Butcher - recenzja. Huk shotguna i krwawe piksele

Butcher - recenzja. Huk shotguna i krwawe piksele

Butcher - recenzja. Huk shotguna i krwawe piksele
Maciej Kowalik
09.05.2017 11:02, aktualizacja: 09.05.2017 12:31

"Doom w 2D" jest jak twoja najgorsza dziewczyna. Na pierwszej randce wszystko spoko, ale potem...

Rodacy z Transhuman Design, którym przy konsolowym porcie pomagało studio Crunching Koalas, dokonali rzeczy ciekawej. Nie tylko rozpowiadali na lewo i prawo, że chcą stworzyć swoisty hołd dla kultowej strzelanki, ale faktycznie go zrobili. Po swojemu, bez nadęcia, z okropnym poziomem trudności. "Płaski" i rozpikselowany Butcher może nie wygląda specjalnie zjawiskowo, ale grając czułem ten sam gatunek adrenaliny, jaki rok temu dożylnie i w o wiele większych dawkach podawał mi reboot Dooma.

Platformy: PC, PS4, Xbox One

Producent: Transhuman Design

Data premiery: PC: 05.10.2016; PS4/Xbox One: 09.05.2017

Wymagania: Intel Core 2 Duo; 512 MB RAM

Graliśmy na PS4. Grę do recenzji udostępnił producent, zdjęcia pochodzą od redakcji.

A zaczęło się od tego, że prawie ogłuchłem przy pierwszym wygrzewie z shotguna. Piksele na ekranie sprawiły, że straciłem czujność. Naciskając spust na padzie spodziewałem się chyba jakiegoś delikatnego dźwięku wystrzału (pisknięcia PC Speakera?), tymczasem poczułem się tak, jakby ktoś przystawił mi dubeltówę do ucha. To był pierwszy cios, sprzedany mi przez Butchera, ale nie ostatni. I chciałem więcej. Skłonności masochistyczne nie są tu wymagane, ale... pomogą.Tak, to ta sama gra, która pod koniec zeszłego roku wyszła na PC. Wtedy jej nie zrecenzowaliśmy, więc dziś - w dniu premiery na PS4 i Xboksie One - to nadrabiam. I cieszę się, że konsolowy port mogę tylko chwalić. Bo wcale nie musiał się udać.

Najważniejszą cechą wspólną Butchera i Dooma jest konieczność pozostawania w ruchu w trakcie co większych rozrób. W dwóch wymiarach oznacza to przede wszystkim masę skoków i zmian platform, po których się poruszamy. Rzecz absolutnie kluczowa, a tak łatwa do pokpienia. Nikt nie lubi ginąć przez luzy czy opóźnienia w sterowaniu. I w Butcherze ich nie ma.Przejście gry na pierwszym poziomie trudności jest jak wspomniana w leadzie randka. Czujesz się dobry, spokojnie zbierasz kolejne rodzaje broni (sześć: od piły po railguna), amunicji rzadko brakuje, a wrogowie są wyjątkowo ospali. Czujesz się dobrze. Po rozwaleniu ostatniego bossa pewnie stwierdzisz, że zagrasz dwa poziomy wyżej. I wtedy gra da ci w pysk. Twoja reakcja będzie odpowiedzią na pytanie czy zakochasz się w Butcherze czy potraktujesz go jak kolejnego, taniego indyka w kolekcji.

Bramka nr. 2 oznacza półtorej godziny lajtowej rozwałki przy akompaniamencie kapitalnej muzyki, mocno kojarzącej się z dziełami Trenta Reznora z czasów, gdy miał jeszcze pazur. Bramka nr. 1 to krew (wrogów), pot (twój) i łzy (również twoje), gdy będziesz wyszarpywał grze kolejne poziomy. Zginiesz? Zaczynasz od początku levela. Przejdziesz - serducho będzie walić ci niczym młot.Butcher nie bierze jeńców. Piksele na ekranie nie ułatwiają też sprawy, bo ganiając po planszy nie masz tej chwili na analizę czy z tej platformy da się zejść niżej czy nie. A czasem tego nie widać. Kluczowa jest też amunicja, więc warto byłoby na pierwszy rzut oka rozpoznawać uzbrojenie i typy wrogów - nie zawsze jest to łatwe. Dlatego każdemu polecam przejście gry w najłatwiejszy sposób. Trochę się jej nauczycie zanim siądziecie do głównego dania. A każda śmierć tylko przypomni Wam, że poziomów trudności jest jeszcze więcej.

Ale nawet umierając co chwilę, trudno się oderwać. Poziomy nie są długie, więc ich powtarzanie nie boli tak, jak by mogło. Stopniowe dochodzenie coraz dalej i dalej uzależnia. Poginanie bohaterem po planszy i konkretny wygrzew obficie dekorujący ją zakrwawionymi pikselami są tak... przyjemne. Czuć tu znajomość fachu, której w sumie powinniśmy się spodziewać po autorach Soldata.Szkoda, że autorzy nie poszaleli w temacie uzbrojenia. Jest klasycznie do bólu, a do railguna moją ulubioną bronią był ten ogłuszający, podstawowy shotgun. Miotacz ognia z gry najchętniej bym wywalił, bo przydatność ma dyskusyjną, a w trybie panicznej ucieczki przed kulami tylko przeszkadza. Ale umówmy się - Butcher kosztuje jakieś 40 złotych, co powinno ustawiać poprzeczkę oczekiwań na dość niskim poziomie. Polska gra przeskakuje ją z łatwością i wkopuje na kolce.Nie wiem na ile starczy mi cierpliwości, ale czuję perwersyjną fascynację tymi zmaganiami. Butcher idealnie nadaje się na krótką partyjkę, gdy kolejny otwarty świat AAA setnie nas wynudzi. Jest jak adrenalinowy zastrzyk, który pozwala znaleźć energię na inne rzeczy. Trochę przy tym uzależniając.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)