Forza Horizon - recenzja

Forza Horizon - recenzja

Forza Horizon - recenzja
marcindmjqtx
23.10.2012 12:15, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

Wyobraź sobie, że siedzisz za kierownicą dodge'a chargera rocznik '77 i z awiatorami na nosie, łokciem wystawionym przez okno oraz pedałem gazu wciśniętym w podłogę, przemierzasz malowniczy amerykański interior

Ocena: 5/5 "Świetna gra, w której rozsmakują się wszyscy fani motoryzacji, a niewykluczone, że właśnie dzięki niej świat wyścigów samochodowych zyska rzeszę nowych sympatyków"

Jeśli właśnie pod wpływem impulsu nie zarezerwowałeś biletu na samolot do Stanów, żeby przeżyć to na własnej skórze, lub ze względów ekonomicznych nie masz takiej możliwości, to rzeczą, która pozwoli Ci doświadczyć uczucia, jakie przed chwileczką zawładnęło Twoją wyobraźnią, jest „Forza Horizon”.

I to w żadnym wypadku nie jest przesada. Dzieje się tak głównie za sprawą wizualnej strony gry. Wraz z „Horizon” - swego rodzaju spin-offem - seria odchodzi od symulacyjnych korzeni i porzuca niepomiarkowaną nudę powtarzających się okrążeń na Laguna Seca oraz Road America, na rzecz zapierających dech w piersiach widoków inspirowanych rzeczywistymi krajobrazami stanu Kolorado. Te w połączeniu z rykiem silników zarówno klasyków motoryzacji, jak i współczesnych egzotyków roztaczających się pomiędzy czerwonymi skałami kanionów, dostarczają niesamowitych uczuć. Złośliwi powiedzą, że to jak smakowanie lizaka przez szybkę. Ale wierzcie lub nie - ten lizak mimo to jest przepyszny.

Forza Horizon

Zawsze sądziłem, że największej frajdy z jazdy samochodem, zbliżonej do tej, którą odczuwam codziennie rano, jadąc swoim autem do pracy, dawać będą w pierwszej kolejności symulatory, w których do opracowania modelu jazdy wykorzystano niezliczone ilości danych zebranych podczas testów w laboratoriach. Tymczasem nie jestem w stanie przypomnieć sobie tytułu gry wyścigowej, w jakiej samo kręcenie kółkiem sprawiałoby mi więcej przyjemności, niż w bądź co bądź zręcznościowym „Horizon”. Na potrzeby szusowania po otwartym świecie gry spece z Turn 10 i Playground Games zrezygnowali z urzeczywistniających prowadzenie samochodu mechanizmów i odeszli odrobinę w stronę efektowności fizyki jazdy. Mimo to, że po wciśnięciu prawego spustu na padzie i wejściu w pierwszy zakręt bez konieczności głębszego grzebania w pamięci czuć, że gramy w „Forzę”, to w „Horizon” łatwiej wprowadzać samochód w kontrolowane poślizgi, utrzymywać je w nich, a potem bezpiecznie opanować auto, by zarobić punkty doświadczenia. W końcu to gra, a nie demo technologiczne, w którym udostępniono graczom otwarty świat i dziesiątki najpiękniejszych wozów, jakie zeszły z taśm produkcyjnych.

Pan Nikt kontra Pan Mistrz W Horizon jest nawet wątek fabularny. Szkoda, że do bólu standardowy. Oto na Festiwal Horizon, jedyną w swoim rodzaju imprezę dla entuzjastów motoryzacji, przyjeżdża wyścigowy żółtodziób, czyli gracz. I musi utrzeć nosa fikcyjnym stałym bywalcom fikcyjnego Festiwalu - Dariusowi Flyntowi, Zakiemu Malikowi i jeszcze kilku innym przechwalającym się mistrzom kierownicy. Fabularne wprowadzenie do gry nadaje wyścigom pewien kontekst, podrzuca graczowi sens udziału w kolejnych wyścigach, ale cała historia jest w zasadzie całkowicie pomijalna. I lepiej od razu puścić otwierające zabawę przerywniki filmowe w niepamięć i przejść do sedna „Horizon”, a więc zawodów.

Wyścigi związane ze wspomnianym wcześniej, cierpiącym na skoliozę fabularyzowanym „kręgosłupem” Horizon, to tak na dobrą sprawę dwa tryby rozgrywki - tzw. sprinty (jazda z punktu A do punktu B) oraz wyścigi na okrążenia. W trybie dla jednego gracza jest ich łącznie 70. Wraz z wygrywaniem kolejnych gracz otrzymuje dostęp do bardziej wymagających faz Festiwalu, opisanych różnymi kolorami. Wreszcie można w Forzy ustawić poziom trudności w trybie dla jednego gracza i faktycznie wpływa on na skalę wyzwania, jaką stawia przed graczem sztuczna inteligencja.

Forza Horizon

Mogłoby się wydawać, że ściganie się w zaledwie dwóch wariantach kilkadziesiąt razy z rzędu będzie nadzwyczaj nużące i niczym nieodbiegające od przypomnianych przeze mnie na początku kolejnych „kółek” na Road America. Na szczęście jest zgoła odmiennie. Cała samochodowa rywalizacja w „Forza Horizon” odbywa się na trasach rozlokowanych na 216 drogach w świecie gry. Nawet jeśli co jakiś czas przyjdzie nam powrócić w te same zakątki Kolorado, to raz przyjdzie nam zwiedzać je nocą, innym razem driftować będziemy samochodem z napędem na cztery koła, nie jak wcześniej klasykiem z lat 70., a później koniecznością będzie umiejętność okiełznania kilkusetkonnego potwora pokroju ferrari 599xx. Obostrzenia, jakie nałożone są na konkretne wyścigi, pozwalają graczowi sprawdzić wszystko, co najlepsze w wyścigowym portfolio „Horizon”. A to jest bardzo bogate. W salonie samochodowym znajdziemy zarówno wozy dostępne dla Kowalskiego z jako taką zdolnością kredytową (np. citroen ds3, alfa romeo giulietta), jak i auta, które na zawsze pozostaną w sferze marzeń większości populacji, chociażby z racji tego, że były produkowane w śmiesznie małej liczbie egzemplarzy (m.in. bmw m1, ferrari f50).

Wyścigowej nudzie i powtarzalności zapobiegają także same projekty tras. Niektóre z nich prowadzą krętymi drogami przez krajobrazy przywodzące na myśl Wielki Kanion. Innym razem przyjdzie nam się ścigać wśród eksplodujących fontannami gorącej wody gejzerów, żeby za chwilę wjechać do iglastego lasu, a zakończyć rywalizację na pustyni.

Forza Horizon

Gracz szybko przekonuje się jednak, że na Festiwalu Horizon funkcjonuje także wyścigowe podziemie. Jeden z uczestników imprezy organizuje nielegalne zawody na ulicach Kolorado. Stawką są w nich większe pieniądze i szybsze samochody. Uważać należy tu dodatkowo na ruch uliczny. Niezbyt duży, warto dodać. To odrobinę zmienia reguły zabawy.

Klimat z teledysku Polski dżingiel: Microsoft nie chce podzielić się tym, kto przyłożył rękę do lokalizacji Forzy Horizon. A szkoda, bo wypadałoby z imienia i nazwiska pochwalić osoby, które za realizację polskiej wersji językowej gry odpowiadają. Na poklask zasługują przede wszystkim nagrane w całości po polsku audycje w trzech stacjach radiowych w grze. To element, który w przypadku lokalizacji często zwyczajnie się pomija. Tu nie dość, że podjęto wyzwanie, to efekt, jaki udało się osiągnąć jest fantastyczny.

Ale to nie wszystko. Wystarczy rzut okiem na mapę świata gry w momencie ukończenia zabawy (czytaj: zdobycia osiągnięcia za pokonanie ostatniego rywala, bo de facto zabawa w „Horizon” nie kończy się nigdy), żeby przekonać się, że jest tu co robić. Jedną z najciekawszych form rywalizacji są zawody pokazowe. To w gruncie rzeczy nic innego jak wyścigi z gatunku „time attack”, w których tak naprawdę ścigamy się z czasem, ale deweloperzy dodali im w redbullowo-topgearową otoczkę. Wyścigi samochodu z samolotem, helikopterem czy balonem to coś, co bez dwóch zdań nadawałoby się na scenariusz odcinka jednej z nadchodzących serii programu Jeremy'ego Clarksona. Jak wygląda to w „Horizon”? Ano tak, że na ustawionych na trasie punktach kontrolnych tuż nad dachem wozu gracza z olbrzymią prędkością przelatuje np. akrobacyjny dwupłatowiec, albo walczący w bitwach II wojny światowej mustang p51. To prosty mechanizm, który został wykorzystany w niezwykle efektowny sposób.

Oprócz tego są w „Horizon” wyzwania polegające na osiąganiu jak największych prędkości w miejscach, gdzie poustawiano fotoradary, wykonywaniu zdjęć w okolicach punktów widokowych czy śrubowaniu rekordów punktowych poprzez driftowanie, wymijanie na grubość lakieru samochodów nadjeżdżających z przeciwka lub kasowaniu stojących przy drodze znaków. I co najlepsze - gra daje graczowi stały wgląd w wyniki, jakie w każdej z form zabawy osiągają nasi znajomi. Wystarczy jedno kliknięcie, aby rzucić im wyzwanie i pobić ich czasy czy rekordy. Przecież nie może być tak, że w tabelach wyników Maciek albo Wojtek są lepsi ode mnie, prawda?

Forza Horizon

Tym, co mnie w „Forzy Horizon” zauroczyło i sprawiło, że z wielką przyjemnością włóczyłem się (i wciąż włóczę) po Kolorado, jest festiwalowa atmosfera. Koncerty, dobra muzyka, piękne samochody i kobiety. Świat będący krzyżówką „różowego” teledysku popowego kawałka z ociekającym benzyną klimatem „Szybkich i wściekłych”. A wszystko to podsycane przez DJ-ów stacji radiowych, w których audycje prowadzone w stylu raczej Eski Rock niż radiowej Trójki, wprowadzają w pozytywne wibracje. I co ciekawe, w roli prezenterów świetnie spisali się polscy aktorzy (m.in. Paweł Ciołkosz i Wojciech Paszkowski). Podczas gry autentycznie czułem się, jakbym słuchał radia. Tylko muzyka była w nim lepsza. Nie brak w „Horizon” ani hipsterskich, skrillexowych brzmień, ani rockowych kawałków. Choć faktem jest, że dominuje muzyka klubowa, która świetnie wpasowuje się w równie klubową atmosferę całej gry.

Jedynym elementem, w jakim „Horizon” ustępuje poprzednim odsłonom serii, jest tryb dla wielu graczy. Zupełnie nie wykorzystano tu potencjału związanego z otwartością świata gry. Aż prosi się, aby single- i multiplayer zintegrować, by móc w każdej chwili rzucić wyzwanie innym graczom, szusującym po tych samych drogach co my. Jak świetnie działa ten mechanizm, mogliśmy się przekonać, grając chociażby w zeszłoroczne „Test Drive Unlimited 2”. I choć zaimplementowanym w grze trybom rozgrywki sieciowej (są zarówno klasyczne wyścigi, jak i mniej standardowe warianty, np. zabawa w „kotka i myszkę”) trudno coś zarzucić, to rezygnacja z pomysłu scalenia rozgrywki jedno- i wieloosobowej pozostawia lekki niedosyt.

Werdykt Fakt, że na prawdziwe narzekanie zdobyłem się dopiero w ostatnim akapicie tekstu i doczepiłem się rzeczy, której w „Horizon” zabrakło, nie zaś tego, co nie trybi w wypalonym na płycie DVD kawałku kodu, także wystawia najnowszej Forzy pewne świadectwo. Nie trudno się domyślić, że jest to świadectwo z biało-czerwonym paskiem, w którym poszczególnych rubrykach, będących składową oceny końcowej, z wielką przyjemnością i bez zawahania mogę wpisać ocenę bardzo dobrą. Bo to po prostu świetna gra, w której rozsmakują się wszyscy fani motoryzacji, a niewykluczone, że właśnie dzięki niej świat wyścigów samochodowych zyska rzeszę nowych sympatyków.

Ocena 5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne.)

Tomasz Wikliński

  • Deweloper: Playground Games
  • Wydawca: Microsoft
  • Dystrybutor: Microsoft
  • PEGI: 13

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor.

Forza Horizon (X360)

  • Gatunek: wyścigi
  • Kategoria wiekowa: od 3 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)