Cobalt - recenzja. Absolutne dno przeciętności

Cobalt - recenzja. Absolutne dno przeciętności

Cobalt - recenzja. Absolutne dno przeciętności
12.02.2016 13:04, aktualizacja: 15.02.2016 18:10

Wydana przez Mojang platformówka sprawia bardzo złe pierwsze wrażenie. A potem nie robi nic, by je zatrzeć.

W 2012 studio Might and Delight wypuściło Pida. Dwuwymiarową zręcznościówkę z badającym tajemnicze lokacje dzieckiem w roli głównej. Było skakanie, były zagadki logiczne, było kilka niegłupich pomysłów na rozgrywkę. Gra działała. I to wszystko. Nic więcej nie da się o niej powiedzieć.

Pamiętacie jeszcze Pida?Dokładnie tak samo jest z Cobaltem. Wydana przez Mojang, a stworzona przez Oxeye Game Studio gra jest poprawna. Ale poprawną platformówkę w dzisiejszych czasach byłby pewnie w stanie stworzyć nawet średnio rozgarnięty uczeń podstawówki. I tak też zresztą Cobalt wygląda. Jak „Moja Pierwsza Platformówka” - gra złożona z gotowych elementów dostępnych w jakimś edytorze. Poskładanych do kupy klisz, wyciągniętych z bazy danych grafik i postaci. Nie ma za grosz charakteru, inicjatywy, pomysłowości, energii czy pasji.Ma za to złośliwego robota o wyglądzie tak niezapadającym w pamięć, że mógłby widnieć w podręczniku do języka niemieckiego obok hasła „robot”. Ma lokacje wyzute z jakiejkolwiek pomysłowości, które wzbudzają zainteresowanie i chęć eksploracji równie mocno jak zaplecze lokalnego supermarketu. Takiego starego Społem. Co tam może być? Kogo to obchodzi. Ma wrogów, do których strzelać będziecie w nadziei, że uwolni ich to od istnienia w tym smutnym, nudnym, przygnębiającym, pustym świecie.

Jeżeli tak wygląda wszechświat, to nic dziwnego, że nikt poza nami nie chce w nim żyć.

Z wprawą czytelnika książki „Moja Pierwsza Platformówka” twórcy Cobalta rozwinęli go o dodatkowe elementy, zaczerpnięte zupełnie na ślepo z innych gier i gatunków. Jak ktoś, kto pierwszy raz zagrał w System Shocka, Fallouta 3 czy Diablo i stwierdził, że skoro tam to działa, to zadziała wszędzie. Jest tu więc fabuła prowadzona m.in. za pomocą znajdowanych na lokacjach logów. Są minigierki w hakowanie czy otwieranie zamków, które za pierwszym razem wkurzają, bo nie wiecie, jak się za nie zabrać, a później są już tylko irytujące i męczące. Jest zbieranie i ulepszanie elementów pancerza czy broni.Jest nawet bullet time!

I żadnego z tych elementów nie udało się twórcom jakoś intrygująco rozwinąć. Mało tego. Zagrali również w Dark Souls i pomyśleli, że ujdzie im na sucho nietłumaczenie niczego, że zmuszenie gracza do odkrycia, o co im właściwie chodziło, samo w sobie przełoży się na interesujące wyzwanie.Lenistwo projektantów widać już na poziomie sterowania, gdzie aż trzy przyciski na kontrolerze wykorzystywane są do zmiany broni - czegoś, co z powodzeniem „zmieściłoby się” na jednym guziku.

Gra jest tak nieoryginalna, że twórcy nie byli nawet w stanie wpaść na unikatowy tytuł. Taki, który po wpisaniu w Google'a nie będzie zwracać dziesiątków wyników kompletnie niezwiązanych z grą. Nazwali głównego bohatera „Kobalt”, jak pierwiastek mineralny. To najlepsze, co byli w stanie wymyślić. Na tym skończyła się ich kreatywność. W tym momencie usiedli i powiedzieli „tak, to świetny tytuł dla naszej gry, zachęcający, intrygujący i dający do zrozumienia, o czym ona jest”. Zachęcający i intrygujący jak kawałek skały. Zresztą, bez obrazy dla geologów - z pewnością istnieją kawałki skały znacznie bardziej interesujące od tej gry.Ale Cobalt działa, oczywiście, że działa, bo trzeba by nadzwyczajnych umiejętności, żeby w 2016 roku zrobić platformówkę, w którą nie da się grać. To byłoby przynajmniej ciekawe! To byłoby interesujące, to mogłoby nam coś dać, czegoś nas nauczyć! Ale nie. Cobalt to absolutne dno przeciętności, gra równie ekscytująca jak twaróg na śniadanie.Jest. Istnieje. Da się w nią grać. Ani nikogo nie zachwyci, ani nie urazi. Po godzinie od kontaktu z nią nie pomyślicie o niej ani razu. Nie będziecie jej analizować, zastanawiać się nad nią, bo nie ma tu kompletnie nic ciekawego. Bardziej zajmujące sposoby na spędzenie wolnego czasu można wymyślić z użyciem karki papieru, spinacza, trzech śrubek i sprężyny.Twórcy oczywiście chcą, byście grali w Cobalta ze znajomymi, pojedynkując się z nimi za pomocą gamy tych kompletnie nieciekawych postaci, strzelając do siebie z użyciem arsenału pozbawionych jakiegokolwiek polotu, standardowych do obrzydzenia broni.

Platformy: PC, Xbox 360, Xbox One Producent: Oxeye Game Studio Wydawca: Mojang Data premiery: 2.02.2016

Równie dobrze możecie zaproponować im wspólne malowanie ścian w mieszkaniu. Może nawet będzie to okazja do żartów i śmiechów, może ktoś uzna, że to świetna rozrywka. I przynajmniej będziecie mieli na nowo pomalowane mieszkanie. Po Cobalcie nie zostanie wam nic.Więcej o systemie ocenGrę do recenzji udostępnił wydawca. Testowaliśmy wersję na Xboksa One. Screeny pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
WRC - recenzja
WRC - recenzja
marcindmjqtx
Halo 4 - recenzja
Halo 4 - recenzja
marcindmjqtx
Komentarze (0)