30 najlepszych gier 2013 roku według redakcji Polygamii - miejsca 10-1

30 najlepszych gier 2013 roku według redakcji Polygamii - miejsca 10‑1

30 najlepszych gier 2013 roku według redakcji Polygamii - miejsca 10-1
marcindmjqtx
26.12.2013 14:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:40

Przyszedł czas na wielki finał: oto dziesięć naszym zdaniem najlepszych gier 2013 roku.

10. DEAD RISING 3 (Capcom Vancouver)

Gry startowe nie mają najlepszej renomy. Grane przez wszystkich i przez wszystkich wyszydzane po roku lub dwóch. Niech mówią co chcą! Dead Rising 3 to gra wciągająca jak mało która. Historia? Jak z horroru klasy B (a może C?). Mechanika? Bez zarzutu w prostym wymaganym zakresie tj. biegania, skakania, jeżdżenia i szlachtowania. Co sprawia więc, że DR3 jest specjalne? Dwa elementy: mnogość zadań i czysty fun! Na każdym kroku jest co robić: wyzwania, znajdźki, elementy ubioru, plany nowych broni i pojazdów, zadania poboczne, ratowanie ocalałych. Nie wiadomo, w co widły wsadzić! Wspomniałem już, że jest fun? Jest! Na wspomnianej wyżej liście nie ma jednej czynności, której wykonywanie nie sprawiałoby czystej radości! (Xbox One) /M.J.

9. ANTICHAMBER (Alexander Bruce)

Będę zupełnie szczery: moim zdaniem to najlepsza gra mijającego roku. Oczywiście, nie grałem we wszystkie tytuły, to niemożliwe, ale jeśli chodzi o to, co widziałem - wybieram ten. W dużej mierze za genialny pomysł, którego nie dałoby się zrealizować w żadnym innym medium. Geometria nieeuklidesowa, owszem, ciekawie prezentuje się już choćby na statycznych obrazach, ale czym innym jest patrzenie na figury niemożliwe, a czymś dużo, dużo bardziej niezwykłym jest przemierzanie labiryntu z nich zbudowanego. Nie dajcie się oszukać: to nie jest kolejny klon Portala, ale jedyne w swoim rodzaju przeżycie. Ta gra zrobi Wam mętlik w głowie. Będziecie próbowali zrozumieć, jak łączą się kolejne pokoje, budując w głowie mapę nie tyle pokręconą, co niewiarygodną, nierealistyczną i niedorzeczną. A gdy przejdziecie kolejną zagadkę i z tryumfem krzykniecie "Ha!", Antichamber skomentuje Wasze poczynania krótkim komunikatem na ścianie - i zwykle z Was zakpi. Co jest na końcu tego labiryntu? Przekonajcie się sami. (Windows) /T.K.

8. SPLINTER CELL: BLACKLIST (Ubisoft)

Sam Fisher miewał gorsze przygody, ale Blacklist to jego powrót do formy. Najfajniejszy w grze jest fakt, że każdą misję możemy przechodzić tak, jak nam się podoba. Wykrycie nie oznacza już automatycznego niepowodzenia, strzelanina to środek dobry jak każdy inny, by dostać się do celu. Każdy styl grania jest nagradzany osobną pulą punktów doświadczenia - róbcie, co chcecie. Coś dla siebie znajdzie tu zarówno fan serii zakochany w Chaos Theory, jak i  świeżak chcący zobaczyć, o co cały ten hałas. O ile Conviction było badaniem możliwości zmienienia Fishera w Jasona Bourne'a, tak Blacklist wybór daje graczowi. A raczej graczom, bo także w trybie kooperacji dostajemy tu mnóstwo misji do rozegrania z partnerem. Na najwyższym poziomie trudności wymagają współdziałania i odpowiedniego przygotowania. W zamian oferują emocje, których prędko się nie zapomina. Conviction podzieliło fanów serii na wielbicieli klasycznego Splinter Cella i zwolenników nowego. Blacklist znów ich łączy. (X360, PS3, Wii U, Windows) /M.Kow.

7. BIOSHOCK INFINITE (Irrational Games)

"Obywatel Kane świata gier" - napisano tu i tam o BioShock Infinite, co dziwi podwójnie, bo, po pierwsze, tych obywateli Kane'ów to mamy co roku kilku, jeśli wierzyć autorom sięgającym po kinowe porównania, a po drugie, akurat tej odsłony serii nie stawiałbym obok przełomowego dzieła kinematografii. Owszem, BI to niezwykle zręcznie zrealizowany referat na temat dystopii, utopii, polityki i społeczeństwa, ale spomiędzy szwów zbyt często wychodzi mu przesadne przeintelektualizowanie. Jeśli przymknąć na to oko, to dostaliśmy niesamowicie wykreowany świat i postaci, wciągającą historię i frapujący finał. Wszystko w skórze intensywnego FPS-a, w którym między dzielnicami Columbii przemieszczamy się po powietrznych szynach. Sam na BI głosu nie oddałem, ale trudno grze odmówić miana jednej z najważniejszych produkcji tego roku. (X360, PS3, Mac, Windows) /M.Kos.

6. ROGUE LEGACY (Cellar Door Games)

Los bohatera lekki nie jest. Idę do lochów. Zabijać potwory i zbierać złoto. Tak jak mój ojciec i jego ojciec, czyli mój dziadek i jego ojciec, czyli mój pradziadek i jego matka, czyli moja praprababka. Jak każdy z naszej rodziny od lat. I niechybnie zginę, bo mam to w genach. Mam też brak wyczucia kierunku i daltonizm. Albo gigantyzm. Albo gazy. Tak czy siak cechę, która mój zgon przyspieszy albo - to akurat rzadziej - pozwoli mi ciut dłużej przeżyć. Jednak w końcu mój kres nadejdzie i liczyć będzie się tylko to, ile złota trafiło na konto rodziny.

Rogue Legacy zasługuje na uwagę choćby za to, że wraz z FTL czy Spelunky przypomniała ludziom, jak fajny może być gatunek roguelike - nawet jeśli pożycza z niego tylko niektóre elementy. Tak, umieranie po wielokroć może być fajne. Nawet jeśli czasem to kwestia bardziej szczęścia, niż umiejętności.  (Mac, Linux, Windows) /P.K.

5. Dota 2 (Valve)

Zazwyczaj jak ktoś próbuje opisać komuś Dotę 2, to kończy się tak:

Jak by nie opisywać Doty, będzie źle. Gatunek niby nie nowy, bo 10 lat na komputerach, ale jednak większości nie znany. Jakaś gra, co wyrosła z moda do pecetowej strategii. Ni to hack'n'slash, ni to strategia. Wszyscy mówią, że trudna, nieprzystępna, wymagająca czasu na poznanie setki herosów, dziesiątek umiejętności, przedmiotów i wzajemnych relacji między tym wszystkim. Wymagająca też poświęceń, gdy trzeba się użerać z innymi graczami w meczach, które mogą trwać i 20, i 50 minut. I wszystko to bez końca.

A jednocześnie kilkaset tysięcy osób loguje się tam codziennie, kilkanaście milionów gra. Biegają po trzech liniach, niszczą wieże, zabijają stwory w dżungli, śledzą nowe poprawki, zmiany w balansie, testują nowych bohaterów, tworzą drużyny, wygrywają mecze, oglądają turnieje. Angażują się i dobrze bawią, a to wszystko za darmo. Choć niektórzy dobrowolnie decydują się za to zapłacić.  Grają w grę, której nie da się opisać w tysiącu znaków - w którą trzeba zagrać, najlepiej z kimś doświadczonym, by się przekonać.

Ciężko mi ją komuś polecić, bo wiem ile męki trzeba, by być w niej dobrym. A jednocześnie z dużą przyjemnością do niej wracam.  (Mac, Linux, Windows) /P.K.

4. PAPERS, PLEASE (Lucas Pope)

Jak pomyślę, że znowu muszę wstać do pracy, to mam ochotę już nigdy się nie obudzić. Za oknem ciemno. Rodzina wciąż śpi. Syn leży chory w łóżku, znowu nie starczyło w tym miesiącu na lekarstwa. Dzięki Bogu czynsz zapłacony, ale martwię się, że w przyszłym miesiącu już może nie starczyć. Czas iść do pracy. 6 rano, mała, ciasna, zimna budka. Zamiast kawy, na biurku leżą zmiany do regulaminu. Codziennie coś zmieniają! Jak człowiek ma się w tym wszystkim połapać!? Dziś wizy mają taką pieczątkę, jutro wiz już nie ma, ale trzeba mieć przepustkę. Pieprzona biurokracja! I te ataki... 3 dni temu przed moim oknem wysadził się kolejny z odmową wejścia. Myślicie, że mi zapłacili za ten dzień? Jasne... Dziś będzie zły dzień. Czuję to. Każdy, kto chce przekroczy dziś granicę, musi mieć ważny paszport z ważną pieczątką i wyraźnym zdjęciem, wizę z dzisiejszą datą, pozwolenie z ważnym znakiem wodnym, a do tego każdy musi przejść przez rentgena... Jak ja mam to wszystko sprawdzić na tak małym biurku? Ledwo mieszczą się dwa dokumenty. Czy te budki nie mogą być większe? Oczywiście płacą nie za godzinę, tylko od każdego obsłużonego petenta, więc czas nagli. Nie pomaga fakt, że Ci z góry patrzą mi na ręce przez cały czas. Pomyl się raz, a zaraz dostaniesz fax i premię szlag trafił. Miałem ostatnio faceta z nieważnym paszportem. Oferował sporo pieniędzy za przymknięcie oka. Starczyłoby na czynsz i lekarstwo dla syna. Do tego zbliżają się święta. Nie wiem czy następnym razem się nie złamię i nie wezmę łapówki. Ech... Chwała Arstotzce! (Mac, Windows) /W.K.

3. TOMB RAIDER (Crystal Dynamics)

Restart serii wyszedł grze na dobre, bo autorzy mogli skończyć z gonitwą za pomysłami i wrócić do tego, co w Tomb Raider najciekawsze - eksploracji ruin starożytnych cywilizacji połączonej z nutką elementów nadprzyrodzonych. Opowieść o początku drogi Lary Croft do zostania naczelną archeolożką gier wideo została natchnięta duchem współczesnych przedstawicieli gatunku. Jest bardziej filmowa i efektowna od wcześniejszych odsłon serii, ale zachowuje ich niepowtarzalny charakter, który trudno pomylić chociażby z Uncharted. Autorzy wychodzili z siebie, by stworzyć Larze jak najciekawsze okolice do zwiedzania. Jest, co podziwiać i nad czym się zachwycić, choć nie brakuje też wymian ognia, w których Croftówna radzi sobie lepiej niż kiedykolwiek. To historia początków jej kariery, więc nie jest jeszcze weteranką, którą znamy. Z ciekawością obserwuje się jej pierwsze kroki, świadczące o tym, że to nie pierwsza lepsza członkini załogi rozbitego statku. Tomb Raider w końcu ma fabułę i bohaterów, których możemy polubić  (lub nie). I to się chwali. Jeśli grze czegoś brakuje, to może jeszcze większej liczby zagadek zmuszających do myślenia. Wraz z większą filmowością opowieści i wzrostem wagi fabuły same zagadki schowały się nieco w cień. Ale i tak jest to podróż, którą każdy fan serii powinien odbyć, a i nowicjusze na pewno znajdą coś dla siebie. (X360, PS3, Windows) /M.Kow.

2. THE LAST OF US (Naughty Dog)

Szkoda, że wyszła tylko na PS3, bo więcej graczy powinno zobaczyć, jak robi się nowoczesny survival horror. Walka o przetrwanie w ruinach świata jest tu niemal namacalna. Duet bohaterów walczy o każde dostępne zasoby, ale to samo robią też inni. Naughty Dog udało się zrobić "grę o zombie", w której walka z zarażonymi wcale nie jest najważniejsza. To środek do celu - do kolejnej apteczki czy miejsca, w którym można przeczekać noc. Związek Joela i Ellie ewoluuje przez całą grę. To nie jest kolejna niedobrana tylko z pozoru para, która szybko się w sobie rozkocha. W trakcie przygody każde z nich zadziwia swoim charakterem i decyzjami, uciekając od hollywoodzkich banałów (choć naturalnie i tych znajdzie się kilka). The Last of Us to gra, która pokazuje całkiem realny scenariusz. Jest do tego świetnie zrealizowana i dzięki mocy PS3 łatwo uwierzyć, że to, co oglądamy, naprawdę mogłoby się wydarzyć. Walcząc o przetrwanie będziecie łapać oddech wtedy, kiedy mają na to szansę bohaterowie. Razem z nimi przeżyjecie też zachwyty nad fragmentami świata, który, choć skażony, powoli się odradza. No i zrobicie to słuchając polskiej wersji językowej, która sprawi, że wszystko będzie jasne. Uprzedzam tylko, że to nie jest gra dla dzieci... (PS3) /M.Kow.

1. GRAND THEFT AUTO V (Rockstar North)

GTA V na zawsze zapamiętam jako jedno z moich osiągnięć (?) w temacie growego "nołlajfowania". Po odebraniu gry o północy ruszyłem do domu, usiadłem na pufie... i przesiedziałem tak kolejne 3 doby, co jakiś czas śpiąc, jedząc i nadzorując Polygamię. Wspierałem w ten sposób materiałami wideo piszącego recenzję Pawła - efektem choćby to, że Poly bodaj jako pierwsza poruszyła temat słynnej sceny tortur, o której jakiś czas później dyskutowali już wszyscy. Granie ciągiem rzadko mi służy, bo mimo wszystko po 10 godzinach człowieka dopada zmęczenie i chętnie porobiłby coś innego. Okazało się, że w przypadku GTA V ta reguła nie ma zastosowania. Miałem przyjemność z każdej chwili spędzonej z dziełem Rockstar i nie mam wątpliwości, że to Gra Roku i najwspanialsze zwieńczenie tej generacji konsol, jakie mogliśmy sobie wymarzyć. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że chwilę później Rockstar zaliczy katastrofę ze stabilnością GTA Online... (X360, PS3) /M.Kos.

W głosowaniu wzięli udział, w kolejności alfabetycznej: Marcin Jank, Paweł Kamiński, Marcin Kosman, Maciej Kowalik, Wojciech Kubarek, Tomasz Kutera, Paweł Winiarski.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)