Fe - recenzja. Przygody w świecie jak ze snu

Fe - recenzja. Przygody w świecie jak ze snu

Fe - recenzja. Przygody w świecie jak ze snu
Joanna Pamięta - Borkowska
20.02.2018 11:39

Posłuchajcie opowieści o walce z Milczącymi.

Witajcie w onirycznym świecie, który będziemy zwiedzać w skórze ni to wilka, ni to liska o imieniu Fe.  Jaka jest platformówka, którą przygotowało dla nas szwedzkie studio Zoink Games? Electronic Arts zdecydowało się wesprzeć ich w ramach programu EA Originals.  Czemu akurat im dali taką szansę? Najlepiej będzie, jeśli oddam głos bohaterce gry, opatrując jej wypowiedzi swoim komentarzem.

Platformy: PC, PS4, Switch, Xbox ONE

Producent: Zoink Games

Wydawca: Electronic Arts

Wersja PL: Nie

Data premiery: 16.02.2018

Wymagania: Windows 7 - 10,  Intel core i3-2100T, 4 GB RAM, Nvidia GeForce GTX 460

Grę do recenzji udostępnił wydawca. Obrazki pochodzą od redakcji.

Nie wiem, co tu robię, ani kim jestem. Gdzieś z tyłu głowy kołacze się słowo "Fe", czuję że jest ważne, więc zakładam, że to moje imię. Rozglądam się po tajemniczym lesie jak ze snu i instynkt każe mi podążać za pierwszą żywą istotą, którą zauważam.W Fe nie mamy zbyt wielu podpowiedzi. Nieliczne teksty oferują minimum informacji o tym, jak poruszać się po świecie. Reszta należy do nas – musimy zdać się na instynkt. Na szczęście, nie jest to trudne, bo wystarczy znaleźć dobry punkt obserwacyjny i rozejrzeć się po okolicy. Po jakimś czasie zaprzyjaźniamy się z ptaszkiem przypominającym kolibra, który pełni rolę naszego przewodnika. Minimalizm i prostota to pierwsze, co wyróżnia tę grę. I najważniejsza zasada – w przyjaźni istotne jest, by mówić tym samym językiem.Z początku byłam zagubiona – każde stworzenie mówiło inaczej. Jedne ćwierkały i świergotały, sowy nie chciały mnie przewozić na swym grzbiecie, a wodnym stworom nie podobało się moje powarkiwanie. Wielkie kwiaty, które mogły pomóc mi wzbić się na niedostępne skały, zwijały swe płatki, pełne nieufności. Inne istoty piszczały lub wydawały dźwięki na granicy gulgotania. Ale szybko zorientowałam się, że to tylko różne rodzaje mowy i jeśli się ich nauczę, otworzą się przede mną nowe ścieżki.Kraina składa się z kilku lokacji, różniących się kolorystyką i klimatem, od zimowych po wodne i leśne. Każda z lokacji ma potężnego opiekuna, który mógłby nauczyć nas swej mowy. Problem polega na tym, że popadli oni w nie lada tarapaty, a celem Fe jest uwolnić ich spod wpływu mrocznych istot.

Co ja robię w tym pięknym świecie? Czy pojawiłam się tu tylko po co, by go poznawać? Czuję, że nie jestem tu bez powodu – i szybko przekonuję się, że przeczucie mnie nie zawiodło... W pewnym momencie natrafiam na paskudne chodzące zbroje, które polują na zwierzęta i zamykają je w klatce, po czym zanoszą... nie wiadomo gdzie. Kim oni są? Muszę to sprawdzić!Nasi wrogowie to Silent Ones, czyli Milczący. Tajemnicze siły wysysające z lasu życiodajne soki, porywające zwierzęta i krępujące mroczną energią wielkich opiekunów krain. O tym, skąd się wzięli i jaki jest ich cel, dowiadujemy się na dwa sposoby – odkrywając malunki naskalne z fragmentami historii oraz przeszukując fragmenty zbroi, leżące tu i ówdzie. Okazuje się, że Milczący też mają nam coś do powiedzenia.Do pierwszego takiego podeszłam cichutko, przeskakując z krzaczka w krzaczek, żeby mnie nie zobaczył. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to tylko martwa skorupa. Obwąchałam ją, ale pachniała ziemią, niczym więcej. Obok leżał regularnie ociosany kamień, z którego wypadło coś na kształt perły. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła i nadrzędna cecha lisa, więc bez wahania złapałam skarb w łapki i...

Zrzućcie to ze mnie! Co za szkaradzieństwo! Cały świat pogrążył się w ogniu, a ja patrzyłam na niego przez wąski otwór w hełmie. Słyszałam tylko ciężki oddech i miarowe kroki. Dlaczego te czarne stwory chcą zniszczyć taką piękną krainę? Może kiedy uzbieram wszystkie ich wspomnienia, zrozumiem ich motywy.Mechanika poruszania się i nabywania talentów jest podobna do gry, która ma skrajnie inny klimat, ale nie mogę powstrzymać się przed tym porównaniem. Czy ktoś na sali kojarzy Legacy of Kain: Soul Reaver? Gra sprzed stu lat, w której każda kolejna umiejętność dawała nam możliwość eksplorowania wcześniej niedostępnych lokacji.  Zatem wracamy co jakiś czas do dobrze poznanych miejsc, by wejść wyżej i odkryć nowe skarby. Soul Reaver był oczywiście bardziej rozbudowany i mroczniejszy (do przejścia gry potrzebowałam około 20 godzin, podczas gdy Fe zajęła mi około 8), ale pierwszy raz, gdy Fe poszybowała, skojarzył mi się z Razielem i jego przetrąconymi skrzydłami.Może i jestem niepozorna i nie umiem walczyć, ale niech się znajdzie ten, co mnie złapie! Wespnę się na czubek drzewa, skoczę nad przepaścią i zawiruję w powietrzu na sam szczyt góry, korzystając z dobrodziejstwa ognistych kwiatów. Eteryczne wieloryby przerzucą mnie nad rwącą rzeką, a piaskowy robak przeniesie na odległą skalną półkę. Potrafię wiele, a czuję, że z czasem nauczę się jeszcze więcej!

Tak, po pewnym czasie Fe szybuje, skacze, spada z wielkich wysokości – i wszystko to jest niesamowicie satysfakcjonujące. Szkoda tylko, że poziom trudności jest miejscami nierówny. Konia z rzędem temu, kto za pierwszym razem wdrapał się na grzbiet gigantycznego jelenia, bo mi to zajęło godzinę, podczas której Fe i cała jej rodzina została przeze mnie sklęta strasznie, aż mi głupio było. Również kamera miejscami wariuje i ustawia się za krzakiem albo skałą, skutecznie zasłaniając cały widok.Koniec mojej historii nie oznacza, że zrywam z przygodą. Chyba nie spodziewaliście się, że zaszyję się gdzieś w norze i przeczekam do wiosny?Po zakończeniu fabuły mamy do dyspozycji całą krainę. Nawet jeśli nie odblokowaliśmy wszystkich umiejętności (bo języki to jedno, są jeszcze różowe kryształki, które rozwijają Fe fizycznie), będziemy mieli taką możliwość po obejrzeniu napisów końcowych. Bardzo mi się taka opcja podoba.Pierwszemu mojemu zetknięciu z Fe towarzyszyła ciekawość świata połączona z... irytacją – już po paru minutach porzuciłam przewodnika w postaci jelonka i poszłam w swoją stronę, po czym wpadłam w takie miejsce, że musiałam zacząć grę od początku. Nauczona tym doświadczeniem, przy drugim podejściu grzecznie szłam tam, gdzie gra mi kazała.Grafika mnie zauroczyła, ale po pewnym czasie niektóre jej aspekty mnie zmęczyły. Chodzi mi konkretnie o efekt rozmycia, upodabniający otoczenie do snu. Nie każdego musi to drażnić, ale ja jestem krótkowidzem, który po prostu lubi widzieć ostro, a w Fe miejscami czułam się, jakby mi ktoś okulary zabrał.

Za największy plus Fe uważam oryginalne podejście do mocy i umiejętności bohatera. Moglibyśmy rzucać czarami, stawiać pieczęcie albo robić masę innych rzeczy, znanych z gier platformowych, w których rozwijanie bohatera otwiera nowe drogi. A Zoink Games postanowiło po prostu dać mu głos. Dzięki temu Fe jest spójne, a stopień zanurzenia w grze jest spory.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)