Danganronpa: Trigger Happy Havoc - recenzja

Danganronpa: Trigger Happy Havoc - recenzja

Danganronpa: Trigger Happy Havoc - recenzja
marcindmjqtx
17.02.2014 19:40, aktualizacja: 30.12.2015 13:26

Grupa uczniów próbuje wydostać się z liceum zabijając się nawzajem, do czego nieustannie podjudza ich miś Monokuma. Brzmi dziwnie? Owszem, ale pod tym tradycyjnym japońskim dziwactwem kryje się świetna gra.

Hope's Academy to renomowana szkoła średnia, do której trafiają wyłącznie wybitnie uzdolnieni uczniowie. Jednak nowy rocznik po przekroczeniu jej progu odkrywa, że na normalną edukację nie może liczyć. Ze szkoły nie ma wyjścia, okna i drzwi są szczelnie zabezpieczone, a przed uczniami wyrasta miś o imieniu Monokuma i oświadcza, że owszem, szansa na opuszczenie gmachu jest - ale dopiero wówczas, gdy się kogoś zabije.

Morderstwo i miś zestawione w jednym zdaniu mogą komuś zgrzytać w głowie - taka już specyfika gatunku graficznych powieści, w których dramatyczna historia jest utkana gagami i specyficznym humorem. Danganronpa: Happy Trigger Havoc powinna uradować fanów Persony i Phoenixa Wrighta, bowiem zręcznie adaptuje pomysły z obu serii, jednocześnie dając sporo od siebie. Kierujemy Makoto, jednym z piętnaściorga uczniów, a naszym podstawowym zadaniem jest wskazanie, kto popełnił zbrodnię. Bo ekipa wprawdzie z początku poklepuje się po plecach i robi dobrą minę do złej gry, ale kwestią czasu jest, kiedy ktoś faktycznie zabije.

Danganronpa - Class Trial trailer Wtedy gra zamiast przewijania dialogów stawia przed nami zadanie prowadzenia śledztwa. Badamy miejsce zbrodni, rozmawiamy z kolegami, zbieramy dowody. Później ma miejsce rozprawa, w której szukamy nieścisłości w wypowiadanych przez kolegów zdaniach i "strzelamy" do tych fragmentów, które nie trzymają się kupy. W dynamicznie prowadzonym procesie pojawiają się też minigry - jedna typowo rytmiczna, gdy naciskamy przyciski w rosnącym tempie punktując oponenta w grze na argumenty, w drugiej uzupełniamy słowo z rozsypanki. Ostateczną rekonstrukcję zbrodni przeprowadzamy uzupełniając kadry komiksu. Z czym bywa problem, bo ikony, które musimy wstawiać w określonych miejscach, są często mało czytelne.

Winowajca zostaje skazany w trybie natychmiastowym - Monokuma odpala jedną ze swoich wymyślnych maszyn i przeprowadza egzekucję, po której reszta uczniów próbuje wrócić do normalnego życia. Przynajmniej do czasu kolejnego zabójstwa... Tutaj pojawiają się skojarzenia z Personą, bo podobnie jak w RPG Atlusa, ważne jest nawiązywanie kontaktów z innymi bohaterami, wręczanie im prezentów i poprawne odpowiedzi na ich pytania. Tym sposobem nie tylko poznamy lepiej resztę ekipy, ale i podniesiemy limit Skill Points i zdobędziemy nowe umiejętności przydatne podczas rozpraw - na przykład wydłużenie czasu na odpowiedź, zatrzymanie celownika w trakcie ustalania luk w zeznaniach czy zwiększenie liczby "pocisków", które mamy do dyspozycji.

Danganronpa: Happy Trigger Havoc

Trudno tej ekipy nie polubić, nawet mając świadomość, że za chwilę znów ktoś zginie. Choć z początku liczba uczniów nieco przytłacza, szybko nauczymy się ich rozróżniać. Hifumi to korpulentny nerd, który co rusz mówi nerdowskim slangiem, Hina jest świetną pływaczką uwielbiającą pączki, Sakura to kobieta muskulaturą zawstydzająca resztę grupy, a Leon to fenomenalny baseballista, który jednak dłużej nie chce tego sportu uprawiać. Szkoda, że na skutek liniowości w grze za każdym razem giną te same osoby.

Danganronpa ma świetny styl. Trzeba przyzwyczaić się do tego, że krew jest tu wściekle różowa, natomiast brutalność zagrywek Monokumy jest iście poetycka. To zdecydowanie nie jest gra dla dzieci, wbrew temu, co może sugerować zabawny miś-maskotka gry. Postaci są animowane raczej ubogo, zaś po korytarzach szkoły możemy się wprawdzie poruszać w 3D (niczym w dwóch pierwszych Personach), ale w tym ujęciu dodatkowo widać, że bohaterowie są płascy niczym PaRappa the Rapper. Pamiętajmy jednak, że gra ma na karku prawie 4 lata. Wersja na PSP nie ukazała się poza Japonią, podobnie jak edycje na komórki. Udało się dopiero z PS Vitą. Na szczęście można wybrać japoński dubbing, choć i tak nie wszystkie teksty są tutaj czytane.

Danganronpa: Happy Trigger Havoc

Przejście gry zajęło mi blisko 25 godzin, co oceniłbym jako fantastyczny wynik, tyle że na tym zabawa wcale się nie kończy. Dodatkowy tryb zakłada, że w szkole... nikt nie ginie, za to Monokuma zleca nam budowanie różnych konstrukcji, co zamienia grę... w ministrategię. Ten tryb jest do przejścia w 2-3 godziny, a przed ekipą Spike Chunsoft chylę czoła, bo wcisnęli tu nawet New Game+ i kilka zakończeń.

Danganronpa nie jest bez wad. Początkowa sprawa jest aż nazbyt prosta i pojawia się wrażenie, które towarzyszy niekiedy graczowi w Ace Attorney - my już wiemy, kto zabił i znamy znaczenie konkretnych dowodów, ale to wyjdzie na jaw dopiero wtedy, gdy pozwoli gra. Że opowiadanie takiej historii jest możliwe z domieszką nieliniowości, pokazało już fantastyczne Virtue's Last Reward, tutaj niestety poruszamy się w fabularnych "szynach". Nie usatysfakcjonowało mnie również zakończenie, które tajemnice wyjawia nieco po łebkach i pozostawia trochę niedosytu. Niewykluczone, że więcej szczegółów poznamy w Danganronpa 2, które w Europie pojawi się na jesieni.

Danganronpa: Happy Trigger Havoc

Pomijając te wady, dzieło Spike Chunsoft zdecydowanie polecam wszystkim fanom niebanalnych japońskich klimatów, którym nie przeszkadza, że na pierwszym planie znajduje się historia kosztem rozgrywki. Tajemnica szkoły, ludzi stojących za śmiertelną rozgrywką, sekrety skrywane przez kolegów - to wszystko napędza zabawę bardzo umiejętnie i nie pozwala oderwać się od konsoli.

Marcin Kosman

Platformy:PS Vita Producent: Spike Chunsoft Wydawca: NIS America Dystrybutor: - Data premiery: 14.02.2014 PEGI: 16

Grę do recenzji udostępnił wydawca. Screeny podchodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)