nie animację. Po przeciętnym filmie z Żebrowskim to dobra informacja.Trzy gry od twórców Wiedźmina. Albo zrobione na zlecenie twórców Wiedźmina. The Witcher Battle Arena, Wiedźmin Gra Przygodowa i Wiedźmin: Versus.Warto pamiętać, że nie każdy, kto brał udział w tworzeniu Wiedźmina, faktycznie odcisnął swe realne piętno na tym tytule. Owszem, wielu projektantów miało znaczny wpływ na grę, niemniej ci najważniejsi po prostu nie muszą się chwalić. Wystarczy zresztą rzucić okiem na listę twórców, którą wyświetla mobygames. Większość nazwisk tam wymienionych odnosi się do ludzi, którzy osiągnęli - i wciąż osiągają - sukcesy w branży.

Na stronie Wikipedii wymienieni są m.in. Michał Madej (przez lata Ubisoft Shanghai), Jacek Brzeziński (aktualnie Io-Interactive), Adam Badowski (wiadomo, szefstudia), Artur Ganszyniec (aktualnie Puzzle Crafty) czy Adam Skorupa (wiadomo, legenda polskie growej muzyki). Dodać można jeszcze takie osobistości jak Tomasz Gop (niedawno Lords of the Fallen, a teraz Techland) czy Maciej Miąsik (za dużo by wymieniać),które żadnej reklamy nie potrzebują.

Z drugiej strony mamy też tzw. bohaterów drugiego planu - osoby, które dużo zrobiły, ale nie zyskały wystarczającej rozpoznawalności. Może tego nie chciały? A może studio na to nie pozwoliło? Tak czy inaczej, każda z tych osób, które brały udział w produkcji Wiedźmina - każdego Wiedźmina, tak jak każdej innej dużej produkcji - miała okazję bardzo dużo się nauczyć.I znów, ci najlepsi czy najbardziej ogarnięci, nie muszą się specjalnie reklamować. Daniel Sadowski, którego odcisk palca znaleźć można głównie w pierwszym Wiedźminie, założył Nitreal Games, gdzie powstała m.in. seria Gardens Inc. Owszem, gatunek zupełnie inny, ale mimo to nigdzie nie dostrzegłem reklamy „Ogrody twórców Wiedźmina” Również Hard West nie reklamowano jako gry twórców Call of Juarez i Wiedźmina - a przecież Marcin Przybyłowicz robił muzykę do trójki, a Kacper Szymczak projektował Bound in Blood. W obu wypadkach po prostu nie było takiej potrzeby, bo produkcje mówiły same za siebie

Co więcej, żywię głębokie przekonanie, iż wymienieni twórcy doskonale sobie zdają sprawę z tego, że często zbytnie przywiązanie do minionych projektów może uczynić więcej szkody niż pożytku. Bo przecież czytając prasowe informacje o nowym filmie o Indianie Jonesie oczekiwaliśmy czegoś innego niż otrzymaliśmy, prawda?Wychodzi na to, że wszystkiemu winna jest prasa - i piszę to z jednej strony żartobliwie, a z drugiej z lekkim przekąsem. Tak jednak się stało, że nasz growy towar eksportowy zachęca do nagłówków w rodzaju „Nowa gra byłych twórców Wiedźmina” -zainteresowanie tematem od razu rośnie.Ostatnio dość głośno zrobiło się choćby o „Seven” - co drugi portal, nie tylko branżowy - pisał właśnie onowej grze twórców Wieśka. „Studio Fool's Theory złożone z byłych członków CD Projekt Red”. Zaglądam na stronę Fool's Theory. Jeśli chodzi o zakładkę „O nas” to lista tytułów jest całkiem imponująca.

Zaglądam na  Linkedin i patrzę na osoby związane z firmą. Jest ich tylko pięć, z czego cztery wpisane mają pracę w CDP RED. Żadna z nich nie była na „pierwszej linii frontu”, jedna pracowała 7 miesięcy, kolejna przypisała sobie stanowisko „Flash Designer”. Oczywiście nie zamierzam tu ujmować tym ludziom doświadczenia i życzę im jak najlepiej - a ich projekt naprawdę robi na mnie wrażenie.Niemniej, kiedy czytam taką zapowiedź, dwa razy bardziej się zastanawiam, czy aby na pewno jest to dobra droga.

Z jednej strony „śmierdzi clickbaitami”. Z drugiej zaś mam wrażenie, że bez tego hasła projekt nie dotarłby do świadomości potencjalnych odbiorców - a z tego z kolei można wyciągnąć wniosek, że sami twórcy w tenże projekt nie wierzą chyba że ktoś postanowił tak promować, podobnie jak gdzieniegdzie „Lords of the Fallen” reklamowano jako grę twórcy „Wiedźmina”, czyli Tomka Gopa, który faktycznie przez długi czas był twarzą serii. Ale to chyba nie do końca wszystkim dobrze się przysłużyło

Deweloper oczywiście nie jest w stanie kontrolować wszystkich informacji, które publikują media. Zapewne dlatego o Wickerman Games, studiu Dana Cordella i Chrisa Hardwicka, IGN napisał „CD Projekt Red Veterans Launch New Studio” - po prostu marka twórców „Wiedźmina” robi swoje. Grunt, żeby ci zdawali sobie sprawę, że nie da się nią „podpierać” cały czas. Dość sprytnie rozegrał to choćby 11 bit, gdzie w 2014 roku trafili Marek Ziemak i Maciej Szcześnik. Po krótkiej euforii prasowych informacji sprawa przycichła, a studio po prostu zajęło się pracą.

Z 11 bit sprawa jest zresztą nieco bardziej złożona, bo przecież Spacecom też jawił się w informacjach prasowych jako dzieło projektantów Wiedźmina. Wspomniany Marek Ziemak był koniec końców szefem zespołu tworzącego ten tytuł. A jego nową ekipę określano mianem „alumni from The Witcher” i wymieniano Macieja Czerwonkę, Maćka Miąsika czy Adama Kozłowskiego, pomijając przy okazji bardzo ważnego dla projektu Kubę Stokalskiego. Był to zatem niejako miecz obosieczny, bo odcinał innych istotnych dla zespołu ludzi. A Spacecom nie był nawet produkcją studia 11 bit, a tylko wydaną na tzw. 11 bit Launchpad.Z tej całej opowieści wysnuwa się jedna końcowa myśl:warto przebić się do świadomości opinii publicznej, ale aby w niej pozostać nie można li tylko odcinać kuponów od wcześniejszych projektów. Są bowiem niestety ludzie, którzy wciąż podkreślają, że przyczynili się do sukcesu serii Wiedźmin, podczas gdy pracowali przez jakieś pół roku na wiele miesięcy przed zakończeniem prac nad pierwszą częścią. A na dodatek ich praca sprowadzała się do picia kawyZ drugiej strony nie jest to też nic niezwykłego dla branży rozrywkowej, nie tylko growej. Rozpoznawalność twarzy ma znaczenie, a wielkie marki ciągną sprzedaż mniejszych. Z The Black Glovewiąże się hasło „byli twórcy Bioshocka”. Rebel Galaxypromowano jako grę ludzi stojących za Diablo. Human Elementto gra byłych projektantów Call of Duty. I tak dalej przykłady można by mnożyć.

Tyle tylko, że nowoczesny twórca gier nie fiksuje się na jednym temacie, gatunku czy sposobie dystrybucji. Doskonałym przykładem jest tu Adrian Chmielarz, który od Tajemnicy Statuetki, poprzez Painkillera i Bulletstorm doszedł do Zaginięcia Ethana Cartera -każda z tych gier jest odmienna z innych przyczyn, a Adrian potrafił świetne wnioski wyciągnąć tak z sukcesów, jak i z porażek. Cóż, przed Wiedźminem powstawały w Polsce gry i po Wiedźminie (pierwszym, drugim, trzecim i kolejnymi) też będą powstawać. Coraz częściej mówi się o naszym kraju jako o wyjątkowym pod tym względem. Niemniej jeśli projektanci zatrzymają się na konsumowaniu sukcesu Wiedźmina, to wszystko może się zawalić.

Dlatego też fajniej jest jednak szukać nowych etykiet. Nowych dróg rozwoju. Nawet bawić się jak Sos Sosowski, a niekoniecznie analizować jak Adrian Chmielarz. Tak czy inaczej - grunt to robić! I to robić możliwie dobrze.

Tomek Kreczmar

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)