Arma 3 - recenzja. Zrób sobie sam grę

Arma 3 - recenzja. Zrób sobie sam grę

Arma 3 - recenzja. Zrób sobie sam grę
marcindmjqtx
08.10.2013 12:52, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Arma 3 to wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia - gra, która da Ci tyle, ile sam w nią włożysz. Gra, która nie jest kompletna, a mimo to można ją polubić.

Jestem noobem. Albo ładniej mówiąc: początkującym. Nie boję się tego przyznać, bo to znaczy, że jeszcze wiele przede mną. Od dawna byłem ciekaw tej serii taktycznych wojskowych strzelanin. Lubię gry trudne i wymagające, a taką z opisów jawiła się Arma. Czy początkujący ma w ogóle czego w niej szukać?

Na szczęście twórcy z Bohemia Interactive pomyśleli także o nowych. Gra ma 3 poziomy trudności, których warto poszukać w opcjach. Jest między nimi więcej różnic, niż tylko liczba i agresja wrogów. Im niższy, tym bliżej jest Armie do typowych strzelanin. Na wszelki wypadek wybrałem najłatwiejszy „Rekrut”, który daje takie udogodnienia jak grubszy pancerz, podpisy sojuszników i wrogów  czy nieskończoną liczbę zapisów, a także bardziej specjalistyczne. Poziomy trudności to tylko sugestia, bo kilkanaście opcji można wyregulować samemu i wyłączyć np. celownik broni, zdając się na muszkę i szczerbinkę. Albo ręcznie ustawić poziom AI.

Woda w Armie jest piękna

Ale dokąd teraz? Pierwsze zaskoczenie po uruchomieniu. W menu „Kampania” nie ma nic poza obietnicą twórców, że ta pojawi się w formie trzech darmowych dodatków, z czego pierwszy w październiku. Gdy już się pojawi, gracz będzie miał okazję wcielić się w kaprala w siłach NATO, które stara się przywrócić pokój na targanej wojną domową wyspie Altis. Niemniej, poczułem się nieco zbity z tropu. Niby na stronie sklepów: Steama czy cdp.pl jest to zaznaczone (choć w tym pierwszym mniej wyraźnie), ale gra bez głównej zawartości? Fani z pewnością się oburzą, że przecież w serii Arma to nie kampania jest najważniejsza, a tryb wieloosobowy. Owszem, może i tak. Jednak  wypadłoby się trochę poduczyć obsługi gry przed wskoczeniem w tryb wieloosobowy.

Kampania wciąż się zbliża

Namiastką tegoż są misje prezentujące możliwości gry. Od podstawowych, z piechotą, przez jazdę pojazdami, czołgami, latanie śmigłowcem czy sterowanie dronami, aż po dowodzenie niewielką grupką żołnierzy, wsparcie i wreszcie te, które mogą dać namiastkę walki na froncie, gdzie pojawiają się rozmaite siły zbrojne. W sumie 12 misji, plus zajęcia na strzelnicy - to wszystko, co na razie dla pojedynczego gracza przygotowała Bohemia Interactive.

Nie są to jednak samouczki. Co prawda przedstawiają najważniejsze elementy gry, ale nie uczą podstaw. Do wielu rzeczy trzeba dojść samemu. Co odróżnia Armę od innych strzelanin? Nikt tu nie poprowadzi za rączkę. Skąpe wskazówki w formie tekstowej nie zastąpią dobrego tutoriala. Na początku warto wkuć klawiszologię, bowiem korzysta się prawie z całej klawiatury oraz rozmaitych kombinacji, a przyciski mają inne działanie zależnie od tego, czy się idzie, jedzie, płynie, leci czy dowodzi oddziałem. Nie raz będziecie pauzować misję, by sprawdzić, jak coś zrobić. Sterowanie w Arma 3 dalekie jest od „prawy, by przymierzyć, lewy by strzelić”, choćby przez takie niuanse, że przytrzymanie, a pojedyncze kliknięcie prawego klawisza robią zupełnie co innego. Często wykorzystywane są też menu kontekstowe, z których w trakcie walki trzeba wybrać odpowiednią opcję.

Oddział potrafi niestety bardziej zawadzać, niż przeszkadzać

Tu uwidacznia się po raz pierwszy charakterystyczna cecha tej gry - bez społeczności nie jest wiele warta. Misje prezentacyjne i instrukcja tekstowa w menu to za mało. Jeśli nie graliście wcześniej w Army, to pewnie nie raz i nie dwa odwiedzicie YouTube próbując dowiedzieć się, jak coś zrobić. Na szczęście filmików jest mnóstwo, a społeczność aktywna i pomocna. Tak musiałem choćby przyswoić sobie trafianie śmigłowca z wyrzutni Titan. Początki w Armie mogą być irytujące - misje przegrywa się, bo nie umiało się zmienić broni, sterować śmigłowcem, szybko wysiąść z samochodu. Co jest frustrujące, a nie trudne.

Na początku w ogóle nie wiesz, skąd do Ciebie strzelają Nawet z opanowanym sterowaniem Arma 3 stanowi spore wyzwanie. To nie korytarzowy FPS, gdzie przeciwnicy wyskakują zza rogu, najdalszy cel jest na dachu po drugiej stronie drogi, a wszystko pokazuje radar. Misje bez wyjątku rozgrywają się w otwartym terenie, czasem tylko pomiędzy budynkami.  Wyspy Stratos i Altis leżące w klimacie śródziemnomorskim raczej nie obfitują w lasy.  Wróg, tak jak gracz i sojusznicy, posługuje się kamuflażem, co oznacza, że naprawdę go nie widać, dopóki nie zacznie strzelać. Gra wymaga więc zmiany podejścia - z herosa na żołnierza. Nie biegnie się naprzód, a raczej przemyka między osłonami. Trzyma się oddziału. Słucha komunikatów radiowych od kumpli z oddziału i dowództwa - oni mogą dostrzec wroga wcześniej. Szybko zaprzyjaźnia się z lornetką, by wypatrywać celów i kompasem, by wiedzieć, co znaczy komunikat „ Wróg 100 m na północ”. Z tym, że kompas czy lornetkę trzeba normalnie wziąć do ręki i nie ma się wtedy broni pod ręką.

Lornetka, zegarek, kompas... Wszystko się przyda

Arma 3 każe myśleć o takich i innych szczegółach, jak choćby postawa żołnierza. Nowy silnik dał możliwość płynnej jej zmiany i jeśli inne gry mają dwie, czasem trzy, to tu jest ich dziewięć. Poza tym można schować broń, by poruszać się szybciej. Można poruszać samą głową i np. obejrzeć przez ramię, zamiast obracać całym ciałem - by wrogowi trudniej było zauważyć ruch. Można czołgając przeturlać się bok. Można delikatnie wychylić się zza murka. Trzeba to robić, bowiem wrogowie strzelają celnie, a nie ma paska życia, nie ma autoregeneracji - jeden celny strzał potrafi przerwać misję. Albo uszkodzić pojazd - trafienie w bak, koło, silnik czy kadłub ma inne konsekwencje. O ile da się jechać z przebitą oponą, to już strzał w silnik zmusza do poszukania innego środka transportu.

Trzeba jednak przyznać, że zadania są ciekawe, w ich trakcie zmieniają się dynamicznie cele, często trzeba działać w grupie, co daje namiastkę prawdziwych bojów. Zalicza się je ze z góry przypisanym uzbrojeniem i sprzętem, choć można go zmienić na znaleźny w menu ekwipunku. Tam też widać dbałość o szczegóły, jak choćby liczba dodatków do broni, możliwość noszenia różnych mundurów, gogli czy hełmów, a nawet zegarka, który przydaje się do ustalania pozycji wroga.

Nieco gorzej wypada inteligencja przeciwnika i kompanów. Ci pierwsi mają tendencje do bycia maszynami do zabijania, które trafiają w czubek głowy nieopatrznie wystawiony zza zasłony. Ci drudzy są albo nieco bezradni i trzeba im wydawać rozkazy (kolejne obszerne menu do opanowania) albo bardzo skuteczni i eliminują wroga, zanim zdąży się zorientować, gdzie jest. Częściej jednak to pierwsze.

Z kumplami na wczasy

Obeznanie z podstawami chwilę zajmuje i na etapie uczenia się w bawiłem się całkiem nieźle - choć nie mogę powiedzieć, bym się wszystkiego nauczył. Dwanaście misji pozwoliło opanować jako tako sterowanie, jazdę, latanie i popatrzeć na świat. Który swoją drogą jest piękny, widać ile pracy twórcy z Bohemia Interactive włożyli w wyspy Stratis i Altis. Są olbrzymie, oddane prawie że fotorealistycznie, czy mówimy o otwartych polach, plażach, skałach czy miasteczkach. Szkoda jednak, że ich szczegóły z bliska nie wyglądają już tak urzekająco. Straszą zwłaszcza budynki, do których co prawda da się wejść, ale często są do siebie podobne, a w środku zwyczajnie brzydkie. Mimo to świat robi wrażenie, zwłaszcza, gdy zauważy się takie szczegóły jak rośliny kładące się pod czołgającym się wojakiem albo różne rodzaje terenu wydające różne dźwięki przy chodzeniu.  Nie ma jednak nic za darmo - Arma 3 wymaga mocnej maszyny - gra jest słabo zoptymalizowana i w trybie wieloosobowym potrafi zacząć gubić klatki jak głupia, choć w trybie pojedynczym działała dobrze. Zwariować potrafi też fizyka, choć gdy działa, to nowy system ragdoll odpowiedzialny za zachowanie ciał naprawdę robi wrażenie.

Pan poczeka, to się rozwinie

Warsztat Steam nieco ratuje sytuację

Poza prezentacjami i kampanią Arma 3 oferuje jeszcze misje tworzone przez graczy, dostępne w Warsztacie Steam. Jest świetnie zintegrowany z grą: wystarczy wybrać misję z katalogu ponad tysiąca i po chwili można w nią zagrać. Niestety ciężko je traktować jako główną zawartość gry, bowiem fanowskie scenariusze mają bardzo różny poziom. Od prostych, które wyglądają jak programistyczne wprawki, przez zabawne przeróbki misji z innych gier - jest tu np. Metal Gear Solid, aż po zadania, które faktycznie mogą dać trochę zabawy. Szczerze mówiąc, więcej czasu spędziłem na ściąganiu i testowaniu, czy dane misje się do czegoś nadają, niż na graniu w nie. Na pewno z czasem poziom tworzonych poziomów się podniesie, ale potrzeba na to czasu i pracy społeczności. Póki co można pograć w replikę Wolfensteina 3D.

Ktoś reflektuje na powtórkę z Metal Gear Solid?

Edytor takich scenariuszy dostępny jest wprost z menu gry i jest to tyleż potężne, co skomplikowane narzędzie - tylko najwytrwalsi stworzą w nim coś godnego uwagi, ale mogą być pewni, że społeczność to doceni.

Rób co chcesz Ostatnim elementem, choć dla niektórych jedynym liczącym się, jest tryb wieloosobowy. Świetny - o ile macie z kim grać. Przeglądanie listy serwerów celem znalezienia jakiegoś  z odpowiednim trybem i miejscami, a potem granie z ludźmi, którzy są skoordynowani i skomunikowani to średnia zabawa. Jeśli samemu ma się ekipę. Arma 3 staje się grą wyjątkową - każdy ma swoją rolę, każdy musi wypełnić ją perfekcyjnie, a margines błędu - tak łatwego do popełnienia - jest niewielki.

Jak już nauczycie się latać, to jest niesamowicie fajnie - nawet, gdy trzeba po prostu wozić żołnierzy w tę i z powrotem

Do dyspozycji jest trochę standardowych trybów dla osób, które chcą sobie postrzelać: deathmatche zwykłe i drużynowe, zdobywanie flagi, zdobywanie wyspy, kontrola sektora, obrona punktu. Ich realizacja zależy jednak od graczy, bowiem każdy może do tego trybu wybrać mapę i zmienić zasady. Bohemia znów zostawia wszystko w rękach graczy, dając im możliwość edytowania mapy misji samemu lub pobrania gotowej z Warsztatu Steam.

Spore możliwości dostosowania zabawy do siebie dają tryby sandbox i RPG. Ten pierwszy jest podstawą dla misji Wasteland, która dominuje na serwerach. Gracze wybierają w nim frakcję i są zrzucani na wyspę z minimum zapasów. Muszą zdobywać pożywienie i wodę, a także uzbrojenie, walczyć ze sobą oraz drużynowo wykonywać misje zlecane przez komputer. Tryb popularny był już w Armie 2, podobnie jak DayZ, czyli sandbox z zombie, który też można spotkać na serwerach. To te tryby generują historie, o których czyta się potem w sieci albo ogląda na YouTube. Gracze mają sporą swobodę, sami kreują fabułę.

RPG to z kolei serwery typu „life”, gdzie na silniku Army 3 można zagrać w coś pomiędzy Simsami a GTA. Gracze zajmują się pracą, zarabiają pieniądze, zaopatrują się w sklepach, zaspokajają głód np. łowiąc ryby, jeżdżą samochodami. Nikt nie strzela, jest pilnująca porządku policja, a broń można mieć tylko na pozwolenie.  Dziwne, ale popularne.

Serwer z życiem

Oczywiście są też serwery z misjami typowo wojennymi. Szczególnie kooperacja, do której kilka scenariuszy przygotowała Bohemia Interactive, a więcej można ściągnąć z Warsztatu. To tu Arma 3 lśni. Gdy gra się z kolegami, z komunikacją głosową. Gdy planuje się każdy ruch, dzieli na role - nie każdy musi strzelać, niektórym wystarczy bycie np. dobrym kierowcą, pilotem lub obserwatorem podającym namiary snajperowi. Dla takich momentów warto w tę grę warto zainwestować czas. Jeśli wasi znajomi już grają, to będziecie się świetnie bawić, bowiem pokażą i wyjaśnią to, czego gra nie robi.

Próbowałem też bawić się w kooperację z losowymi osobami i to p prostu nie działa. Nie ma zgrania, poczucia, że działa się jako jeden oddział i dąży do celu wedle wcześniej ułożonego planu. Pewnym paradoksem jest, że lepiej bawiłem się na mniejszych serwerach, w mniejszych starciach, bo łatwiej było zorientować się, co się dzieje i co kto robi. A chyba nie o to chodziło, gdy projektowano wielkie wyspy, na których można przeprowadzać całe operacje z użyciem czołgów czy śmigłowców.

Latanie z widokiem z kokpitu to wyższa szkoła jazdy

Problem jest taki, że obecnie serwery dzielą się na całkowicie zapchane albo pustawe Może większość graczy nie przeniosła się jeszcze z Army 2, która jest tańsza, popularniejsza, ma mniejsze wymagania i więcej modów. Może nie mają po co?

Werdykt Ciężko ocenić Arma 3, bo to na razie nie gra, a obietnica gry. Jest po pierwsze zwyczajnie niedokończona. A nawet po dodaniu kampanii wiele zależy od tego, czy moderzy i twórcy scenariuszy poświęcą jej czas. Na razie trudno mi ją polecić komuś, poza osobami, które już serię znają  i kochają i na recenzje uwagi nie zwracają.

Misja z dronami sterowanymi laptoptem ESUS. Żarcik taki

Studio Bohemia Interactive stworzyło świat i dało graczom edytor misji do zabawy. Dorzuciło kilka misji, by nowi mogli się zorientować w zasadach, a starzy fani w zmianach. Dla początkujących będzie to za mało - jeśli chcieliście grać sami, to do czasu wydania kampanii nie ma czego w Armie 3 szukać. Doceniam wiarę twórców w społeczność, ale powinni dać coś więcej od siebie. Dobry tutorial byłby niezłym początkiem. Muszą mieć świadomość, że po sukcesie DayZ wielu graczy zwróciło na Armę uwagę i sięga po najnowszą część.

Jeśli chcecie grać w tryb wieloosobowy to znajdźcie grupę podobnych sobie, choćby z forum czy serwisu, którzy cierpliwie wprowadzą w świat drużynowej rozgrywki. Czekają Was wspólne akcje, które długo się pamięta i działania wojskowe wymagające umiejętności i cierpliwości. Granie samemu wypada mocno przeciętne, choć pełen jestem podziwu dla skomplikowania tej gry.

Paweł Kamiński

Arma 3 (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)