Broken Sword 5: The Serpent's Curse Episode 1 - recenzja. Powrót starych, dobrych znajomych

Broken Sword 5: The Serpent's Curse Episode 1 - recenzja. Powrót starych, dobrych znajomych

Broken Sword 5: The Serpent's Curse Episode 1 - recenzja. Powrót starych, dobrych znajomych
marcindmjqtx
16.01.2014 16:05, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Tęskniliście za George'em, Nicole i klimatem Paryża? Sfinansowana przez graczy produkcja umiejętnie przywołuje ducha złotych czasów serii.

W grze studia Revolution nie ma, nomen omen, nic rewolucyjnego, ale i być nie miało - to po prostu dobra rzemieślnicza robota.

To jedna z tych pięknych kickstarterowych historii. Charles Cecil, ojciec serii Broken Sword, po wielu latach wrócił do niej dzięki wsparciu graczy, którzy stęsknili się za George'em Stobbartem i Nicole Collard rozwiązującymi pradawne tajemnice. Minęło niecałe 1,5 roku od zbiórki i Broken Sword 5: The Serpent's Curse wylądował na komputerach, a ostatnio również na Vicie. Właśnie tę ostatnią wersję sprawdziłem na potrzeby niniejszej recenzji.

To stary, dobry, dwuwymiarowy Broken Sword, ze wszystkim tego plusami i minusami. Plusami, bo tak ślicznych plansz 2D w tle szukać dziś ze świecą. Minusami, bo BS ma nieco nudnych bohaterów, a żarty sytuacyjne nigdy nie były nawet w połowie tak dobre jak w przygodówkach LucasArts. Czy jednak fani gatunku tęskniący za dawnymi czasami mają dziś wybór?

Broken Sword 5: The Serpent's Curse - zwiastun Ofiara sztuki Na oczach George'a i Nico ginie właściciel galerii sztuki. Zabójca zabiera ze sobą obraz La Malediction i czmycha. George szybko ustala, że kradzież i morderstwo wymagały pomocy kogoś pracującego w galerii. Historia nabiera gęstości, gdy okazuje się, że treść obrazu to niemal takie samo źródło interpretacji jak dokonania Leonarda Da Vinci u Dana Browna. Jednak na elementy mistyczne i - prawdopodobnie - podróż w miejsca poza cywilizacją przyjdzie czas dopiero w drugiej połowie gry. Tak, podzielono ją na dwie części, co nieszczególnie mi się podoba, bo Broken Sword nie ma zadatków na bycie grą epizodyczną w stylu The Walking Dead.

Druga połowa historii ma się pojawić niebawem, pierwsza zaś ma w związku z tym charakter detektywistyczny. Próbujemy odkryć tajemnicę stojącą za wydarzeniami w galerii, prowadząc śledztwo w Paryżu i w Londynie. Ręcznie rysowane, płaskie tła są przepiękne, bogate w szczegóły i nie odcinają się stylistycznie od trójwymiarowych postaci i przedmiotów. Oprawa stanowi spójną, niezwykle przyjemną dla oka całość.

Francuski żandarm i jego znajomość amerykańskich seriali

George'em i Nico sterujemy na zmianę, wtedy gdy pozwoli nam gra. Nie mamy wpływu na wybór postaci, nie różnią się też od siebie umiejętnościami. Mechanika zbierania i używania przedmiotów jest prosta i logiczna. Kto lubi przygodówki, nie natknie się tutaj na blokady utrudniające przebrnięcie dalej. Problemy może sprawiać interfejs, bo na Vicie grę obsługuje się wyłącznie z użyciem ekranu dotykowego. Mazianie palcem po ekranie w poszukiwaniu interaktywnych obiektów jest dość wygodne, ale częste są problemy ze wskazaniem konkretnych miejsc, zwłaszcza gdy kilka z nich znajduje się obok siebie. Najpierw bowiem wskazujemy je palcem, a potem określamy, o co nam chodzi - użycie przedmiotu czy poznanie opinii bohatera na jego temat. Bywa to irytujące.

Bezbolesne łamanie głowy Łamigłówki to point'n'clickowa klasyka, opierająca się na logicznym używaniu przedmiotów, z rzadka złożeniu do kupy np. listu przepuszczonego przez niszczarkę. Ubawiłem się, gdy George próbując wydobyć informacje od pewnej kobiety, ucharakteryzował się na jej zmarłego męża i usiłował przekonać biedaczkę, że wciąż żyje. Niezbyt etyczne, ale w końcu w przygodówkach, gdzie bez kradzieży nie sposób pchnąć akcji do przodu, nie takie rzeczy uchodziły nam płazem. Zazwyczaj jednak to, co musimy zrobić, ma sens - podpięcie kilku kabli w aucie w celu naprawienia klaksonu to w końcu całkiem zwyczajne, „życiowe” zadanie. Zabrakło mi jednak bardziej złożonych i wymagających zagadek. Na zagubionych czeka kilkupoziomowy system podpowiedzi, który najpierw lekko zasugeruje kierunek rozumowania, a ostatecznie wyłoży kawę na ławę. Dawno temu jedynym ratunkiem była solucja w piśmie o grach, dziś można liczyć na samą grę - znak czasów, ale nie zamierzam narzekać, bo to przecież pomoc opcjonalna.

Nie, żeby włączyć to urządzenie nie musi przestraszyć czarownicy łapką na muchy

Rozmowy z napotkanymi postaciami odsłaniają kolejne fakty, ale nie ma tutaj żadnego podejmowania decyzji - historia toczy się wartkim, liniowym nurtem. Temat rozmowy wybieramy z listy symbolizowanej kilkoma ikonkami, których wygląd często nic nie mówi, niemniej większego znaczenia to nie ma - i tak najlepiej przegadać wszystkie możliwe kwestie. Gra niby "wyszarza" wyczerpane tematy, ale niekiedy pozostają one kolorowe, fałszywie sugerując, że jest o czym rozmawiać. W praktyce słyszymy jeszcze raz ten sam wywód.

Błędów technicznych jest zresztą więcej. Kilka razy gra dramatycznie zwalniała, gdy chciałem użyć przedmiotu z inwentarza - do jakichś paru klatek na sekundę, co jest niedopuszczalne. Podobnie jak "skrzenie" kilku rozmówców w trakcie pogawędki, pokazujące bodaj szkielet zaprojektowanej postaci.

Zwróćcie uwagę na szczegółowość lokacji

Werdykt Po około 4-5 godzinach trafiamy na koniec tej części opowieści (druga zostanie udostępniona w formie darmowej aktualizacji) - licznik postępu zatrzymuje się na 50%. To zirytowało mnie chyba najmocniej. Ale z drugiej strony pokazuje, że gra budzi emocje i tka intrygę w sposób, który przykuwa gracza do ekranu. Dla fanów przygodówek w starym stylu to doskonały prezent, ale przecież sami go sobie sprawili fundując Charlesowi Cecilowi powrót do świata, który pozwolił mu się spełnić jako twórcy. On odwdzięczył im się nawiązaniami do poprzednich części (tak w postaci żartów, jak i wracających postaci), a przede wszystkim samą grą, która przypomina o dobrych czasach przygodówek. W grze studia Revolution nie ma, nomen omen, nic rewolucyjnego, ale i być nie miało - to po prostu dobra rzemieślnicza robota.

Marcin Kosman

Platformy: PC, Mac, Linux, PS Vita (wkrótce Android i IOS) Producent: Revolution Software Wydawca: Revolution Software Dystrybutor: - Data premiery: 04.12.2013 (PC), 18.12.2013 (PS Vita) PEGI: 12 Wymagania: 1,6 GHz, 1 GB RAM, karta graficzna 256 MB

Grę do recenzji udostępnił producent. Testowaliśmy wersję na PS Vita. Screeny podchodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)