Czym właściwie jest Sea of Thieves od Rare? Piłem tam grog, to Wam opowiem

Czym właściwie jest Sea of Thieves od Rare? Piłem tam grog, to Wam opowiem

Czym właściwie jest Sea of Thieves od Rare? Piłem tam grog, to Wam opowiem
Patryk Fijałkowski
18.08.2016 09:14, aktualizacja: 18.08.2016 10:11

Wstępnie wygląda na to, że z odpowiednią ekipą może to być świetna zabawa. A bez ekipy straszna nuda.

Na pokazie doświadczyłem pierwszej opcji - co prawda połowicznie, bo większości ekipy jednak nie znałem. Swoje jednak robił jeden z twórców, który dziarsko oraz iście piracko dowodził naszej pięcioosobowej zgrai szczurów lądowych. Poczuliśmy dzięki temu klimat i przeżyliśmy 20 minut pełnych śmiechu, krzyków, huku armat i spadania z bocianiego gniazda.

Trudno jest opisać tę grę, gdy sami twórcy są oszczędni w zdradzaniu jej kolejnych elementów. Gdybym zatem na podstawie ogranego dema miał mówić, czym jest Sea of Thieves, powiedziałbym, że kooperacyjną grą sieciową polegającą na prowadzeniu pirackich bitew morskich z innymi graczami.

Rozpoczynamy na jakiejś wyspie jako z góry narzuceni piraci najróżniejszych aparycji. Na początku, wiadomo, dużo bezsensownego skakania i biegania w kółko. Przez headseta nikt nie bąknie słówka, bo głupio, więc tylko deweloper z chorobliwym entuzjazmem próbuje wrzucić nas w piracki klimat i przy okazji wytłumaczyć kilka mechanizmów. Dowiadujemy się na przykład, że mamy w ekwipunku akordeon i umiemy grać "Ride of the Valkyries" Wagnera. Super. Jeden przycisk dzieli nas też od ożłopania się grogiem.Biegniemy na statek, a tam zaczyna się prawdziwa zabawa, bo musimy podzielić się zadaniami. Trzeba rozwinąć żagle, ktoś musi stanąć za sterem, ktoś musi wspiąć się na bocianie gniazdo, żeby instruować "kierowcę", czy dobrze płynie, bo ten widzi przed sobą tylko maszt... Gra każe współpracować w celu skutecznej żeglugi. Wszyscy powoli się rozluźniają i zaczynają brać na siebie różne obowiązki. Z kolei na głębokich wodach każdego już dopada piracka beztroska i nieśmiało zaczynamy się wydurniać. Sam wspinam się na bocianie gniazdo, by nawigować załogę i na szczycie próbuję swojego zacnego grogu. Na początku nic się nie dzieje, wypatruję niebezpieczeństw, o chyba coś tam wi... Ups, spadam.

Alkohol uderzył do głowy i nagle trudno operować mi moim bohaterem. Ktoś śmieje się, że właśnie zobaczył postać spadającą z gniazda, ja próbuję się tam szybko wdrapać z powrotem, bo przed upojeniem alkoholowym zobaczyłem niebezpiecznie wyglądające skały, nagle wszyscy coś mówią, biegają bez składu... Rodzi się czysty chaos i płynąca z niego frajda. W przeciągu następnych pięciu minut spadam jeszcze z dwa razy i za każdym razem kolega dziennikarz rzeczowym, nieco zdziwionym tonem komentuje, że ktoś właśnie widział, jak ktoś spada z gniazda. Inny członek załogi fiksuje na punkcie triku ze spuszczaniem kotwicy, co pozwala dynamicznie obrócić statkiem. Nieustannie znajduje powody, żeby to zrobić. Wszyscy zaczynamy się z tego śmiać. Nagle staje się to pewnym gagiem.

A potem nadciągają wrodzy piraci.Okazuje się, że na rozległą mapę dzielimy z dwoma innymi pięcioosobowymi załogami. Naszym celem jest zatopienie ich statków i, rzecz jasna, ujście z życiem. Aby to osiągnąć, musimy współpracować, przekazywać sobie ważne informacje i dzielić się zadaniami. Gdy obrywamy i na dolnym pokładzie zaczyna wlewać się woda, potrzebujemy kogoś, kto tam pobiegnie i zaceruje dziurę. Gdy okręt przeciwników jest na odległość strzału, musimy stanąć za odpowiednimi armatami i poczęstować go kilkoma salwami z armat. Poza tym trzeba wykręcać poprzez opuszczenie kotwicy, bo to bardzo przydatne w walce, a poza tym członek naszej załogi ma na tym punkcie absolutnego fioła.Bitwy morskie były momentami, gdy Sea of Thieves błyszczało, bo wygrywali ci, którzy byli bardziej zgrani i zorganizowani. Dynamika czysto arcade'owej walki prowadziła też do wielu zabawnych sytuacji i nieporadnych prób bycia profesjonalnym piratem. Bardzo nieporadnych, bo my na przykład mimo szczerych chęci w końcu wylądowaliśmy na środku morza z zatopionym statkiem. Cóż, zdarza się. Co się pośmialiśmy to nasze.Gdybym grał bez headseta lub z obcymi ludźmi, z którymi nie potrafiłbym się wygłupiać, ta gra nie miałaby żadnego sensu. Ze znajomymi może to być natomiast bardzo zabawna przygoda; generator wielu absurdalnych scenariuszy z pirackim życiem w tle. Pomyślcie o swoich znajomych i włóżcie ich w rolę ludzi, którzy uzbrojeni w grog i akordeon muszą wykazywać się odpowiedzialnością i współpracować na pokładzie pirackiego statku - jeśli właśnie tworzą Wam się w głowie różne scenariusze, a każdy bardziej katastrofalny i absurdalny od poprzedniego, to znaczy, że może być to gra dla Was. Dla Waszej paczki. Bo doprawdy trudno mi wyobrazić sobie granie w Sea of Thieves z przypadkowymi osobami. W przypadku targowego dema jednak wiele dał integrujący nas deweloper.

Nie wiadomo też, jak centralną częścią Sea of Thieves będzie rodzaj rozgrywki, jakiego doświadczyłem podczas dema. Deweloperzy uczciwie przyznali na przykład, że nie wiedzą jeszcze, ilu ludzi będzie na jednym serwerze - teraz było to piętnaście, czyli trzy pięcioosobowe załogi. Twórcy podkreślili też, że poważnie traktują hasło reklamowe "Bądź takim piratem, jakim chcesz być" i w grze będzie dużo opcji zróżnicowania postaci. Ale czy statku też? I w jak zaawansowanym stopniu zaprojektujemy naszego pirata?Ano nie wiadomo. Rare jeszcze nie chce się dzielić takimi szczegółami. Miejmy jednak nadzieję, że mają trochę asów w rękawie, bo to co zaprezentowano, owszem, może dawać dużo frajdy z paczką znajomych, ale pod względem mechaniki nie jest też zbytnio głębokie. Póki co to kilka opcji na krzyż, które bardzo szybko mogłyby się zrobić powtarzalne.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)